Gdzie jesteś?

757 70 9
                                    

Usiadłam w swojej nowej ławce z szerokim uśmiechem na twarzy, co Lilianna od razu zauważyła i również się uśmiechnęła, choć z całych sił próbowała to przede mną ukryć. Położyłam przed sobą zeszyt i długopis, czekając aż usłyszę jej anielski głos i znów poczuję, że właśnie to jest powodem mojego szczęścia. 

- Na początek kilka ogłoszeń.- zaczęła, gdy wszyscy już zajęli swoje miejsca. - W piątek odbędzie się apel z okazji święta szkoły, więc proszę was, abyście ubrali się na galowo. 

- A będą lekcje?- od razu zapytał Paweł, który miał nadzieję na dłuższy weekend. 

- Lekcje będą skrócone.- sprostowała. - Będą trwały po 30 minut każda, a o 12:30 rozpocznie się uroczystość na sali gimnastycznej. Nie wiem ile to potrwa, ale uwierzcie mi, że też mam nadzieję na szybki koniec.- zaśmiała się. 

- No i takie coś to nam pasuje.- odparła z dumą Ewelina, która nie odzywała się do mnie od momentu kiedy zostawiła mnie jak psa pod drzwiami nauczycielki. Spojrzałam na nią smutnym wzrokiem, ale gdy nasze spojrzenia się zetknęły to od razu opuściła głowę. 

- Miało być kilka ogłoszeń, ale usłyszeliśmy dopiero jedno.- wychyliłam się, na co kobieta zareagowała delikatnym uniesieniem kącika ust. 

- Masz rację.- cofnęła się z środka sali, stając obok mojej ławki i opierając o nią swój pośladek. Myślałam, że zwariuję z podniecenia na jej widok, ale nie mogłam przy wszystkich kierować swojego wzroku na jej tyłek. Z rozgrzanymi policzkami, obróciłam głowę w drugą stronę. - Druga sprawa jest taka, że do końca tygodnia nie będziecie mieli matematyki.- dodała spokojnym głosem. W sali zrobił się hałas, bo każdy zaczął rozmawiać na ten temat z ekscytacją, że będą mieli spokój od najbardziej nielubianego przez nich przedmiotu. Tylko ja momentalnie posmutniałam. Czy coś jej się stało?- pytałam sama siebie w myślach. 

- Szkoda, że tylko do końca tygodnia.- krzyknął ktoś z końca. 

- Nie przesadzajcie, doceńcie te kilka dni, ale nie wymagajcie zbyt wiele.- uspokoiła ich Lilianna. 

- Czyli nie będziemy mieli zastępstw na te godziny?- dopytywał męski głos, ale ja byłam tak roztargniona, że nawet nie zwróciłam uwagi kto dokładnie teraz mówi.

- Prawdopodobnie nie. Na pewno nie z żadną matematyczką, bo nie ma żadnej wolnej w tych godzinach. Jak macie matematykę na pierwszej to przychodzicie godzinę później, a jak na ostatniej to wychodzicie wcześniej.- z całych sił wychowawczyni próbowała zakończyć temat kobiety, której szczerze nienawidziła z nieznanego mi powodu. 

- A jak w środku?- kolejne pytania. 

- To możecie siedzieć w ciszy na korytarzu, iść do biblioteki albo na siłownię. Wasz wybór. Przewodnicząca przyniesie mi jedynie listę obecności z tej godziny, żebym ją wpisała i to tyle. Ktoś jeszcze ma jakieś pytania?- usiadła zrezygnowana na swoim krześle, ale odpowiedziała jej jedynie cisza. - Cieszę się, że możemy przejść do tematu lekcji. 

Pozostały czas próbowałam skupić się na tym czego dotyczy lekcja, ale nie potrafiłam. Przypomniało mi się, że ostatni raz widziałam dyrektorkę na meczu i wcale nie potraktowałam jej miło, ale z drugiej strony miałam wrażenie, że wpadam w jakąś paranoję, bo w końcu jest to głowa szkoły, która na pewno ma wiele spraw do ogarnięcia i nic poważnego się nie stało. Gdy Lilianna obróciła się do nas plecami to szybko schyliłam się do plecaka i wybrałam numer matematyczki, wysyłając jej krótkiego sms'a. 

Dzień dobry... Czy wszystko w porządku? Trochę mnie martwi, że nie ma matematyki do końca tygodnia. 

Wrzuciłam telefon z powrotem do plecaka i wyprostowałam się na krześle, czując na sobie wzrok nauczycielki. 

Pani Miłość.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz