Rozdział 3

399 25 4
                                    

- Wszyscy mają kieliszki w dłoniach?- zapytał lider orkiestry - To teraz zaśpiewamy młodym głośne sto lat- orkiestra zaczęła grać i śpiewać - Sto lat, sto lat, niech żyją, żyją nam

Sto lat, sto lat, niech żyją, żyją nam
Jeszcze raz, jeszcze raz niech żyją, żyją nam
Niech żyją nam!
Sto lat, sto lat, niech żyją, żyją nam
Sto lat, sto lat, niech żyją, żyją nam
Jeszcze raz, jeszcze raz niech żyją, żyją nam
Niech żyją nam!
Niech im gwiazdka pomyślności
nigdy nie zagaśnie,
nigdy nie zagaśnie,
a w tym nowym, wspólnym życiu
świeci coraz jaśniej,
a w tym nowym, wspólnym życiu
świeci coraz jaśniej!!!

Sto lat, sto lat, niech żyją, żyją nam
Jeszcze raz, jeszcze raz niech żyją, żyją nam
Niech żyją nam!

A za 9 miesięcy niechaj im w kojcu

ktoś wrzaśnie,

a za 9 miesięcy niechaj im w kojcu

ktoś wrzaśnie!- skończyli śpiewać, a myśmy się śmiali, po czym napiliśmy się szampana splatając przy tym nasze dłonie. Na koniec się pocałowaliśmy.

- I jeszcze jedno!- krzyknęła moja świadkowa - Aby Zosia im rosła i dojrzewała

- To może zaprosimy Zosię- zawołał lider orkiestry. A tato Łukasza podjechał do nas wózkiem, gdzie siedziała Zosia. Łukasz oddał mi kieliszek i wyjął naszą córkę.

- Chodź do taty- zaśmiał się i dziewczynka również zaczęła się śmiać.

Potem był pierwszy taniec do piosenki ''Weź nie pytaj'' . Tańczyliśmy dość sprawnie i był to cudowny oraz niezapomniany moment. Goście tańczyli wokół nas w kółko, a myśmy co chwila puentowali taniec pocałunkiem.

Potem zatańczyliśmy do kilku piosenek i kiedy chcieliśmy pójść coś zjeść to pan Rafał mnie złapał za rękę.

- Mogę prosić moją synową?- zapytał z szerokim uśmiecham, a ja odpowiedziałam mu tym samym i poszłam zatańczyć. Bardzo przyjemnie się tańczyło z własnym teściem. Ogólnie pan Rafał był bardzo wesołym i miłym człowiekiem, co prawda również wybuchowym, bo pamiętam jego reakcję na wieść o ciąży. - Cieszę się, że jesteś moją synową

- Dziękuje panu- zaśmiałam się

- Jaki pan? Gdzie tu pana widzisz? Mów mi tato- roześmiał się, a ja oblałam rumieńcem. Do nikogo nie mówiłam tato od śmierci rodziców.

Potem poszliśmy porobić zdjęcia na łące za miastem. Wszystko wyszło pięknie.

Wróciliśmy na wesele i bawiliśmy się w najlepsze.

- Marta- usłyszałam siedząc przy stole obok mojego męża. To odezwała się moja babcia z Hiszpanii. Kaleczyła ten język, bo zazwyczaj rozmawialiśmy po hiszpańsku

- Tak babciu?- zapytałam w jej ojczystym języku.

- Możemy porozmawiać na osobności?- poprosiła, a ja skinęłam głową. Wstałam i poszłyśmy na bok sali. Kobieta stanęła naprzeciwko mnie i oblizała wargi. - Chciałam ci podziękować za zaproszenie, mamy słaby kontakt, a ty mimo wszystko nas zaprosiłaś

- Babciu, jesteście moimi dziadkami mimo wszystko. Kocham was, odległość jest ogromna, ale to nie zmienia tego, że jesteśmy rodziną i was kocham- odpowiedziałam

- Mamy taką mądrą i piękną wnuczkę- wzruszyła się

- Macie też wspaniałego wnuka- dodałam i spojrzałam na Przemka, który właśnie karmił się nawzajem z Karoliną. Zaśmiałam się na ten widok, bo wyglądali bardzo uroczo.

Kłamstwo ma krótkie nogiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz