Rozdział 31

294 18 0
                                    

Miałam łzy w oczach kiedy Łukasz skończył czytać list. Odłożył go i natychmiast mnie przytulił. Bardzo brakowało mi dziadka, a ten list tylko rozbudził już uciszone emocje. 

- Marta - zaczął Łukasz - Spokojnie, nie płacz - ale jego głos też się łamał. Teraz mój ból po stracie dziadka przerodził się w strach. Grzesiek zamierza uciec z więzienia. To nie był koniec mojego koszmaru. Nienawidziłam siebie za to, że byłam z nim tyle czasu. Nie powinnam w ogóle z nim chodzić, ale wtedy nic nie wskazywało na to, że jest takim człowiekiem. Prawdziwym psychopatą. 

- On tu idzie - wyszeptałam przerażona. Cała się trzęsłam. 

- Marta- głaskał mnie po policzku i głowie - Nic wam nie zrobi. Nie pozwolę mu na to. Jutro idę do pracy, ale gadałem z Maćkiem...

- Co? - poderwałam się - To dlatego on nocuje u babci? 

- Poniekąd, babcia nie chciała być sama, a nie chciała też nas niepokoić dlatego ją poprosiłem, żeby zaproponowała nocleg Maćkowi. A on jutro przyjdzie i będzie z wami - dodał wyjaśniając. Czyżby zrobili sobie dyżury? To jednak grozi nam jakieś niebezpieczeństwo? 

- Łukasz - wymamrotałam przerażona 

- Nic wam nie grozi, ale przezorny zawsze ubezpieczony - odrzekł jakby czytał mi w myślach i przytulił na koniec. 

Łukasz rano poszedł do pracy, a ja zanim dzieci się obudziły sprawdziłam jeszcze media społecznościowe. Wstawiłam coś dla fanów i napisałam kilka słów. Nasza piosenka, która jeszcze pojawiła się przed śmiercią dziadka, miała bardzo dużą oglądalność. Słyszałam ją już parę razy w radio co było niesamowite. Co prawda nie raz nas puszczali w radio, ale za każdym razem, gdy to słyszę jestem niesamowicie szczęśliwa. Śpiewałam od dziecka, jeszcze jak mama żyła to zawsze razem śpiewałyśmy. Nie spodziewałam się jednak, że zrobię w tym kierunku karierę i to jeszcze z własnym mężem!

- Mami- dobiegł mnie głos Zosi, a kiedy podniosłam głowę znad komórki stała w drzwiach.

- Co się stało? Będziemy się szykować do przedszkola, tak? - wstałam i podeszłam do córki.

- Boli - wyszeptała, a ja się przeraziłam. Natychmiast kucnęłam do niej i dotknęłam czoła. 

- Co cię boli?- dziewczynka pokazała na gardło i rzuciła mi się w ramiona. Cudownie. Wzięłam ją na ręce i zaniosłam do pokoju. Położyłam do łóżka i wzięłam telefon. 

- Zadzwonimy do taty, tak? I zmierzymy gorączkę - czoło miała lekko zagrzane, więc martwiłam się coraz bardziej. - Nie odbiera, pewnie jest zajęty - odłożyłam telefon na stolik obok łóżka Zosi i poszłam do łazienki po termometr. Dziękowałam w duchu, że Arek śpi i mogę spokojnie zająć się starszą córką. Zabrałam termometr i wróciłam do czterolatki. Zmierzyłam jej temperaturę i odczytałam wynik. Miała 37.7, więc dopiero stan podgorączkowy, ale na pewno będzie chora. Wzięłam telefon i zadzwoniłam do lekarza. Powiedział, że postara się przyjść jak najszybciej, ale najprawdopodobniej dopiero popołudniu. Dałam jej lek od gorączki i poszłam do Arka, który się obudził i płakał. Usiadłam na fotelu obok łóżeczka i zaczęłam go karmić. Jak się najadł akurat zadzwonił dzwonek do drzwi. Trzymając małego na rękach poszłam otworzyć drzwi, za którymi stał Maciek. 

- Hej- przywitał się przeciągając środkową literę. 

- Hej, hej wchodź - odpowiedziałam i wpuściłam przyjaciela zamykając za nim drzwi na klucz. 

- Jak się czujesz? Nie przeszkadzam? - speszył się trochę kiedy zobaczył mnie w piżamie, rozpiętym szlafroku, rozczochranych włosach i z dzieckiem na ręku. 

Kłamstwo ma krótkie nogiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz