11

110 4 0
                                    

Mecz gryffindoru ze slytherinem zbliżał się nieubłaganie szybko, co dało się zaobserwować po Jamesie oraz reszcie członków drużyny domu lwa.

Kapitan drużyny robił treningi prawie codziennie, przez co inni gracze chodzili cały czas padnięci.

- James, idź się zdrzemnij. - zaproponowała Aries martwiąc się o przyjaciela. Dziewczyna siedziała razem z chłopakiem, Dorcas, Remusem i Syriuszem w pokoju wspólnym na kanapach przed kominkiem grając w eksplodującego durnia i szachy czarodziejów. Peter powiedział, że wyszedł spotkać się z jakąś dziewczyną na herbatkę w kuchni, na co reszta przyjaciół wyszczerzyła się od ucha do ucha życząc mu powodzenia, na ich słowa Peter oblał się szkarłatnym rumieńcem, po czym cicho dziękując, wyszedł przez obraz Grubej Damy.

- Niedługo kolacja, nie opłaca mi się. - powiedział opierając się o oparcie fotela, na którym siedział, i przytulając czerwoną poduszkę.

- Przyniesiemy ci coś z wielkiej sali. - powiedział Syriusz. - Idź bo zaraz padniesz.

Na jego słowa chłopak wstał z fotela dziękując przyjaciołom, na co ci pokiwali mu głowami i życzyli dobranocy.

*****

W końcu nadszedł dzień meczu. Była to końcówka listopada i na dniach miał spaść śnieg co czyniło ten mecz ostatnim w tym roku.

Aries razem z całą paczką udali się w stronę boiska. Po życzeniu Jamesowi powodzenia, zostawili go w szatni dla graczy gryffindoru, a sami udali się na trybuny.

Dziewczyna cały mecz trzymała kciuki za Jamesa i całą drużynę jej domu, ale także za Regulusa, z którym nie zamieniła ani jednego słowa od pamiętnego dnia w hogsmeade.

Gra była bardzo zacięta, obie drużyny szły łeb w łeb.

James co chwilę łapał kafle sam rzucając go innym osobom z drużyny lub samemu trafiając do obręczy, na co przyjaciele zgodnie bili głośne brawa.

Regulus za to cały czas krążył na miotle ponad wszystkich graczy i szukając pośród nich małą, złotą piłkę ze skrzydełkami.

Tego dnia pogoda była bardzo zmienna, co nie ułatwiało gry w quidditcha. W jednym momencie wychodziło słońce, w drugim padał deszcz, a w kolejnym wiał silny wiatr.

W tle było cały czas słychać głos komentatora – Jordana – który idealnie opisywał cały przebieg meczu, co jakiś czas rzucając w stronę gryfonów pozytywne uwagi, widocznie faworyzując ich, za co McGonagall co chwilę zwracała mu uwagę.

Mecz w końcu skończył się wygraną gryfonów – 380:230 – co oczywiście rozpoczęło imprezę w pokoju wspólnym.

*****

Kilka dni po meczu Aries postanowiła przejrzeć cały podręcznik jej matki. Liczyła na odnalezienie czegoś ciekawego.

Wzięła książkę ze sobą do pokoju wspólnego i usiadła na kanapie obok Remusa i Petera. James i Syriusz w tym czasie byli na szlabanie, a Dorcas ze swoim nowym chłopakiem - Arthurem.

- Kto wygrywa? - zapytała przyjaciół grających w szachy czarodziejów.

- Peter. - powiedział Remus. - Jest strasznie w to dobry. - dodał, a na jego słowa glizdogon się delikatnie zawstydził.

Dziewczyna uśmiechnęła się na reakcje przyjaciele, siadając obok Remusa. Otworzyła książkę na pierwszej stronie, zaczynają powoli ją kartkować, przy tym uważnie przeglądając dokładnie każdą stronę.

Na pierwszych piętnastu stronach nic ciekawego nie znalazła, lecz im dalej zaglądała tym więcej zauważała notatek matki, czy też różnych rozmów, a nawet kawałki pergaminów z jakimiś bazgrołami czy ten innymi rozmowami, a nawet znalazła dwa ocenione wypracowania, jedno z eliksirów ocenione na powyżej oczekiwań a drugie z runów, za które jej matka dostała wybitny.

Nasza era - huncwoci - Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz