Rozdział pięćdziesiąty pierwszy

876 112 12
                                    

Robaczki❤️ Z przyczyn osobistych mój pobyt w Polsce przedłuży się jeszcze o tydzień, a co za tym idzie, wszystkie daty publikacji przesuną się😔 przepraszam Was najmocniej😘 mam nadzieję, że cierpliwie na mnie poczekacie ❤️❤️❤️


Wchodząc do swojego mieszkania, Leah zaciągnęła się chłodnym powietrzem. Włosy lepiły jej się do czoła, tak samo jak koszulka, więc priorytetowo musiała wziąć prysznic.

Dopiero stojąc pod deszczownicą, pozwoliła sobie na zalewające umysł myśli, bo w pracy działała na pełnych obrotach, byleby tylko wyłączyć się na przygniatające ją ostatnio problemy.

Powoli przyzwyczajała się do stanu, w jakim obecnie tkwiła. Nie była zadowolona z faktu, że Renzo w taki sposób ją potraktował, że nie zachował się jak dojrzały mężczyzna, bolało ją to. Jednak bardziej bolała ja świadomość tego, że ją do siebie przyzwyczaił, że stał się dla niej kimś ważnym i po prostu ją olał, bez jakiegokolwiek wyjaśnienia. Każdego kolejnego dnia czekała na wiadomość od niego, a gdy budziła się i nie dostawała żadnej, zaciskała zęby, wstawała do pracy i przyoblekała na twarz maskę z uśmiechem, udając, że wszystko jest okay. Nie było.

Sprawa z matką też nie jawiła się różowo. Nadal nie odzywała się do niej, bo nie potrafiła jeszcze z nią rozmawiać, a urażona duma za każdym razem odrzucała próby jakiegokolwiek kontaktu.

Zerwała w końcu cienką nić, łączącą ją z falą nieprzyjemnych wspomnień, potrząsając delikatnie głową. Chciała móc złapać oddech, spokojnie funkcjonować. Tak, to były dobre marzenia, jednak nie umiała ot tak zapomnieć.

— Weź się w garść — sapnęła do siebie, gdy już znalazła się przed lustrem.

Tafla szkła ukazywała twarz, której nie rozpoznawała. I chociaż fizycznie nikt nie dostrzegał zmian, jej oczy nie miały już w sobie znajomego blasku.

— Weź się w końcu w garść! — powtórzyła mocniej.

Tak zamierzała zrobić.

Znalazłszy się w salonie, włączyła telewizor i przeszła do kuchni. Upijała właśnie zimnej wody, kiedy męski, twardy głos rozszedł się po ścianach mieszkania.

—...W Medellín wciąż trwa walka. Ludzie wyszli na ulicę, gdy dotarła do nich wiadomość o śmierci Raula Costy, narkotykowego bossa, który w ostatnich latach...

Słowa docierały do niej, jakby znalazła się pod wodą, a serce załomotało jej w piersi wraz z usłyszeniem znienawidzonego nazwiska. Wpatrywała się tępo w obraz przesuwający się na ekranie telewizora, jednak ten rozmazywał się do tego stopnia, że niewiele widziała.

Raul Costa zginął. Mężczyzna, który ją spłodził, nie żyje.

Niemal bezwiednie złapała za telefon, nie słysząc już słów dziennikarza i zadzwoniła do matki. Telefon był wyłączony, od razu natrafiła na pocztę głosową. Nie zostawiając żadnej wiadomości, rozejrzała się po mieszkaniu i uświadomiła sobie, że jest jej tu za ciasno, że ostatnie tygodnie były jak roller-coaster, dusiła się od nadmiaru emocji.

Strzelnica. Ta myśl od razu przejęła nad nią kontrolę, sprawiła, że bez zastanowienia sięgnęła po telefon. Sam odebrał po trzech sygnałach.

— Whining.

— Cześć, Sam.

— Mam nadzieję, że masz dobre usprawiedliwienie na swoją nieobecność w ostatnich tygodniach? — Zaśmiał się cicho.

— Nie lubię cię okłamywać, bo zawsze wiesz, kiedy to robię.

— To się nazywa dar. Czego potrzebujesz?

REVENGE. Kolumbijskie dziedzictwo #1 (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz