Rozdział osiemnasty

1.2K 123 44
                                    

Bonusik, Serducha 😁 tym razem z okazji urodzin mojej kochanej @Martastempniowska 😈 wszystkiego, co najlepsze, kochanie ❤️❤️❤️❤️❤️

Pierwszy pocisk, który opuścił komorę magazynku wprawił Renzo w stan ekscytacji. Uwielbiał ciężar broni, lekkie szarpnięcie, czy odrzut przy oddaniu strzału i zapach, delikatnie drażniący zmysł powonienia.

Przemieszczał się zwinnie między ścianami, zza których wyłaniały się specjalnie przygotowane makiety. Każda kula trafiała w sam środek czoła tekturowej postaci, nigdy nie pudłował, nigdy się nie wahał.

Kiedy dotarł do końca labiryntu opuścił broń i odłożył ją na niewielki metalowy stolik. Przelotnie tylko zerknął w stronę Matteo, rozmawiającego z Rafaelem. Rafael w końcu skinął i oddalił się, w chwili gdy do uszu Renzo przedostał się odgłos strzałów. Rutynowe ćwiczenia na strzelnicy były ich codziennością.

Bianchini skrócił dystans między nimi dzierżąc w dłoniach szarą teczkę, zaraz potem trafiła ona w ręce Renzo.

— Masz tutaj wszystko, co udało się znaleźć na Waylees. Dwa miesiące temu przeniosła się z San Jose, a poza tym nic specjalnego. Sądzisz, że będzie przeszkadzać?

Ze zdjęcia doczepionego do akt spoglądała na niego niebieskooka blondynka, młoda dziewczyna, w policyjnym mundurze. Diana Waylees została przydzielona do detektywa Manuela Lopeza, człowieka, którego Renzo od kilku lat miał w garści i który gorliwie zapewniał go, że poskromi zapędy funkcjonariuszki Waylees, chcącej przyskrzynić w szczególności jego.

— Zapewne będzie chciała się wykazać. Ja za kratkami to byłby dla niej murowany awans. Jest sama. — Popukał palcem w tekst na kartce. — Nie musi nikogo chronić, nie ma najbliższej rodziny a tym samym nie ma nic do stracenia.

— Nic prócz życia — dopowiedział Matteo.

— Lopez ma ją usadzić na dupie. Gdyby jednak tego nie zrobił... No cóż, mam dar przekonywania. — Kąciki ust Renzo drgnęły delikatnie, kiedy wzruszył ramionami, po czym zamknął teczkę. — Ktoś musi mieć ją na oku.

— Zajmę się tym.

Wychodząc z budynku przeznaczonego do ćwiczeń strzeleckich, zmrużył powieki. Słońce stało wysoko na niebie, dlatego bez wahania nasunął na nos przeciwsłoneczne okulary.

— Znalazłeś coś na Knoxa?

— Nadal nie rozumiem po co przy nim grzebiesz. Twój wuj na pewno...

— Cesare ma swoje powody, ja swoje. Znajdź coś.

— Facet oddaje w twoje ręce swój najcenniejszy skarb — zironizował. Matteo doskonale wiedział, jak Renzo zapatrywał się na to aranżowane małżeństwo i jak mu było do niego spieszno. — Ja na jego miejscu przyczepiłbym ci ogon. Na razie niczego nie zauważyliśmy, ale to nie oznacza, że tego nie zrobi.

— Wiem. Znajdź coś — powtórzył.

Znaleźli się wreszcie wewnątrz domu, gdzie owionął ich przyjemny chłód z klimatyzatorów. Gdyby nie one, posiadłość stałaby się jedną wielką sauną. Odetchnął głęboko, wciągając do płuc orzeźwiające powietrze i skierował się wprost do kuchni.

Sięgnąwszy po butelkę wody odprawił Matteo, marząc już tylko o prysznicu. Spocona koszulka kleiła mu się do torsu, w związku z czym odczuwał dyskomfort.

REVENGE. Kolumbijskie dziedzictwo #1 (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz