Rozdział trzydziesty piąty

1K 101 18
                                    


Renzo opuścił sztangę i złapał za leżący obok ręcznik, którym zaraz przetarł spoconą twarz. Oddychał ciężko, ale był jednocześnie zmęczony jak i rozluźniony. Dochodziła dopiero siódma rano, więc podejrzewał, że Leya jeszcze śpi, zwłaszcza po tak intensywnej nocy. Na samo jej wspomnienie, i tego, czego się dopuszczali przez ostatnie dwa dni, dreszcz podniecenia spłynął mu po kręgosłupie.

Nie kłóciła się, kiedy zaproponował jej spędzenie czasu w jego penthousie, chociaż wyraźnie dostrzegł ku temu chęć. W ostateczności zgodziła się spędzić jedną noc u niego. Z jednej nocy zrobiły się dwie i szczerze miał nadzieję na kolejne. Swoją narzeczoną się nie przejmował, ba, nawet o niej nie myślał, mimo że coraz częściej zastanawiał się jak wykręcić się od tego małżeństwa. Leya miała wszystko to, czego potrzebował. Nie pamiętał kiedy ostatnio był tak zrelaksowany, kiedy ostatnio tak beztrosko się śmiał. Nie wspominając już o tym, że żadna do tej pory nie wywarła na nim aż takiego wrażenia, żadna nie wprowadziła zamieszania w jego poukładane życie.

Podniósł się z ławeczki i kilka minut później ostrożnie otwierał drzwi sypialni. Kobieta nadal spała, co potwierdził jej spokojny oddech. Chwilę się jej przyglądał, obserwując twarz, po czym skierował się do łazienki. Lodowate krople, które zetknęły się z jego gorącą skórą wywołały przyjemny dreszcz, zaraz potem strumień wody stał się cieplejszy. Odwrócił głowę, kiedy dotarł do niego odgłos, lekko zniekształcony przez szum. Leya kroczyła ku niemu, uśmiechając się szelmowsko, po drodze gubiąc koszulkę, w której spała. Nie ruszył się z miejsca, czekał na jej ruch. Gdy stanęła tuż za nim i objęła go w pasie, uśmiechnął się, a z jego gardła wydarło się ochrypłe sapnięcie. Przymknął powieki, czerpiąc przyjemność z tego drobnego gestu. Jej piersi rozpłaszczyły się na jego plecach, a drobne palce muskały skórę na torsie pokrytym tatuażami. Odchylił głowę. Chwilę później Smith przemieściła się, stając tuż przed nim i tym razem nie czekał. Przywarł do jej ust, całkowicie zatracając się w tym pocałunku. Nie było w nim gwałtowności czy też towarzyszącej wcześniejszym zbliżeniom zaborczości, ale to nie umniejszało emocjom, jakie się w nim kotłowały. Bez wahania poddał się im.

Pół godziny później zerknął w stronę otwierających się łazienkowych drzwi. On już zdążył się ubrać.

— Dzisiaj wracam do siebie... — zaczęła i zmarszczyła brwi, kiedy dostrzegła wyraz jego twarzy. — Renzo, mam swoje mieszkanie i pracę, nie zamkniesz mnie w klatce tylko dlatego, że ze sobą sypiamy...

Nie był zadowolony i najchętniej zmusiłby ją do całkowitego posłuszeństwa, ale zdecydowanie bardziej podobała mu się ta część niej, która się z nim sprzeczała, była zadziorna i stawiała na swoim.

— To nie jest "tylko ze sobą sypiamy" i nie zamierzam cię zamykać — wypowiedział, chociaż trudno było mu się do tego przyznać.

— Więc skoro wyjaśniliśmy sobie tę kwestię...

— Teraz zjemy śniadanie, a później... — zawiesił głos, widząc jak na ramionach kobiety pojawia się gęsia skórka.

O tak, miał nad nią władzę, jej ciało wyraźnie dawało mu tego dowody i uśmiechnął się pod nosem. Zaraz potem Leya zmniejszyła między nimi dystans, popychając go na łóżko.

Wrócił do rzeczywistości rozpamiętując wspomnienia sprzed kilku godzin, spędzonych w jego apartamencie. Siedział teraz w gabinecie i nieobecnym wzrokiem wpatrywał się w widok za oknem, ale wcale go nie dostrzegał. Jego myśli bezustannie krążyły wokół Leyi i gówna, w jakie uwikłał się przystając na propozycję Cesare.

REVENGE. Kolumbijskie dziedzictwo #1 (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz