Apel

1K 71 13
                                    

Nadszedł piątek, czyli ulubiony dzień każdego ucznia i nauczyciela. Ten miał być inny, bo przez apel lekcje zostały skrócone, więc dzień miał minąć jeszcze szybciej niż dotychczas. Wstałam rano i stojąc przed w pół pustą szafą, zastanawiałam się co na siebie włożyć, aby zrobić wrażenie na swojej wychowawczyni. Pamiętam jej słowa sprzed kilku dni- "tylko nie zapomnij założyć sukienki". Problem był taki, że posiadałam tylko jedną i to chyba jeszcze z czasów wczesnej podstawówki. Szczerze nienawidziłam galowych strojów. Wiecznie mnie coś uwierało, było mi niewygodnie, bałam się, że widać mi za dużo... 
Po kilku minutach moich przymiarek do pomocy dołączyła się mama, która co chwilę przynosiła mi inny zestaw ubrań. Dołączyła do tego też swoje ciuchy, które były na mnie ciut za duże, ale przynajmniej zakrywały mi tyłek, co uważałam za niemały sukces. Gdy zegarek wskazywał 7:30 postanowiłam wybrać jedną z sukienek mamy, która sięgała mi trochę przed kolano, ale idealnie uwydatniała moją talię, którą dzięki codziennym treningom od kilku lat, udało mi się wyrobić. 

- Weź jeszcze marynarkę.- dodała, gdy wciskałam na siebie już trochę za małe buty w stylu mokasynów. 

- Mamo, jeszcze nie jest na tyle zimno, żebym musiała cierpieć z zimna.- wtrąciłam i chciałam już wyjść, ale przemyślałam kwestię marynarki, którą w razie jakiegoś wypadku mogłabym się zakryć. - Okej, może jednak ją wezmę.- uśmiechnęłam się do kobiety, która patrzyła na mnie z zadowoleniem. Rzadko kiedy mogła widzieć mnie w takim wydaniu, bo raczej wolałam duże bluzy. 

- Miłego dnia!- zdążyła krzyknąć zanim zamknęłam drzwi. 

Dotarłam do szkoły i przyglądałam się każdej mijającej mnie dziewczynie. Dlaczego nie mogę wyglądać tak ładnie jak one?- myślałam i trochę posmutniałam, że odstaję od innych nawet w ubiorze. 

- Hej Zuza!- usłyszałam za plecami. - Ledwo cię poznałam.

- Hej...- obróciłam się do Eweliny, która jak zwykle w takie dni zakładała koszulę z dekoltem, aby pokazać swoje piersi, którymi mogła się pochwalić jako nieliczna w szkole. Do tego krótka spódniczka i buty na niewysokim obcasie. - Ładnie wyglądasz.- uśmiechnęłam się do niej i jeszcze raz spojrzałam na nią od góry do dołu. 

- Dzięki. Starałam się.- zaśmiała się. - Ale ty też wyglądasz uroczo. Powinnaś częściej odkrywać nogi.- złapała mnie pod rękę i obie ruszyłyśmy na lekcję. 

Wszystkie mijały niezwykle szybko, mimo że były jedynie o 15 minut krótsze niż zwykle. Przerwy trwały tego dnia 5 minut, aby punktualnie zacząć apel z okazji święta szkoły. Ostatnią lekcją przed wydarzeniem był oczywiście język polski. Wpadliśmy wszyscy do sali równo z dzwonkiem, bo zejść z 2 piętra na parter w 5 minut przy tylu osobach jest niezwykłym wyczynem. 

- No pięknie wyglądacie.- przywitała nas polonistka, która oglądała wszystkich po kolei. Na mnie padło, jako na ostatnią, a kobieta przyglądała mi się dłużej niż wszystkim. Uśmiechnęła się delikatnie pod nosem i zajęła miejsce przy biurku. - Jedliście coś dzisiaj?- zapytała.

- Gdybyśmy mieli na to czas...- odezwał się Artur z ironią w głosie. 

- Tak myślałam.- odparła. - To podaruję wam dzisiejszą lekcję. Zjedzcie na spokojnie, bo na hali będzie duszno. Nie chcę, żebyście popadali.- uśmiechnęła się. 

- Możemy iść do sklepiku?- zapytał Paweł. 

- Możecie, ale w dwójkach, żeby nie było za dużo hałasu.- uśmiechnęła się ponownie. Dziwił mnie jej entuzjazm. Nie zdarza się, aby była dla nas nadto miła kilka razy w ciągu dnia, a tym razem minęło zaledwie kilka minut. 

Usłyszałam, że mój telefon szalenie wibruje w plecaku, więc wyciągnęłam go i odblokowałam ekran. 

Ewelina:
No, no, Zuza... Zrobiłaś wrażenie nie tylko na mnie. *śmiejąca się buźka*

Pani Miłość.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz