Pierwszy dzień szkoły

1.2K 63 3
                                    

Wczorajszy dzień to już historia, która niestety głęboko wpadła do mojej głowy. W nocy znów nie mogłam zasnąć, bo drzemka po powrocie do domu zrobiła swoje. Próbowałam kilkukrotnie i udało się poświęcić na sen może godzinę. Rano moje oczy były trochę spuchnięte, bo spanie zamieniłam na płacz, który ściskał mi gardło. Zawsze brałam wszystko do siebie i przeżywałam wewnętrznie nawet najgłupszy komentarz rzucony w moją stronę, dlatego słowa nowej wychowawczyni zrobiły na mnie niemałe wrażenie.
Wstałam z łóżka ok. 7:15 i poszłam prosto do łazienki, żeby się przygotować na dzień pełen wrażeń. Moje oczy były w stanie krytycznym i żałowałam, że nie potrafię się malować. Umyłam się i poszłam do pokoju, żeby wyciągnąć z szafy swoje czarne ciuchy i założyć je na siebie z wielką niechęcią.
O 7:50 wyszłam z domu i zaczęłam kierować się w stronę szkoły. Przekraczając jej próg znowu poczułam ścisk w gardle i łzy zaczęły napływać mi do oczu. Pierwsze dwie godziny mieliśmy na parterze, więc szybko odnalazłam swoją klasę i dołączyłam do nich z wymuszonym na ustach uśmiechem. Rozmawiali jak zwykle o treningach i o nadchodzącym sezonie, czyli typowy dzień w klasie sportowej... Póki co nikt z nas nie odczuwał stresu, bo wiedzieliśmy, że mamy wsparcie w sobie nawzajem i to było dla nas najważniejsze.
Pierwsze dni szkoły są chyba najnudniejszymi godzinami, które trzeba po prostu przeżyć i przetrwać, bo zazwyczaj każdy nauczyciel się przedstawia, informuje o wymogach itp.
Moja klasa to ludzie lekko nadpobudliwi, dlatego nie było nam łatwo wysiedzieć 7 godzin pod rząd bez rozmowy ani bez ruchu. Tego dnia również nie było zajęć WFu, więc tym bardziej z godziny na godzinę zaczęliśmy się robić nieznośni. Pech chciał, że tego dnia ostatnie dwie lekcje przypadły na język polski, czyli 90min z naszą wychowawczynią. Zapowiadało się świetnie...
Ustawiłam się chwilę po dzwonku jak najbliżej drzwi, żeby móc zająć miejsce jak najdalej nauczycielki. Lubiłam lekcje polskiego zawsze, a pisanie wszystkich prac domowych wychodziło mi całkiem nieźle, dlatego trochę się zawiodłam, że nie będzie nas uczył ktoś kto mógłby mnie zmobilizować do dalszej nauki.
Sytuacja się powtórzyła- wszystkie klasy zdążyły już wejść do swoich sal lekcyjnych, zostaliśmy tylko my. Chłopcy jak zwykle zaczęli biegać po korytarzu i zachowywać się jak wypuszczone z klatki zwierzęta. Po chwili na korytarzu pojawił się dźwięk stukających obcasów i na horyzoncie pojawiła się sylwetka Pani Lilianny. Stanęła na środku i przyglądała się chłopakom ze wzrokiem zabójcy, ale oni nie robili sobie z tego za wiele. Może dlatego, że nie zauważyli jej w pierwszym momencie. Polonistka nie odzywała się słowem, tylko stała i patrzyła na ich wybryki, dopóki jedna z dziewczyn nie krzyknęła do nich, żeby się uspokoili. W biegu złapali za swoje plecaki i ustawili się za naszymi plecami. Zdawali się niczym nie przejmować, weszli do klasy i zajęli miejsca w rzędzie pod oknem, które od razu otworzyli. Całe szczęście, że za oknem była piękna, słoneczna pogoda, bo inaczej pewnie skończyłoby się kłótnią o to, że niektórym jest za zimno.
Pani Lilianna weszła do klasy jako ostatnia, położyła na swoim biurku małą, czarną torebkę, z której wyciągnęła swój błyszczyk i zanim cokolwiek powiedziała to przeszła do umalowania swoich wąskich ust. W klasie panowała cisza, nikt nie był na tyle odważny, żeby się odezwać, mimo że jeszcze chwilę temu było kilku śmiałków, którzy nie bali się zrobić mocnego pierwszego wrażenia. Zegarek wskazywał, że zdążyło upłynąć już 15 minut lekcji, a my nadal tkwiliśmy w tym samym miejscu. Nauczycielka oparła się na krześle i patrzyła na nas przez chwilę po czym oznajmiła, że ma nadzieję, że po raz pierwszy i ostatni była świadkiem takiej sytuacji z naszej strony, bo przerobiła już w swojej karierze kilka klas sportowych i wie, że nie jest łatwo, ale z nią nie mamy sensu zadzierać. Popatrzyliśmy się wszyscy na siebie i każdy zajął się czymkolwiek, byleby nie odpowiadać na słowa nauczycielki ani nawet nie patrzeć w jej stronę. Lilianna wydawała się tym niewzruszona, jakby była przyzwyczajona, że uczniowie nie patrzą w jej stronę. Ta lekcja była inna niż wszystkie, bo tutaj nie przedstawiała nam wymogów związanych z jej przedmiotem, a przeszła od razu do prowadzenia lekcji. Dopiero gdy zadawała nam indywidualne pytania to prosiła, żebyśmy się przedstawili. Mnie na szczęście to ominęło- nauczycielka ani razu nie spojrzała w moją stronę. Z jednej strony mnie to cieszyło, bo przynajmniej miałam spokój, ale z drugiej strony czułam, że muszę naprawić tę sytuację, mimo że nie było w niej mojej winy. Po dzwonku wyszłam na korytarz i usiadłam na ławce pod oknem. Brak snu dał mi się we znaki, bo czułam jak moja głowa pulsuje z bólu, a oczy są coraz cięższe. Powtarzałam sobie w myślach- byle przeżyć ostatnie 45 minut i mogę iść do domu, byle to przetrwać. Chwilę później dołączyła do mnie Ewelina, której humor aż nadto dopisywał. Pokazywała mi w telefonie jakieś zdjęcia, na które nie miałam ochoty nawet patrzeć, ale udawałam zaciekawioną, żeby nie wyjść na gbura. Wybawieniem był dzwonek, zwiastujący kolejną godzinę katorgi z nauczycielką polskiego. Usiadłam w ławce i próbowałam udawać nieobecną. Milczałam przez całą lekcję, zastanawiając się jak będą wyglądały kolejne dni w nowej szkole, bo do tej pory widziałam wszystko w czarnych kolorach.
Chwilę przed ostatnim dzwonkiem Pani Lilianna postanowiła nam już zadać pierwszą pracę domową, bo chciała sprawdzić nasze umiejętności pisania. Małe wypracowanie na kilka stron na dowolny temat. Niby brzmi dobrze, ale biorąc pod uwagę, że czekał mnie jeszcze trening po lekcjach to nie wyglądało na to, żebym się wyrobiła w czasie...
Po powrocie do domu wzięłam psa na spacer, bo nikogo nie było w domu, a później na szybko się spakowałam i wróciłam do swojej szkoły na trening.
Nasz trener miał w zwyczaju się spóźniać, więc jako kapitan drużyny zrobiłam dziewczynom krótką rozgrzewkę, żeby nie przedłużać.
Idąc po piłki spotkałam na korytarzu nikogo innego jak naszą wychowawczynię, która delikatnie się uśmiechnęła i zapytała gdzie znajdzie naszego trenera. Szybko jej odpowiedziałam, że jeszcze go nie ma i ruszyłam w moją stronę. Znów te perfumy, znów ugięły mi się nogi.. O co tak naprawdę w tym chodzi?

Pani Miłość.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz