10

125 5 0
                                    

Z okazji urodzin bliźniaków, przyjaciele rodzeństwa zorganizowali im huczną imprezę w pokoju wspólnym Gryffindoru, który został magicznie powiększony na ten wieczór. Nie obyło się bez wspólnego zdmuchnięcia świeczek z tortu przez rodzeństwo, co zapoczątkowało wszystkim znane i głośno odśpiewanie ,,sto lat", a także bez bólu głowy na następny dzień, chodź Aries musiała przyznać, że w tym roku nie zabalowała tak hucznie jakby tego chciała. Cały czas dobijała ją sprawa z Regulusem i choć postanowiła odpuścić – jak to dziewczyna nazwała - misie ratowania Rega, to dalej martwiła się o niego tak samo. Syriusz za to starał się zabalować jak tylko mógł, by zapomnieć o problemach, które dosięgnęły jego i jego rodzeństwo w tak młodym wieku.

- Jeszcze raz wszystkiego najlepszego Aries, czego tylko sobie wymarzysz. - powiedział Remus dzień po imprezie, wręczając przyjaciółce prezent urodzinowy, na co dziewczyna uśmiechając się przytuliła chłopaka dziękując mu. Remus na taki gest delikatnie się spiął, lecz po chwili sam objął dziewczynę. Cała paczka postanowiła dać prezenty rodzeństwu od razu po imprezie, a z przyczyny ,,delikatnej" nietrzeźwości przyjaciół, wręczenie prezentów odbyło się następnego dnia rano, w dormitorium Huncwotów.

Aries od razu po skończonym przytulasie, rozerwała kolorowy papier ozdobny, ciekawa co wręczył jej przyjaciel w prezencje.

- O jajku, jaki ładny. - powiedziała przytulają do siebie pluszowego, czarnego pieska.

- Jest specjalnie zaczarowany tak, że wie jakie emocje czuje dana osoba w danej chwili i w zależności od uczuć tej osoby może na przykład się ogrzewać. Jest do niego przyczepiona kartka z instrukcją.

- Dziękuję Remus. - powiedziała. - Syriusz patrz jaki słodki piesek. - powiedziała do brata na co ten parsknął śmiechem i pokręcił głową na boki w znak nie dowierzania.

- Ciekawe skąd pomysł na czarnego psa co Remus? - zapytał patrząc na zielonookiego.

- No ciekawe, nie powiem. - dodał James.

- Hmmm, ja się zastanawiam dlaczego nie na przykład wilczek? Albo szczurek? Albo na przykład łoś? - dodał Peter.

- Nie łoś tylko jeleń. - powiedział ,,oburzony" James.

- A mogłem kupić wilczka. - powiedział tym razem Remus. - Łosie potrafią być strasznie nadpobudliwe, tak samo jak psy.

- Nie prawda. - powiedział James i Syriusz naraz.

- Wy pracujecie w ukryciu w jakimś zoo? czy co? - zapytała w końcu Dorcas.

- Oni mają zoo na miejscu. - powiedziała Aries patrząc na pokój chłopaków, w którym jak podejrzewała, działo się mnóstwo dziwnych rzeczy, nie chciała chyba nawet wiedzieć jakich.

- Hej, nie prawda. - powiedział Syriusz. - Ciekaw jakie zoo dzieje się u was w pokoju. - na słowa chłopaków dziewczyny wspólnie spojrzały na siebie po czym parsknęły głośno śmiechem. Różne rzeczy robiły gdy były same we dwie w dormitorium.

- A żebyś wiedział. - powiedziała Dorcas posyłając Aries roześmiane spojrzenie.

*****

Czas w Hogwarcie mijał strasznie szybko. Nim się obejrzeli była już połowa listopada.

Tego dnia miał odbyć się mecz quidditcha. Rywalizować miał Hufflepuff ze Slytherinem.

Zazwyczaj było tak, że Aries siadała na trybunach razem z Dorcas, Remusem, Syriuszem, Peterem i Jamesem, tak było i tym razem. Całą grupą usiedli w przednich ławkach, by dobrze obserwować mecz.

Aries kibicowała Puchonom, chodź wewnętrznie trzymała kciuki również za swojego brata, który był na pozycji szukającego Slytherinu.

Mecz rozpoczął się uściśnięciem dłoni obydwu kapitanów oraz słowami Pani Hooch – ma być to czysta i ładna gra – co oczywiście nigdy nie miało miejsca, gdy na boisku byli gracze Slytherinu.

Aries bardzo lubiła oglądać mecze quidditcha, chodź sama nie chciała grać w drużynie sądząc, że nie nadaje się do uprawiania jakiegokolwiek sportu. Myślała kiedyś o tym, że z chęcią by komentowała mecze, lecz to stanowisko było zajęte przez Johnny'ego Jordana, a Aries musiała mu przyznać, że był w tym świetny. Liczyła też na to, że gdy chłopak skończy szkołę – to jego ostatni rok nauki w Hogwarcie – to będzie mogła zająć jego stanowisko, co było jej malutkim marzeniem.

Gra była dość zacięta, a mecz - po około godzinie czasu - skończył się wygraną ślizgonów. Oznaczało to, że następny mecz gryfoni rozegrają właśnie z nimi. Oczywiście James, Syriusz i Dorcas byli niezbyt zadowoleni z wygranej ślizgonów, co podkreślili głośnym buczeniem. Aries była za to poniekąd dumna z Regulusa za złapany znicz, jednak i tak wolała wygraną puchonów.

- No już, przecież to nie koniec świata. -powiedział Remus w drodze powrotnej do zamku. - To nie pierwszy i ostatni mecz wygrany przez ślizgonów.

- Gdyby Regulusa nie było w ich drużynie, może aż tak bardzo bym się tym nie przejął. - powiedział na głos Syriusz. Na słowa brata Aries wyraźnie się zdziwiła. Bliźniak od jakiegoś czasu nie wspominał o swoim młodszym bracie, tak jakby on w ogólne nie istniał. Posłała mu pytające spojrzenie na co on tylko wzruszył ramionami idąc dalej.

,,Ciekawe jak tam u Regulusa" – pomyślała dziewczyna.

*****

- Co czytasz? - zapytała Aries w pół leżącego w pół siedzącego na kanapie w pokoju wspólnym Remusa, na pytanie dziewczyn chłopak pokazał jej okładkę książki.

- Szczerze, niezbyt ciekawa. Myślałem, że będzie lepsza. - powiedział.

- Czytałam jej jedną książkę, skaliste rysy, czy jakoś tak. - powiedziała. - niby wszystko fajnie i w ogóle ale jej styl pisania do mnie nie przemawia. Jest strasznie chaotyczny. - dodała siadając obok niego i kładąc na stoliku podręcznik od zaklęć, razem z atramentem, piórem i kałamarzem.

- Tak, zgadzam się. Gdyby nie to, to by była naprawdę fajna książka. - powiedział przymykając książkę. - Co piszesz?

- Wypracowanie o zaklęciu Portus. - odpowiedziała. - Jak skończę przejdziemy się na spacer? - zaproponowała.

- Jasne. - odpowiedział posyłając jej uśmiech. - Pomóc ci?

- Na spokojnie. Poczytaj sobie jeszcze. W razie co będę pytać. - odpowiedziała z uśmiechem na buzi.

Tak jak Aries powiedziała, szybko uwinęła się z napisaniem wypracowania, zajęło jej to około piętnastu minut. Powiedziała przyjacielowi, że pójdzie szybko odnieść pracę do dormitorium i wziąć ciepły płaszcz, na co chłopak skinął głową sam wstając, żeby odnieść swoją książkę oraz ubrać się w cieplejsze ubrania.

Przed rozpoczęciem kolacji, mieli jeszcze godzinę czasu. Samo zejście z wieży zajęło im około dwudziestu minut.

Na Hogwarckich błoniach o tej porze roku, dało się zauważyć mnóstwo kolorowych liści spoczywających na ziemi, a już niedługo ten widok miał się zamienić na piękny zimowy krajobraz.

Dwójka przyjaciół przez cały czas utrzymywała rozmowę o wszystkim i o niczym, co jakiś czas wybuchając śmiechem.

- Jakie masz plany na święta? - zapytała w pewnym momencie Aries.

- Spędzę je pewnie z rodzicami w domu. Może przyjedzie do nas nasza babcia z dziadkiem, ale nie mam pewności.

- A jak u twojej mamy? Trochę lepiej się czuje? - zapytała dziewczyna ze szczerym zmartwieniem. Bardzo lubiła mamę przyjaciela i życzyła jej jak najlepiej. Na jej pytanie Remus delikatnie się spiął. Fakt był taki, że jego matka miała się dobrze, ale przez ,,futerkowy problem" chłopaka, często mówił, że jedzie odwiedzić swoją ,,chorą" matkę. Oczywiście huncwoci po pewnym czasie odkryli tajemnice przyjaciela, wspierając go i pomagając mu jak tylko mogli, za co Remus był im bardzo wdzięczny.

- Ostatnio czuje się lepiej. - powiedział. - A ty jak się czujesz?

- Ja? Jest wszystko dobrze. - odpowiedziała. - A ty jak się czujesz? Jesteś strasznie blady. Może wrócimy już do zamku? Napijesz się ciepłej herbatki. - zaproponowała zmieniają przy okazji temat, co Remus od razu wyczuł, nie chciał jednak naciskać na przyjaciółkę, za co Aries była mu bardzo wdzięczna. Dziewczyna nie lubiła rozmawiać o swoich uczuciach, czego nauczyła się w swoim własnym domu.

,,Ciekawe jak czuje się Regulus..."



Nasza era - huncwoci - Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz