26

123 4 4
                                    


Nastał w końcu początek lutego, który Aries przywitała z przyjemnością, po jakże emocjonalnym styczniu.

Plotki o Remusie i Aries już ucichły. Syriusz i nastolatka byli dalej zgranym rodzeństwem, a Dorcas miała bardzo ważną rzecz do powiedzenia, którą koniecznie w tej chwili musiała się podzielić z Aries.

- Dziewczyno, jest zima, zaraz będzie ciemno, błagam chodźmy gdziekolwiek tylko nie na dwór. - błagała Black.

- Daj spokój, mamy różdżki, nic nam się nie stanie, a ja potrzebuje świeżego powietrza.

I w taki oto sposób Dorcas wyciągnęła Aries na dwór.

Było już po zajęciach lekcyjnych, więc godzina była już dość późna, a że była zima, to na dworze szybko robiło się ciemno. Słońce właśnie skłaniało się ku zachodowi, barwiąc niebo na różne odcienie koloru czerwonego i żółtego.

Dziewczyny kierowały się w stronę boiska do quidditcha, na którym James miał właśnie trening i gdzie najprawdopodobniej znajduje się reszta ich paczki przyjaciół.

- To o czym chciałaś porozmawiać? - zapytała Aries. Dorcas cicho westchnęła, po czym powiedziała.

- Martin mnie zdradza. - odpowiedziała.

- Co!? - zaskoczona Aries spojrzała na przyjaciółkę. - Jebany gnój. Merlin go chyba nie lubi, że takie rzeczy robi.

- Zobaczyłam jak się migdolił z Emilią Jones na piątym piętrze. - odpowiedziała Dorcas.

- I to jeszcze z nią? - zapytała. - Zerwałaś z nim?

- Jeszcze nie, nie miałam kiedy. - odpowiedziała. - Naprawdę go lubiłam. - w oczach Meadowes pojawiły się łzy. Aries szybko się zatrzymała i przytuliła przyjaciółkę.

- Jakoś Ci pomóc?

- Nie wiem sama. Muszę z nim zerwać i to jak najszybciej. - stwierdziła kładąc czoło na ramieniu przyjaciółki. Po chwili, gdy Dorcas zdążyła ochłonąć, obie się wyprostowały i powolnym krokiem ruszyły w stronę boiska, w międzyczasie zostały zmuszone do oświecania sobie drogi różdżkami, gdyż słońce zdążyło już zajść za horyzont ziemi.

Aries co chwilę spoglądała na przyjaciółkę, sprawdzając jak wygląda dziewczyna, czy znów nie zaczyna płakać.

Dorcas była jedną z tych dziewczyn, które nie pokazywały swoich słabości i to był jeden z minusów charakteru dziewczyny, nikt nigdy nie był w stanie stwierdzić, czy dziewczyna jest smutna, czy przeżyła coś okropnego. Często trzymała negatywne emocje w sobie.

Samo dojście do boiska zajęło dziewczyną dobre dwadzieścia pięć minut, a śnieg, który właśnie w tym momencie postanowiła padać, spowalniał ten proces.

- Że im się chce w taką pogodę latać na tych kijach. - powiedział Meadowes, której łzy już nie leciały z oczu.

- Mi by się nie chciało. - stwierdziła Black, obie dziewczyny miały już mocne wypieki na policzkach i nosie przez mróź panujący na zewnątrz.

Gdy doszły do boiska szybko weszły na trybuny, żeby znaleźć chłopców i już po kilku kolejnych minutach siedziały obok nich.

- Kiedy James kończy? - zapytała Aries kładać dłonie pod swoje uda.

- Za chwilę. Muszą jeszcze wbić po jednej bramce i już kończą. - odpowiedział Remus. - Zimno ci?

- Troszkę. - odpowiedziała, na co Lupin zdjął swoje rękawiczki, po czym założył je na dłonie dziewczyny, które wcześniej nastolatka wyciągnęła spod swoich nóg.

Nasza era - huncwoci - Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz