Rozdział 15

308 22 0
                                    

Zosia nam się rozchorowała i musiałam rano iść z nią do przychodni. Strasznie kaszlała i miała katar, a z jej wadą nie mogłam niczego lekceważyć. Weszłam z wózkiem na poczekalnię i aż mnie zmroziło. Siedziała tam Anka. Obok siebie miała nosidełko z mniej więcej rocznym dzieckiem. Tylko spojrzałam na chłopca od razu zobaczyłam w nim Grzegorza. Usiadłam naprzeciwko, bo tylko tam było miejsce i bujałam córkę w wózku.

- Marta - odezwała się Anka, a ja poczułam gule w gardle. Czego ona ode mnie chce? Grzesiek ją nasłał? Po co? Czego on ode mnie chce? - Mała jest chora?

To pytanie mnie zbiło z tropu. Ona pytała o Zosię? W jej głosie nie było żadnej manipulacji, ale nie ufałam jej do końca, bo przecież była z Grześkiem i pamiętam co robiła w liceum. 

- Chyba jakieś przeziębienia, a twój syn? 

- A Kubuś ma gorączkę - westchnęła przejęta. Czyżby rola matki ją odmieniła? Mogło tak być, ale na pewno nie do końca, dlatego wolałam uważać na tą dziewczynę. 

- Jakub Sierpień - pielęgniarka wywołała Anki dziecko, a mnie aż przeszył dreszcz na to nazwisko. Grzegorz Sierpień. Już tak dawno nie słyszałam tego nazwiska. Dziewczyna tylko weszła z chłopcem do gabinetu to do mnie zadzwonił telefon. Na wyświetlaczu było ''mężuś'' i jego uśmiechnięte zdjęcie, więc poczułam ulgę w sercu. Zawsze wiedział, kiedy ma zadzwonić.

J: Hallo?

Ł: Cześć kochanie, byłaś już u lekarza? Jak Zosia?

J: Właśnie siedzę w poczekalni, a Zosia na razie śpi. Zanim wyszłyśmy to jeszcze bardzo kaszlała, ale teraz póki co śpi. Nie uwierzysz kogo spotkałam, Ankę

Ł: Tą Ankę? Co ona tam robiła?

J: Kuba jest chory

Ł: Pytała coś? 

J: Tylko co jest Zosi nic więcej, bo zaraz ją zawołali 

Ł: Okej, dobra Marta ja muszę lecieć dalej. Ucałuj Zosię ode mnie i daj znać po lekarzu. Kocham!

J: Ja ciebie też, okej papa 

Poczekałam jeszcze chwilę i po Ani zawołali nas. 

- Dzień dobry doktorze - powiedziałam i wjechałam wózkiem do gabinetu. 

- Witam miłe panie - zaśmiał się - Co tam się dzieje? 

Wyjęłam Zosię z wózka przez co się obudziła i była trochę marudna. Jednak dała się zbadać i potem znowu dałam ją do wózka. Potem od razu poszliśmy do apteki i wracając do domu napisałam Łukaszowi SMS, że to zwykłe przeziębienie. Weszłam po drodze jeszcze do jednego ze sklepów, aby zrobić jakieś zakupy. Stałam w kolejce i nagle poczułam, jak robią mi się mroczki przed oczami, a głosy oddalają. Zakręciło mi się w głowie i widziałam tylko czerń. 

- Proszę pani, słyszy mnie pani? Proszę pani - potrząsała delikatnie mną jakaś kobieta. Pochylała się z zatroskaną miną, a ja zmarszczyłam brwi. Gdzie byłam i co się stało? I, gdzie Zosia?

- Tak, słyszę - wyjąkałam - Co się stało? Gdzie ja jestem? Gdzie moja córka?

- Jest tutaj w wózku, zemdlała pani w moim sklepie - odpowiedziała kobieta w średnim wieku 

- Wezwaliśmy pogotowie, zaraz powinni być - oznajmił jakiś mężczyzna. Przeraziłam się, że to może być nawrót choroby. Pogotowie przyjechało po chwili i przywitałam się z moimi znajomymi. 

- Marta, co się dzieje? To na pewno nic złego, jadłaś dzisiaj śniadanie? - zapytał Paweł

- Nie jestem pewna - pomyślałam - Zosia strasznie kaszlała, poszłam z nią do lekarza. Mogłam zapomnieć

Kłamstwo ma krótkie nogiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz