Rozdział 39

248 18 3
                                    

Wszystko działo się tak szybko. Spojrzałam w stronę dzieci, Arka ręka była cała zakrwawiona tak samo jak twarz. Natomiast Zosia leżała bez ruchu z głową na zewnątrz, bo pękła szyba. Lała się z jej głowy krew, ale oddychała, więc odetchnęłam z ulgą. Mnie przeszywał straszny ból w środku brzucha, a lewą nogą nie mogłam w ogóle porusza. Spojrzałam na Łukasza, leżał z głową w poduszce powietrznej opartej na kierownicy. Rękę miał całą poranioną, a nogi uwięzione pod kierownicą. Chciałam się wydostać, ale nie mogłam, bo samochód był do góry nogami i nie działały zamki. Nie mogłam wyjść. Chciałam prosić o pomoc męża, ale on był nieprzytomny. Tylko ja i Arek byliśmy choć trochę świadomi. Odwróciłam się do niego, był cały roztrzęsiony i zdezorientowany. 

- Mamo - wyszeptał - Krwawisz - pokazał zdrową ręką na moją głowę. Dotknęłam czoła i zobaczyłam krew na ręce. Zignorowałam to, bo to nie było teraz ważne. Trzeba zawołać pomoc, trzeba wyciągnąć Łukasza i Zosię. - Zosia wybiła szybę! Mamo jej też cieknie krew z głowy!

- Dobrze synku, powiedz mi jak ty się czujesz?

- Boli mnie prawa ręka trochę, ale tak to jest okej - mówił, a ja chciałam się poruszyć, żeby go dosięgnąć i wtedy poczułam ból w żebrach.

- Już dzwonię po pogotowie! - zawołał jakiś mężczyzna, który akurat przybiegł. - Spokojnie... Hallo, dzień dobry chciałem wezwać pogotowie na ulicę Słoneczną. Zdarzył się wypadek, dwa auta i pięć poszkodowanych. Troje przytomni i dwóch nieprzytomnych, Paweł Górski. Dziękuje - mówił przez komórkę i schował ją do kieszeni. - Wszystko widziałem, ten bus państwu wyjechał. Spróbuję panią wyciągnąć, bo tego mężczyznę już wyciągnąłem. Jest przytomny i prawie nic mu się nie stało tylko jest potłuczony. A jak się pani czuje?

- To nieważne mój mąż i córka. Oni są nieprzytomni! 

- Dobrze, zajmiemy się wszystkimi. Co panią boli?

- Mnie? Mnie boli? Mnie...boli - jąkałam, bo ból narastał aż straciłam kontakt.

***

- Był wypadek! Pięć osób poszkodowanych w tym trzy nieprzytomne - zawołała ratownik, który wjechał na SOR z Zosią na noszach - Ta mała przebiła szybę głową, ma tętno w normie, opatrzyliśmy jej ranę na głowie, ale saturacja się pogarsza pewnie coś leje do brzucha 

- Chłopiec z tego samego wypadku jej brat, ma rozciętą lekko skroń i złamaną rękę. Reszta w normie cały czas przytomny - wpadł drugi 

- Okej, okej Zosia? Arek?! - krzyknął Mateusz przyjmując ich na izbie przyjęć. - Gdzie wasi rodzice Arek? Mieliście wypadek? Co się stało?

- Tata od początku nie dawał kontaktu, a mama zemdlała - powiedział smutno - Ręka bardzo boli

- Już się tym zajmujemy chwilka - mówił i nie wiedział w co ma włożyć ręce. Za chwilę wjechał na krzesełku poobijany kierowca busa, a za nim Marta i Łukasz na osobnych noszach. Marta była cała zakrwawiona, a jej noga wygięła się w dziwny sposób. Natomiast Łukasz wyglądał najgorzej z nich wszystkich. Był nieprzytomny, połamany i w stanie krytycznym. 

- Zabierzcie dzieci na prześwietlenie, a tych dwoje od razu na blok operacyjny - zakomenderował. Pielęgniarki zrobiły to co polecił i między czasie zawołał do nich, aby wykonały im badania. Spojrzał przerażony na zakrwawioną Martę i poczuł silne ukłucie w sercu. Jednak większe przerażenie budził w nim Łukasz, bo wyglądał tragicznie. Miał złamaną rękę, rozbitą głowę i wiele innych ciężkich obrażeń. - Zawołajcie Bartka! I Weronikę! Od razu też ortopedów - zakomunikował.

Operacja Arka trwała najkrócej, bo jego złamanie nie było skomplikowane. Szybko zawieźli go do sali pooperacyjnej, ale u Zosi okazało się, że poza wstrząśnieniem mózgu ma uszkodzoną śledzionę i musieli ją usunąć. Jednak równie szybko trafiła do sali. U Marty wyszło, że ma złamaną nogę z przemieszczeniem, pękniętą śledzionę którą również musieli jej usunąć. Dodatkowo połamane trzy żebra i lekko zranioną wątrobę. A także stłuczony kark przez co założyli jej kołnierz ortopedyczny. Operacja trwała dwie/trzy godziny. Natomiast u Łukasza okazało się, że ma przestawioną kość przedramienia, którą udało się z operować. Krwiaka w głowie, którego udało się usunąć, ale jego ogólny stan był bardzo ciężki.

- Marta? Marta słyszysz mnie? - rozległ się głos Mateusza, który słyszałam jak przez ścianę. Otworzyłam powoli oczy, czułam ból gardła jakbym przed chwilą połknęła coś ostrego.

- Ma... Mateusz? - wychrypiałam skrzywiając się. Czułam jak coś opina moją szyję i musiał to być kołnierz ortopedyczny. To co mi się stało w takim razie? I co z Łukaszem, co z dziećmi? 

- Tak to ja, pamiętasz jak to się stało?

- Łukasz, dzieci t-tak mieliśmy wypadek jechaliśmy i bus...on wyjechał, byliśmy do góry nogami ja chciałam...wyciągnąć go, ale Zosia nieprzytomna... Arka ręka... Łukasz, on... - więcej nie mogłam już powiedzieć. Gula w gardle urosła tak bardzo, że dusiłam się słowami. Łkałam z żalu. Nie mogłam ich stracić, mam tylko ich. 

- Z dziećmi już dobrze, wszyscy przeszli operację i są na salach. Natomiast Łukasz, no jego operacja dopiero co się skończyła i musimy czekać - powiedział, a ja poczułam ból w sercu. Jakby ktoś mi rozcinał serce nożem z góry na dół. Byłam przerażona, że stracę męża. Martwiłam się dziećmi. 

- Co z nim?

- Marta nie chcę cię okłamywać, ale nie jest z nim dobrze. Miał krwiaka mózgu i nie wiadomo czy odzyska przytomność - oznajmił i spuścił głowę. Co? Łukasz miał się nie obudzić? Ale... Jedna chwila i zniszczyła całe nasze życie. 

- Gdzie on jest? - zapytałam rozżalona i zaczęłam się rozglądać, żeby wstać. 

- Leż spokojnie, nie wolno ci się ruszać też przeszłaś operację. Masz złamaną nogę i ledwo ci ją ortopedzi złożyli. To było złamanie z przemieszczeniem, usunęli ci też śledzionę, a do tego masz połamane trzy żebra, obitą wątrobę i kołnierz, bo twój kark też lekko ucierpiał. Przeszedł ciężką operację i jest na OIOMIE, ale teraz jest stabilny. Czas pokaże czy odzyska przytomność. Arek czuje się dobrze, ma tylko złamaną rękę i rozciętą skroń. Zosia natomiast ma wstrząśnienie mózgu i również usunęli jej śledzionę. Oboje czują się dobrze i odpoczywają. Natomiast co do wypadku - westchnął ciężko i usiadł na krześle. Włosy miał potargane, a jak usiadł to poprawił sobie swoje okulary na nosie. - Dachowaliście i to cud, że przeżyliście. Kierowca busa miał najwięcej szczęścia, bo poleciał na kierownicę i tylko złamał sobie dwa żebra. Poza tym jest wszystko w porządku, ale zostawiliśmy go na obserwacji do jutra, żeby być pewnym, że nic się nie wydarzy. Jechaliście z dużą prędkością co wam odbiło? Łukasz odbił na bok, żeby nie wjechać z busa, ale tam były barierki, odbiliście się od nich dachowaliście i wylądowaliście jakieś 10 metrów od miejsca wymijania. Kierowca busa jak was zobaczył też zaczął skręcać i wylądował zaraz za wami na tej barierce od której was odbiło. Powiedziałem ci jak się rozłączaliśmy, żebyście jechali ostrożnie. Dlaczego? Marta dlaczego?

- Leciała piosenka Zosi w radio, śpiewaliśmy i tak wyszło. Więcej nie pamiętam tylko nagle taki huk - mówiłam ze łzami w oczach. 

~*~
Hej!
Sorki, ale zapomniałam 🤣🤭
Jak Wam się podoba ?? 😊
Trochę dramatyzmu wprowadziłam 🤭🤭🤭
Nie byłabym chyba sobą 🤣
Dziękujemy za miłe komentarze! Czujemy się dobrze, rośniemy 🙈 już połowa mija 🙈
Pozdrawiam i całuje Nataly :) :* 🍼

Kłamstwo ma krótkie nogiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz