Rozdział dwudziesty dziewiąty

1K 113 39
                                    

Następny rozdział w środę❤❤❤


Ucieczka Leyi wcale nie zaskoczyła Renzo. Powoli zaczynał się do tego przyzwyczajać, bo odkąd tylko ją poznał umykała przed nim, chociaż była świadoma tego, że i tak ją odnajdzie. Tym bardziej teraz, kiedy ponownie ją poczuł, kiedy ponownie rozsmakował się w jej zapachu i cieple, nie zamierzał z niej zrezygnować.

Jego rozmyślania przerwało głośne chrząknięcie; nawet nie wiedział, że aż tak odpłynął myślami, zagłębiając się w rozkoszną przyjemność odczuwaną wraz ze wspomnieniami o Smith, jednocześnie grzebał widelcem w makaronie z owocami morza.

Przywdział na twarz maskę obojętności i nieznacznie się wyprostował.

Dzień wcześniej, tuż przed opuszczeniem przyjęcia Cesare nakazał, bo przecież nigdy nie prosił, stawić się na obiedzie. O ile jemu mógłby z premedytacją odmówić, tak towarzyszącej wujowi ciotce już nie. Kochał ją i szanował, więc ostatecznie się zgodził.

— Kochanie, nie smakuje ci?

Podniósł głowę, gdy padło pytanie. Valeria wpatrywała się w niego z niepokojem w ciemnych oczach, dlatego uśmiechnął się lekko, nie chcąc dokładać ciotce zmartwień.

— Przesadziłem wczoraj z alkoholem — wymyślił na poczekaniu. — A jedzenie jak zawsze pyszne.

— Ta koleżanka żony Santiago bardzo szybko opuściła przyjęcie. — Męski głos dotarł do uszu Renzo, ale to nie on sprawił, że mocno zacisnął pięść pod stołem.

Nie chciał, by Leya stała się tematem przy stole podczas obiadu ani przy innych spotkaniach czy w innych okolicznościach. Nie chciał, by wuj się nią zainteresował. Nie chciał, by w ogóle wymawiał jej imię.

Rozluźnił palce, po czym wbił paznokcie w udo. Zanim jednak się odezwał, głos zabrała kobieta, która była dla niego niemal jak matka.

— Z tego co mi wiadomo, panna Smith, Leya, bo to zapewne o niej mówisz — wtrąciła Valeria — znała tam tylko naszą drogą Tatianę.

— I?

Niezrażona tonem męża, wręcz ociekającym niezadowoleniem, spokojnie odpowiedziała:

— I nie czuła się komfortowo wśród tylu obcych ludzi. Pan Lawson również.

— To nie powód, aby opuszczać...

— Tak zdecydowali.

Przysłuchiwał się tej wymianie zdań i przez moment zastanawiał się czy nie trafił do jakiegoś równoległego świata. Nie dość, że Valeria jawnie, bez żadnego wahania przerwała Cesare, co spotkało się ze wzrostem ciśnienia, sądząc po poczerwieniałej twarzy seniora, to w dodatku rozmawiali o Leyi. O JEGO Leyi.

Renzo w porę zdołał doprowadzić się do porządku. Widział szybko unoszącą się klatkę piersiową wuja, więc postanowił zareagować.

— Byli gośćmi Arastowa, niech on się tym martwi — odparł chłodno. — Nie ma sensu dalej tego ciągnąć.

Cesare przeniósł wzrok na niego, dlatego też ciągnął szopkę dalej i jakby od niechcenia rzucił kolejnym pytaniem:

— Stary Francesco żyje dzisiaj? Już pod koniec ledwo trzymał się na nogach.

— Jeszcze z nim nie rozmawiałem. — Na twarzy mężczyzny ukazał się kpiący grymas. — Znając jego słabą kondycję będzie umierał przez kolejne dwa dni. Swoją drogą, powinieneś zostać w Seattle na kilka dni, może dłużej?

REVENGE. Kolumbijskie dziedzictwo #1 (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz