15, część 1

98 2 0
                                    

To miały być pierwsze święta podczas których bliźniacy i Regulus nie okazywali sobie wsparcia.

Gdy podróż pociągiem zakończyła się, uczniowie wyszli z jednego z wielu wagonów i odszukiwali rodziny wzrokiem, tak też było w przypadku Aries i Syriusza, tylko w przeciwieństwie do niektórych osób, nie robili tego z uśmiechami i tęsknotą, a niechęcią na twarzy.

Aries wyłapała wzrokiem Walburgie i Oriona, po czym poszła w ich stronę ciągnąc brata za dłoń.

W oddali zobaczyła jeszcze Dorcas patrząca na nią i jej bliźniaka współczującym wzrokiem oraz Jamesa, którego tuliła matka, na końcu zauważyła jeszcze Remusa witającego się ze swoją matką i ojcem.

Zazdrościła im tego, że mieli kochające rodziny, w których czuli się bezpiecznie.

W oddali zauważyła jeszcze Regulusa zbliżającego się do ich rodziców.

W końcu i oni doszli do reszty członków rodziny. Nie przywitali się z nimi uściskami tak jak inni uczniowie. Powiedzieli im tylko dzień dobry, a tamci zdołali się jedynie na skinięcie głowy.

Sprawa miała się inaczej z Regulusem, którego matka nawet przytuliła, delikatnie, ale jednak przytuliła.

Ojciec wystawił nam swoje ramiona, dając im znak by się jego złapali, po czym teleportowali się do domu, na Grimmauld Place 12.

Syriusz pomógł wtachać siostrze walizkę po schodach do ich pokoju, w którym szybko się zamknęli.

- Jak się czujesz? - zapytał Syriusz.

- Już lepiej, chodź to nie zmienia faktu, że nie chce tu być. - odpowiedziała siadając na swoje łóżko.

- Matka albo ojciec chcieli zerwać moje plakaty. - zauważył chłopak po chwili.

- Jak widać z marnym skutkiem. - powiedziała dziewczyna.

Po chwili przypomniała sobie ich pierwszy punkt planu ucieczki.

Ze swojego kufra szkolnego wyjęła mała torebkę, na którą było rzucone zaklęcie zmniejszająco-zwiększające. Zaczęła po kolei ładować do niej wszystkie potrzebne rzeczy z jej szafy, półek, szafki nocnej. Wszystkie książki, pióra, pergaminy, ubrania, buty, zdjęcia, a na koniec cały kufer szkolny. Czynność tą przerwało jej wołanie rodzicielki.

- Aries! Syriusz! Regulus! - krzyknęła Walburgia.

Dziewczyna spięła się na głos kobiety, po czym szybko rzuciła torebkę pod łóżko. Nie chciał żeby ktoś ją znalazł.

Razem z Syriuszem zeszła na dół do salonu. Stała tam sama kobieta, mężczyzny nie było. Po chwili dołączył do nich Regulus.

- Tak matko? - zapytał Syriusz.

- Jutro jest wigilia i postanowiliśmy przyrządzić ją u nas w domu. Mam nadzieje, że wiecie jak się macie zachowywać? - zapytała Walburgia, kierując drugie zdanie do bliźniaków, na co Aries kiwnęła głową. - Tak Syriusz? - spojrzała na syna, który nie ruszył się oni o cal, dziewczyna niezauważalnie kopnęła go w kostkę, a ten nic sobie z tego nie robiąc dalej stał niewzruszony. - Regulus, zaraz Stworek przyniesie ci komplet szat. Wam też. - dodała. - Możesz już iść, za półgodziny kolacja. - zwróciła się do najmłodszego syna - Aries też możesz pójść.

Młodszy brat szybko oddalił się od zbiegowiska, Aries równie, lecz zrobiła to mozolnym krokiem.

Brzuch wykręcił jej się ze stresu, a serce dudniło w klatce piersiowej.

Po co on ją dalej prowokuje? - pomyślała.

Weszła do pokoju i usiadła na łóżku, a po kilku sekundach zapukał do drzwi skrzat, który trzymał w swoich dłoniach dwa komplety szat.

Nasza era - huncwoci - Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz