Odgłos wystrzałów wybrzmiewał w uszach Leyi, jakby znajdowała się pod wodą, jakby otaczała ją niewidzialna bańka. Nie potrafiła się skupić, ale nie wiedziała dlaczego. Nic nadzwyczajnego się jej dzisiaj nie przytrafiło, ot dzień jak co dzień. I chociaż bezmyślnie naciskała na spust i miała wrażenie, że niepotrzebnie tutaj przyjechała, to jednak jakimś magicznym sposobem udawało jej się trafiać w głowę na papierowej tarczy.
To nie magia, a lata spędzone na strzelnicy — podsunęła jej podświadomość.
Zsunęła w końcu słuchawki, odłożyła broń i nacisnęła na przycisk, który znajdował się na ściance boksu.
— Niezłe oko — usłyszała za sobą kobiecy głos.
Nie odrywając ręki od guzika, odwróciła głowę. Za nią stała ładna blondynka i uśmiechała się przyjaźnie. Leya nie znała jej, nigdy jej nie widziała, ani nie kojarzyła z tym miejscem, więc naturalnym była dla niej nieufność względem kobiety.
— Dzięki.
— Często tutaj bywasz? — zagaiła ponownie, niezrażona mało przyjaznym i niezbyt zachęcającym zachowaniem Leyi.
— Zdarza się od czasu do czasu.
— Naprawdę dobrze strzelasz. — Wskazała na tarczę. — Diana. — Wyciągnęła rękę, przez co nie pozostało jej nic innego jak odwzajemnienie gestu.
— Leya.
— Powinnyśmy kiedyś umówić się i postrzelać razem.
Jakiś cichy głosik, ostrzegawcza lampka delikatnie zamrugała w umyśle, sprawiając, że jej czujność się wzmogła.
— No wiesz, my, kobiety, musimy trzymać się razem, prawda? — Diana pospieszyła z wyjaśnieniem, jakby to zdanie miało wytłumaczyć dziwne zachowanie.
Leya przytaknęła, choć temu gestowi daleko było do szczerości, po czym zabezpieczyła broń i schowała ją do niewielkiej srebrnej kasetki.
— Przepraszam cię, ale naprawdę się spieszę. — Złapała za swoje rzeczy. — Miło było cię poznać, do zobaczenia.
Odwróciła się, nie czekając na odzew ze strony kobiety, jednak wyraźnie wyczuwała na plecach jej palące spojrzenie.
Zachowanie tej całej Diany nie wzbudzało zaufania, wręcz przeciwnie: wzmagało czujność.
I wtedy wpadła jej do głowy niepokojąca myśl, której nie potrafiła zignorować i która zdominowała wszystkie inne myśli.
— Cholerny Cardino — mamrotała pod nosem, wsiadając za kierownicę.
Podejrzewała, że skoro Renzo doczepił jej ogon, to posunął się też do znalezienia jej nowej przyjaciółki w postaci tej przeklętej Diany.
Leya oderwała myśli od wydarzeń sprzed kilku godzin i zerknęła za siebie, upewniając się, że ludzie Renzo nie podążają za nią. W tylnej szybie taksówki nie zauważyła znajomego samochodu, więc wypuściła spomiędzy warg drżący oddech i spojrzała w stronę skąd dochodziło ciche nucenie. Kierowca nie zagadywał jej, za co była mu wdzięczna, za to podgłośnił nieznacznie muzykę. Znany utwór popłynął z głośników, wypełniając przestrzeń przyjemnym brzmieniem, ale nie potrafiła skupić się na tekście. Wciąż w głowie odtwarzała spotkanie na strzelnicy i nadal dochodziła do wniosku, że była to sprawka Renzo.
Czuła wściekłość, rozgoryczenie i Bóg raczył wiedzieć, co jeszcze, bo nie lubiła być kontrolowana, a Renzo, mimo zapewnień, że nie zamierzał zamykać jej w złotej klatce, właśnie to robił. Przez cały tydzień starała się ignorować czarny, podążający za nią krok w krok samochód, ale dzisiejsze wydarzenia przepełniły czarę goryczy. Dlatego też wymknęła się wyjściem przeciwpożarowym, by udowodnić nie tylko jemu, ale i sobie, że nie jest jego marionetką i nie tak łatwo podporządkować ją sobie. Dziecinne? Być może, ale w tamtym momencie nie myślała logicznie.
![](https://img.wattpad.com/cover/304043290-288-k736534.jpg)
CZYTASZ
REVENGE. Kolumbijskie dziedzictwo #1 (ZAKOŃCZONE)
RomanceNie od dziś wiadomo, że zemsta najlepiej smakuje na zimno. Renzo Cardino całe swoje życie podporządkował chęci zemsty. Latami uczył się cierpliwości, próbując odnaleźć spadkobiercę największego wroga, aby uderzyć w jego słaby punkt. Jedno przypadkow...