Rozdział czternasty

1.2K 125 22
                                    

Kochani❤️, na stronie wydawnictwa NieZwykłe trwa przedsprzedaż "Kolekcjonera". Mam nadzieję, że skusicie się na historię Charelle, Huntera i Dextera🤩.
Miłego weekendu 😘❤️

Smak i zapach Leyi odurzył Renzo do tego stopnia, że tylko lata ćwiczeń uchroniły go przed utratą kontroli. W innym przypadku zerwałby z niej sukienkę i wbił fiuta w gorące wnętrze. Pragnął tego odkąd ją rozpoznał. Ta kobieta zapadła mu w pamięć, zalazła pod skórę, dodatkowo była pierwszą i jedyną, którą pocałował i to wywoływało w nim jakiś chory sentyment. Nie wierzył w te bzdety, dopóki na nią nie trafił.

Doskonale pamiętał moment, kiedy ponownie jej dotknął, kiedy przez jego ciało przetoczył się dreszcz podniecenia — zresztą ona też zareagowała na dotyk, i kiedy poznał tego przeklętego chłopaczka, bo facetem to go nazwać nie mógł. Gdyby nie charakter przyjęcia, rozniósłby Lawsona w pył. Dodatkowo nie mógł pozwolić, aby wuj, bądź ktokolwiek niepożądany dostrzegł jego zainteresowanie Leyą. A był nią zainteresowany, cholernie zainteresowany.

Teraz natomiast stała przed nim, dysząc ciężko, z pociemniałymi oczami — zarówno od pożądania, jak i ledwo tłumionej wściekłości, i wyglądała jak ucieleśnienie jego mokrych fantazji. Przez te dwa lata niewiele się zmieniła, choć włosy miała dłuższe a jej ciało nabrało apetycznie kuszących kształtów.

Pokręcił głową, robiąc krok w tył. Szarpnęła się, ale oprócz tego jednego gestu nie wykonała żadnego ruchu. Stała oparta plecami o ścianę i oddychała szybko. Ciemne, niemal czarne tęczówki prawie zlały się kolorem z rozszerzonymi źrenicami.

— Smakujesz tak, jak zapamiętałem, tesoro...

Widział gęsią skórkę, która wykwitła na odsłoniętych ramionach, gdy zlizał ze swoich palców jej soki, oczy także zdradzały podniecenie. Zaraz potem zmarszczyła brwi i w jej spojrzeniu zapłonął ogień. Tak, zdecydowanie była wściekła. Ta wersja kobiety niesamowicie mocno go nakręcała, dlatego, żeby wybić sobie z głowy chęć dokończenia tego, co z nią zaczął, schylił się po część leżącej na posadzce bielizny.

— Też chciałbym mieć coś twojego, gatita. — Uśmiechnął się, chowając do kieszeni spodni skrawek czarnej tkaniny.

W odpowiedzi cicho prychnęła. Poprawiła sukienkę, włosy i nie oglądając się na niego, ruszyła w kierunku drzwi.

Zdążył rzucić "do zobaczenia" zanim drzwi za Leyą z hukiem się zatrzasnęły.

Poprawił uwierającą w materiale spodni męskość i podążył za panną Smith, nie przestając się uśmiechać. Humor zdecydowanie mu się polepszył.

***

Renzo wiedział, że za wcześnie się ucieszył z poprawy nastroju, bo już po kwadransie przebywania na sali wszystko szlag trafił. Leya może i nie uśmiechała się, tak jak jeszcze na początku, podczas rozmów z Tatianą, ale spędzała czas w towarzystwie Lawsona, co go osobiście niesamowicie wkurwiało.

Przez większość imprezy tkwił przy długim barze skąd miał idealny widok na spory obszar pomieszczenia i popijał ulubioną whisky.

Po raz kolejny mocno zacisnął pięść, kiedy zobaczył Leyę na parkiecie w objęciach znienawidzonego przez niego skurwiela. W uważnej obserwacji nie przeszkadzała mu nawet narzeczona, która stale przebywała u jego boku, i która wciąż niewiele się odzywała. Ot, ozdoba mężczyzny, jak większość kobiet na tej sali. Idealnie wtapiała się w tło, nienagannie się prezentowała i zachowywała.

Nagłe pojawienie się ciotki przyjął z wyraźną ulgą, gdyż wreszcie pozbył się problemu, nie robiąc przy tym afery, a kiedy miejsce Natalie zajął Santiago, upił łyk, trzymanego w dłoniach trunku.

— Ten cały Olaf to ktoś z naszych? — zagaił.

— Nigdy nie miałeś problemów z pamięcią. — Tiago nadal niemiłosiernie go wkurwiał swoimi docinkami. Zaczął tuż po powrocie z łazienki, jakby doskonale wiedział, co tam zaszło. — Ma na imię Oliver.

— A ja mam na to wyjebane — warknął ostro.

— Nie wiem, co ci we łbie siedzi, ale nie, to nikt z naszego środowiska. Po prostu towarzyszy Leyi. Swoją drogą...

— Musimy porozmawiać, Renzo. — Nieznoszący sprzeciwu głos wdarł się pomiędzy braci.

Cesare miał tendencje do pojawiania się nagle i przerywania im rozmów. Doceniał to, co w przeszłości zrobił dla niego i Santiago, jednak coraz częściej myślał o sposobie pozbycia się go. Niestety jego śmierć pociągnęłaby za sobą katastrofalne w skutkach konsekwencje, w dodatku, gdyby ktoś wiedział, o czym myślał, już następnego dnia wyłowiono by jego zwłoki ze zbiornika wodnego odziane w betonowe buty. Nie bał się śmierci, ale musiał najpierw pomścić rodziców.

— Rozumiem, że ta sprawa nie może poczekać? — Renzo z nieskrywaną radością testował wytrzymałość wuja, zaraz jednak zreflektował się; jego niesubordynacja bądź też odmowa odbiłaby się w domu na Valerii, a do tego nie mógł dopuścić. — O czym chciałeś rozmawiać? — zapytał, kiedy znaleźli się z dala od gości w dość odosobnionym miejscu.

— Dlaczego, do cholery, dowiaduję się o twoim problemie z policją i to nie od ciebie? — Na pozór spokojny głos ciął powietrze wokół nich niczym brzytwa.

— Bo to nie jest twój problem. — Nie pozostał mu dłużny. — A wiesz o tym od kogo?

— To mało istotne.

— Ktoś robi mi koło dupy. Dla mnie to istotne.

— Potrzebujesz pomocy?

— Nie — padła krótka odpowiedź, po której Cesare w niezadowoleniu zmarszczył, już i tak pokryte gęstą pajęczyną zmarszczek, czoło.

— Dobrze.

Najwidoczniej wuj uważał rozmowę za skończoną, bowiem kilka sekund później nadal marszcząc zacięcie brwi wyminął go. Renzo odwrócił się za nim, widząc jak ten, nałożywszy na twarz maskę powleczoną ułudą, podchodzi do byłego burmistrza Seattle i uśmiecha się jak do najlepszego przyjaciela. Potrafił dobrze się kryć, strugając najznakomitszego członka tej społeczności. To dlatego pilnował, aby Cesare nie odkrył, że coś go łączyło z Leyą, bo był zdolny do wszystkiego, byleby tylko osiągnąć swój cel.

Wreszcie ruszył z miejsca, a stanąwszy ponownie przy barze, odszukał wzrokiem pannę Smith.

***

Zaciskanie szczęki stało się niemal tak samo częste jak zaciskanie pięści, o ile nie częstsze. Renzo niejednokrotnie miał ochotę wytargać Leyę z objęć tego skurwysyna, zabrać ją do siebie i nie wypuszczać z łóżka.

Opróżnił pospiesznie szklankę, wlewając do gardła kolejną porcję whisky. Nie pamiętał, kiedy ostatnio był tak wyprowadzony z równowagi, kiedy ostatnio to emocje nim kierowały i przeklinał w duchu, że do tego stanu doprowadziła go kobieta, ona.

W pewnym momencie pionowa kreska przecięła mu czoło, gdy dostrzegł Tatianę rozmawiającą z Leyą, na twarzy której pojawiło się zmartwienie, zaraz zjawił się też Oliver, pocierając ramiona ciemnowłosej.

Zamierzał ruszyć w ich kierunku, dowiedzieć, co takiego się wydarzyło, jednak wtedy obraz pary zastąpiła uśmiechnięta gęba brata. Niewiele brakowało, żeby stracił do niego cierpliwość, nie bacząc na to gdzie się znajdowali.

— Źle się poczuła — wyjaśnił, chociaż nie padło żadne pytanie — ale jutro z Tatianą jemy obiad w towarzystwie panny Smith, dołączysz do nas?

W tej samej chwili Leya odwróciła się i ich spojrzenia na zaledwie kilka sekund się skrzyżowały, po czym pospiesznie opuściła przyjęcie.

— Z ogromną przyjemnością — odpowiedział, a kąciki jego warg nieznacznie się uniosły.

Twitter: #kolumbijskieREVENGEmm

REVENGE. Kolumbijskie dziedzictwo #1 (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz