Rozdział 2

433 23 4
                                    

Minęło parę minut i po domu rozległ się dzwonek. Wstrzymałam oddech, a Michał poszedł otworzyć drzwi. Czekałam na mojego wybranka i czułam jak serce coraz mocniej mi bije.

Słyszałam jego kroki i rozmowy z Michałem oraz głos Filipa. Z korytarza wyszedł najpierw Michał, za nim Filip i na końcu ujrzałam swojego ukochanego. Miał czarny garnitur, białą koszulę i czarną muchę, a w kieszonce niebieską różę, taką samą jak bukiet, który trzymał w dłoniach. Podszedł do mnie i ucałował w dłoń, a potem w policzek oraz wręczył bukiet niebieskich róż.

- Witaj kochanie

- Witaj kochanie- odpowiedziałam i chwyciłam go pod rękę.

- Lucek, chodź- powiedziała babcia, a my klęknęliśmy. Dziadkowie nas pobłogosławili, a potem rodzice Łukasza, który zaraz po nim przyszli wraz z dziadkami mojego narzeczonego.

Podnieśliśmy na się po wszystkim i wyszliśmy pierwsi z domu, a przed nim stał już biały samochód przyozdobiony niebieskimi różami oraz serduszkiem na masce. Zamiast cyfr na rejestracji był napis ''Młoda para'', a na tylnej ''Marta i Łukasz''. Chłopak otworzył mi drzwi i pomógł wsiąść, sam usiadł obok mnie, a od drugiej strony samochodu wsiadła Nadia z pomocą Filipa, który zajął miejsce obok kierowcy. Natomiast za kierownicą usiadł Michał.

Zosia miała być z moimi dziadkami lub rodzicami Łukasza.

Zajechaliśmy pod kościół i Łukasz pomógł mi wysiąść. Kamerzysta kręcił się koło nas i nagrywał wszystko. Rozejrzałam się po parkingu przy kościele i widziałam moją rodzinę, naszych znajomych oraz mnóstwo osób z naszej szkoły. Nadia obiegła samochód i poprawiała mi już sukienkę oraz welon. A Filip poprawiał swój garnitur i muchę. Doleciała do nas Ola i dopięła mu wszystko pod szyją.

- Mój ty przystojniaku- dodała i uciekła do Karoliny, która stała z Przemkiem. Złapałam Łukasza pod rękę i spojrzeliśmy na siebie.

- Jesteś gotowy?- zapytałam

- Przy tobie zawsze, a ty?

- Nigdy nie byłam bardziej gotowa- odpowiedziałam i ruszyliśmy do kościoła, a świadkowie za nami. Stanęliśmy w korytarzu kościoła i czekaliśmy na księdza. Goście weszli do kościoła i zajęli miejsce w ławkach, a ja starałam się oddychać, aby nie zemdleć. Kościół był cudnie ozdobiony, ławki ubrane w niebieskie róże i białe wstęgi, a dwa krzesła na środku były białe z wielkimi wstążkami oraz niebieską różą na środku kokardy. W końcu nadszedł moment, gdzie dziadek podszedł do mnie i wziął pod rękę. 

- Gotowa wnusiu?- zapytał, a ja spojrzałam na niego i na Łukasza, który stał pod ołtarzem i czekał na mnie. 

- Tak - skinęłam głową i ruszyliśmy. Szłam przez cały kościół trzymając dziadka pod rękę i choć czułam na sobie wzrok wielu oczu, to ja patrzyłam tylko w jedne. Czekając aż będę blisko niego, żeby zostać tam na zawsze. Kiedy podeszliśmy dziadek ucałował moją dłoń i symbolicznie przekazał ją Łukaszowi, a na końcu mrugnął jeszcze do mojego narzeczonego i wrócił do babci. Zaś my zajęliśmy miejsca przygotowane dla nas.

Tyle razy wyobrażałam sobie ten moment odkąd przyjęłam oświadczyny Łukasza, a teraz był jeszcze lepszy niż w moich marzeniach. Jednak skupiłam się na tym co ksiądz mówił na kazaniu, mówił o nas.

- Marta i Łukasz są bardzo młodzi, a ich miłość trwa od niedawna, ale jest bardzo silna. To może zacznijmy od początku. Marta Francesca Fernandez urodziła się w naszym małym miasteczku, a jej rodzice to Diego i Magdalena Fernandez, którzy niestety dwa lata temu zginęli w wypadku lotniczym i spoczywają na naszym cmentarzu. Marta chodziła tutaj do szkoły podstawowej, gdzie poznała swoją przyjaciółkę, potem szkoła gimnazjalna i średnia. Natomiast Łukasz...Ach Łukasz Mateusz Kamiński urodził się w małym miasteczku Konwaliów 100 km stąd, jego rodzice to Klara i Rafał Kamińscy. Tam chłopak dorastał i w gimnazjum założył własny zespół Lucky Band, ale przeprowadzili się do naszego miasteczka. Przez to zespół się rozpadł, ale za to Łukasz trafił do klasy Marty i od razu wpadła mu ok- ksiądz się zaśmiał i do nas mrugnął, a my z Łukaszem spojrzeliśmy na siebie uśmiechając się - Na początku Marta unikała jego spojrzenia, ale jak spojrzeli w swoje oczy to wszystko było już jasne. Ich miłość jest banalna, ale wyjątkowa. Po 9 miesiącach przyszła na świat ich córka Zosia, która miała poważną wadę serca, ale oboje zrobili wszystko, aby żyła i była zdrowa. Dzisiaj nic jej nie jest, po wadzie nie ma śladu. Na studniówce Łukasz przed nią klęknął i poprosił o rękę. A dzisiaj jesteśmy na ich ślubie i widzimy młodych, zakochanych ludzi. Czemu mówię, że to jest miłość? Bo zauroczenie nie przetrwałoby tyle prób i trudności. Mimo młodego wieku dotarli tutaj przed ten ołtarz. Dlatego powstańmy teraz i bądźmy świadkami tego jak przysięgną sobie miłość i wierność- uśmiechnął się do nas i kazał wstać.

Wyszliśmy na środek i podeszli do nas ksiądz oraz ministrant z mikrofonem. Powiedział kilka słów i zwrócił się do mojego jeszcze narzeczonego.

- Chłopcze, powtarzaj za mną

- Ja Łukasz biorę ciebie Marto za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący w Trójcy Jedyny i wszyscy święci- Łukasz powoli i wyraźnie wypowiadał każde słowo, a w oczach miał łzy i głos mu się łamał. Serce mi tak waliło, bo teraz była moja kolej, a ja miałam niesamowity ścisk w żołądku i obawiałam się, że nie dam rady wydusić z siebie słowa.

- Teraz ty dziecko- zwrócił się do mnie

- Ja Marta biorę ciebie Łukaszu za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący w Trójcy Jedyny i wszyscy święci- powiedziałam ze łzami w oczach, cały czas patrzyliśmy sobie w oczy

- Jesteście teraz małżeństwem, które ja z powagą kościoła katolickiego potwierdzam i błogosławię. A na znak zawartego przez was małżeństwa załóżcie sobie obrączki- oznajmił i ministrant podał tackę z obrączkami. Ksiądz spojrzał na Łukasza, który wziął jedną obrączkę i włożył mi na połowę palca

- Marto przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego- na koniec włożył mi obrączkę i ucałował, więc teraz ja wzięłam obrączkę i delikatnie włożyłam go na połowę palca Łukasza powtarzając słowa za księdzem

- Łukaszu przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego- włożyłam ją do końca i pogłaskałam delikatnie kciukiem

- Możesz pocałować swoją żonę Łukaszu- zaśmiał się ksiądz, a mój mąż położył dłonie na moich policzkach i delikatnie pocałował, a ja natychmiast oddałam pocałunek.

Wszyscy zaczęli klaskać, a ja uśmiechnęłam się przez pocałunek.

Na koniec mszy podeszliśmy podpisać papiery i Nadia zabrała naszą pamiątkę. Ksiądz jeszcze nam pogratulował i wyszliśmy z kościoła przy dźwiękach marszu weselnego. Po opuszczenia kościoła goście sypnęli w nas ryżem i grosikami. Na ten gest bardzo się wzruszyłam i szeroko uśmiechnęłam, a mój małżonek przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Wszyscy krzyczeli i klaskali. Myśmy zaczęli zbierać pieniądze i inni nam pomagali, co chwila oczywiście przerywaliśmy to pocałunkiem.

Jak zebraliśmy już wszystkie pieniądze to ustawiła się już kolejka z życzeniami. Pierwsi byli rodzice Łukasza.

- Dzieciaczki nasze kochane- pani Klara płakała, a pan Rafał ją tylko pocieszał słowami, bo w rękach trzymał wielkie pudło - Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia, nie sądziłam, że tak szybko się to wydarzy

- A to dla nas, mały upominek na pamiątkę

- Mały- zaśmiał się Łukasz- Dziękujemy- wyściskali nas i potem byli moi dziadkowie

- Kochani nasi, tak się cieszymy. Teraz już nie musimy się o ciebie martwić, wnusiu. Masz nowego opiekuna- mówiła babcia. Po dziadkach i rodzinie podeszli do nas nauczyciele ze szkoły.

- Marto, Łukaszu, pamiętam jak przyjmowałam twoje papiery do szkoły. Powiedziałeś wtedy, że będziesz się starał być dobrym i grzecznym uczniem. A tutaj uwiodłeś naszą Martunię- mówiła sekretarka - Ale tak się cieszę dzieciaki, moja córka ma 30 lat i nadal nie chce wychodzić za mąż. Dobra, do rzeczy chciałam wam życzyć wytrwałości w miłości, która od was emanuje. Normalnie nie mogłam się na was napatrzeć przy tym ołtarzu. Wszystkiego dobrego na nowej drodze życia

Zdziwiłam się na widok naszego dyrektora.

- Patrzę na was i jakby to było dzisiaj, że przyszliście do mnie w tej sprawie- mrugnął oczami - A potem dostałem wiadomości o operacji waszej córki i teraz zaproszenie na ślub. Wszystkiego dobrego młodzi, zajrzyjcie kiedyś do nas

Po życzeniach udaliśmy się do samochodu i prosto do lokalu.

~*~
Hejj!!
I jak?
Podoba Wam się?
Pozdrawiam i całuje Nataly :) :*
P.s. Uwierzcie mi ta sielanka niedługo się skończy hihi 😎

Kłamstwo ma krótkie nogiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz