Rozdział trzydziesty siódmy

997 112 22
                                    


Renzo z wypisanym na twarzy zdumieniem wpatrywał się w samochód, który zaparkował tuż przy frontowych drzwiach. Powiedzieć, że był zaskoczony to jakby nie powiedzieć nic. Doskonale wiedział, że Santiago z Tatianą wrócili z podróży poślubnej dzień wcześniej, ale nie spodziewał się ich w Houston. Sądził, że brat najpierw będzie chciał nadrobić zaległości w hotelu. Narzekać nie zamierzał, więc uśmiechnął się, gdy tylko zobaczył wysiadającą parę.

— No proszę, proszę, kogo ja widzę. — Nie kryjąc zadowolenia, poklepał brata po plecach. — Mogłeś mnie poinformować. Osobiście bym was odebrał.

— I gdzie w tym zabawa — parsknął Tiago, przenosząc wzrok na żonę, stojącą u jego boku, wyprostowaną niczym struna.

Renzo również skupił na niej swoją uwagę.

Tatiana nadal wyglądała tak, jakby się go bała, a przecież nie powinna. Stanowiła teraz jego rodzinę, najbliższą tuż po Santiago, dlatego miał nadzieję, że w końcu przestanie truchleć na każdy jego ruch czy słowo i zrozumie, że z jego strony nic jej nie groziło.

— Wypoczęliście, czy mój brat dał ci popalić?

Lekkie rumieńce, które przyozdobiły twarz kobiety i speszone spojrzenie, dały mu pewność, że Tiago dopiął swego.

— Odpoczęliśmy — odpowiedziała po chwili zawahania.

— Chodźcie, poproszę Marcelę, żeby przygotowała dla nas kolację.

— Nie trzeba. Tatiana chciałaby się tylko odświeżyć. — Santiago objął żonę w talii, delikatnie popychając ją w stronę chłodnego wnętrza domu.

— Twój pokój...

— Znam drogę, zaraz do ciebie zejdę — przerwał mu z szerokim uśmiechem na twarzy.

Renzo pokręcił głową, patrząc za oddalającą się parą.

Doskonale wiedział, że będzie musiał przekazać bratu wszelkie informacje jakie do tej pory zdobył więc wszedł do gabinetu i od razu skierował się w stronę szklanego stolika, na którym równo poukładane zostały butelki z alkoholem. Złapał za dwie szklanki po czym zajął miejsce za biurkiem. Przez chwilę bębnił palcami w blat, zaraz potem zrezygnował i zaczął przeglądać maile, bo podejrzewał, że Tiago prędko się nie pojawi. Zdołał również poinformować Victora, że tego wieczoru nie pojawi się w kasynie.

Zaskoczeniem było dla niego, że kilka minut później, jak gdyby nigdy nic Tiago wszedł do pomieszczenia. Szeroki uśmiech i potargane lekko włosy były jedynymi oznakami, że braciszek coś ugrał w ciągu tak krótkiego czasu.

— Już? — Uniósł brwi.

— Wiesz już, kto podrzucił ci pod drzwi trupa? — Tiago rozsiadł się w fotelu i sięgnął po szklankę, którą mu podsunął, ignorując jego pytanie. Wyglądał na rozluźnionego, jednak oczy zdradzały pełne skupienie.

— Na nagraniu gówno widać. Na szczęście psiarnia, a przede wszystkim pewna upierdliwa blondyneczka przestała plątać mi się pod nogami. Wciąż nad tym pracują, ale wątpię żeby cokolwiek znaleźli. — Upił łyk trunku, po czym odchylił głowę. — Ktoś chciał, żeby policja dobrała mi się do dupy i mu nie wyszło.

— To wcale nie oznacza, że da sobie spokój. Pytanie tylko, kto z nami zadziera.

Ciche pukanie dotarło do ich uszu, przez co oboje spojrzeli w stronę drzwi.

— Proszę!

Kiedy w utworzonej szparze pojawiła się głowa Tatiany, Tiago momentalnie zerwał się z fotela.

REVENGE. Kolumbijskie dziedzictwo #1 (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz