Rozdział trzydziesty drugi

1.1K 121 28
                                    

Leya nie potrafiła się uspokoić. Ręce drżały jej do tego stopnia, że zaczęła przypominać alkoholika bądź też narkomana na głodzie. Bała się; mimo wszystko nie chciała by Oliverowi stała się krzywda, nie przez nią. Renzo należał do niebezpiecznych mężczyzn, przynajmniej tak podejrzewała, więc strach o ludzkie życie, nawet takiej gnidy jaką okazał się jej były facet wykręcał jej wnętrzności na wszystkie strony i tylko ostatkiem sił udawało się jej nie zwrócić kolacji.

Kilkukrotnie próbowała dodzwonić się do Renzo, chcąc odwieść go od zamiarów, jakie miał w stosunku do Lawsona, ale mężczyzna nie odbierał telefonu.

Ponowne połączenie również nie przyniosło rezultatów. Odłożyła więc komórkę, przymykając na moment powieki, jednocześnie zassała głęboko w płuca haust powietrza, po czym powoli je wypuściła. Musiała zapanować nad ogarniającą ją paniką, bo nie mogła się teraz po prostu rozsypać.

Żeby zrobić coś z rękami, żeby zagłuszyć w pewien sposób myśli sięgnęła do czajnika, włączyła go, z szafki zaś wyciągnęła pojemnik z herbatą i kubek. Dłonie nadal drżały, nie uspokoiły się nawet wtedy gdy nalewała wodę, przez co część wrzątku rozlała się po blacie. Na szczęście dla niej obyło się bez poparzeń. Ta niezdarność paradoksalnie dała jej kilka sekund, może kilkanaście w których skupiła się na czymś innym niż strach. Zaraz potem myśli wypełniły się czarnymi scenariuszami, a wyobraźnia jeszcze bardziej ubarwiała makabryczne obrazy.

Wskazówki zegara poruszały się równomiernie, choć jak dla niej zbyt ślamazarnie, kiedy otępiałym wzrokiem się w nie wpatrywała. Czas płynął powoli, nie przejmując się jej stanem.

Leya podskoczyła nagle na dźwięk otwieranych drzwi, prawie upuszczając przy tym kubek. Nie chciała nawet myśleć, w jaki sposób tak łatwo dostawał się do jej mieszkania. Nie to było najważniejsze.

Renzo, gdy tylko ją zobaczył, podszedł bliżej i ani na chwilę nie spuścił z niej wzroku. Chciała zadać pytanie, jednocześnie wraz z tym obawiała się odpowiedzi. Znalazła się w dość patowej sytuacji.

— Bardzo boli? — Delikatnie dotknął jej policzka.

— Nie. Co z...

— Nie powinien był cię tknąć. — Z gardła Cardino wydostał się wściekły syk.

Zadrżała, nie w obawie przed mężczyzną, który przypominał teraz samego diabła, ale w obawie o los Lawsona. Nie chciała mieć go na sumieniu.

— Przepraszam. — Jego głos złagodniał. — Nie chciałem cię wystraszyć...

— Zrobiłeś mu...

— Jeszcze nie.

— Renzo...

— Nie miał prawa podnieść ręki na żadną kobietę, w szczególności na ciebie.

— Dlaczego w szczególności na mnie? — zadała pytanie, zanim zdążyła ugryźć się w język.

— Bo jesteś moja — odrzekł stanowczo, nawet się nie wahając.

— Nie jestem... — urwała, gdy niespodziewanie przytknął palec do jej rozchylonych warg i zacmokał przy tym z dezaprobatą.

— Za dużo dyskutujesz.

Zamierzała się sprzeciwić, jednak skutecznie zamknął jej usta roszczeniowym pocałunkiem. Całował ją łapczywie, zaborczo, niemal agresywnie a mimo to był przy tym niebywale delikatny. Nigdy nie przypuszczała, że można było uzyskać tak dwie skrajne emocje w jednej elektryzującej pieszczocie, dlatego bez wahania poddała się temu. Czerpała garściami z tej chwili, bo żaden mężczyzna prócz niego nie doprowadzał jej na skraj przepaści samym dotykiem, pocałunkiem, szeptem, spojrzeniem.

REVENGE. Kolumbijskie dziedzictwo #1 (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz