Rozdział 40

283 17 3
                                    

Wyglądało to tak jakby Łukasz miał się nigdy nie wybudzić. I to wszystko przez jego miłość do prędkości w samochodzie. Wiele razy mu mówiłam, żeby nie jeździł szybko i zdejmował nogę z gazu. A teraz jechał z nami, całą czwórką i zdarzył się ten straszny wypadek. Nie mogłam w to uwierzyć, że to się w ogóle stało. Łukasz walczył o życie, nie wiadomo było czy się wybudzi. Nasze dzieci przeszły operację, a ja ledwo żyłam. I to wszystko w jednej chwili. Nasza rodzina mogła się rozpaść. Nie wiem co zrobię, jeśli stracę którekolwiek z nich. Moje życie po prostu wtedy się skończy. 

- Marta? - do sali wszedł Mateusz, a ja spojrzałam na niego wzrokiem pełnym strachu mieszającym się z nadzieją, że może coś się polepszyło u mojego męża i się obudził. Jednak wyraz twarzy Mateusza wcale na to nie wskazywał. Zacisnęłam powieki i czekałam na kolejny cios. - Nic się nie polepszyło, ale też nie pogorszyło, więc to jest dobra wiadomość. 

Dobra? Mojemu mężowi się nie polepszyło i to jest dobra wiadomość? Dla kogo? Na pewno nie dla mnie. 

***

Te piękne oczy są zamknięte już kolejny dzień z rzędu. Nie wiem ile dni minęło od wypadku, ale dla mnie to jak nieskończoność. Dzieci już wyszły, zajęli się nimi Klara i Rafał, ze mną również już jest dobrze dlatego mogę czuwać przy Łukaszu i nie odstępować go na krok. Podłączony był do rurek, większość ciała miał w gipsie. Serce mi pękało, kiedy widziałam go w takim stanie.

- Łukasz - wyszeptałam - Proszę, nie zostawiaj mnie. Jesteś mi potrzebny, dzieci cię potrzebują. Obudź się, zacznij walczyć - prosiłam i opierałam głowę o materac jego łóżka. 

- Kurde - aż podskoczyłam na głos Mateusza - Życie jest takie kruche, chwila nieuwagi i proszę, ale Marta zrobimy wszystko, aby doszedł do siebie. Tylko musi się obudzić - trzymał ręce w kieszeni w swoich jeansach. 

- Właśnie, musi się obudzić. MUSI! Nie umiem żyć bez ciebie, kochanie - zwróciłam się ponownie do męża. Załkałam cicho. 

***

Mijał kolejny dzień, a Łukasz nadal się nie wybudzał. Minęło już dwa tygodnie od wypadku i to oznaczało, że zapadł w śpiączkę. Mateusz mówił, że jego stan ogólny poprawił się i Łukasz powinien się już zacząć wybudzać. Dlatego bardzo martwiło ich to, że nadal spał. Zwłaszcza, że przeszedł ciężką operację krwiaka. Obwiniałam lekarzy, że coś schrzanili podczas tej operacji, ale neurolog zarzekał się, że zrobił wszystko tak jak trzeba i nie było w tym żadnego błędu. To w takim razie dlaczego nie odzyskał przytomności? 

Moje serce krwawiło, bałam się że go stracę. Czułam, że go tracę. A nie umiałam bez niego żyć. To on uratował wtedy moje życie, gdyby nie wpadł wtedy do pokoju i nie wyrwał mi z rąk tych nożyczek zabiłabym siebie i swoją córkę. 

Była noc, ja byłam padnięta i wyczerpana. Dzieci spały u dziadków, a ja bardzo rzadko bywałam w domu. Cały czas spędzałam w szpitalu przy łóżku męża i towarzystwem Mateusza. Bardzo mnie wspierał. Zbliżyliśmy się do siebie w tym okresie, ale nie byłam w stanie myśleć o niczym innym jak o nieprzytomnym mężu. 

- Marta - Mateusz położył mi dłoń na ramieniu - Mam dzisiaj dyżur i jestem sam w pokoju, możesz się tam przespać - zaproponował, ale ja tylko skinęłam głową i nie zrobiłam żadnego ruchu - Musisz się przespać - naciskał i nadal stał nade mną. Ciężko westchnęłam i wstałam całując męża w policzek. 

- Wrócę jak najszybciej - wyszeptałam i ruszyłam za lekarzem. Doprowadził mnie do pokoju lekarskiego i pokazał na wolną kanapę. 

- Połóż się tutaj i będziesz mogła odpocząć 

Kłamstwo ma krótkie nogiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz