Matka odwozi mnie na lotnisko. Pewnie się cieszy że pozbyła się problemu z domu.
Ale jedynym problemem był tam on.
Wysiadam z auta wyjmując walizki z bagażnika.
-Twój ojciec miał jakieś ważne spotkanie w pracy, więc z lotniska odbierze cię jego narzeczona-To są jej ostanie słowa zanim odjeżdża.
Cóż. Jestem do tego przyzwyczajona. Nigdy nie okazywała mi żadnej miłości.
Miłości w którą nie wierzę.
Nie ma czegoś takiego jak miłość.
Zaraz rozjebie ten samolot. Myślę sobie, kiedy po raz kolejny krążę po samolocie i nie mogę znaleść swojego miejsca. Samolot zaraz rusza, a ja nawet nie wiem gdzie mam usiąść.
-Hej. Nie wiem jaki masz numerek fotela ale za to wiem że wszystkie miejsca są już zajęte, a wolne zostało jedynie obok mnie tak więc.. -Podnoszę głowę, patrząc na chłopaka. A raczej żyrafę, bo na pewno ma ponad metr osiemdziesiąt.
Co przy moim, marnym metrze sześćdziesiąt sześć robi sporą różnicę.
-41-Odpowiadam-Mój numer fotela-Dodaje szybko. Widząc że chłopak nie za bardzo zrozumiał o czym mówię.
-Tak jak myślałem. Masz miejsce obok mnie-Szczerzy się-Chodź za mną i daj pomogę ci z plecakiem-Kiedy już chce po niego sięgnąć, szybko go zabieram.
-Poradzę sobie-Dodaje szorstkim głosem. A na jego twarzy przez chwilę maluje się małe zdziwienie. Jednak szybko zamienia to z powrotem w szeroki uśmiech.
I że go jeszcze szczęka od tego nie boli-Myślę. Przewracając oczami.
Już nie mówiąc, udajemy się na miejsca i tak jak mówił. Siedzę obok niego.
-Ah wybacz. Nawet się nie przedstawiłem. Jestem Jason Smith-Patrzę na niego i zastanawiam się po co do mnie mówi.
Dobra, pomogł mi. Ale co z tego?
-Nessa Waler-Odpowiadam z wyczuwalną niechęcią w głosie, na co on zdaje się nie zwracać kompletnie uwagi.
Przez cały lot rozmawialiśmy o jakiś mało istotnych rzeczach.
Dowiedziałam się że mieszka w Los Angeles, ale na jakiś czas musiał wyjechać. A teraz w końcu wraca. Oraz to że jest jedynakiem.
-Proszę cię Nessa-Odzywa się już chyba po raz dziesiąty Jason.
-Już ci mówiłam. Nie-Daje nacisk na ostatnie słowo.
-No, ale dlaczego?-Jezu jaki ten typ jest irytujący. Czego on nie rozumie w jednym słowie?
-Nie dostaniesz mojego numeru telefonu-Powiedziałam dosadnie, akcentując pierwsze słowo i odchodzę w stronę wyjścia z lotniska.
-Jeszcze cię znajdę kochanie!-Śmieje się pod nosem na jego krzyki w moją stronę.
Powodzenia życzę.
Stoję już pod tym lotniskiem ze dwadzieścia minut, a jej nadal nie ma.
Nawet nie wiem jak ona wygląda. Więc jedyne na co mogę liczyć to, to że ona mnie jakoś rozpozna.
-Cześć. To ty jesteś Nessa?-Odwracam się na dźwięk kobiecego głosu, po czym skanuje ją wzrokiem.
Jasne blond włosy sięgające do pasa, szczupła sylwetka, ubrana w jakąś granatową sukienkę.
Cóż, jest nawet ładna.
-Tak. To ja-Odpowiadam. Nie przejmując się tym, że mój głos nie jest dość przyjazny.
-Tak myślałam ze to ty. I się nie pomyliłam-Zaśmiała się-Twój tata pokazywał mi twojej zdjęcia. Muszę ci powiedzieć że na żywo jesteś jeszcze ładniejsza.
-Ta super. Możemy już jechać?-Pytam. Nie przejmując się tym że mój głos nie brzmi zbyt przyjaźne i rozglądam się po lotnisku.
-Jasne. Chodź za mną, zaparkowałam niedaleko-Mówi i zaczyna iść przed siebie. W ogóle nie zwracając uwagi na moją niechęć w stosunku do niej.
-Nazywam się Adela Mornins-Nie odpowiadam, bo nawet nie wiem co bym miała.
Zresztą. Po co?
Przez całą drogę praktycznie żadna z nas już się nie odzywała. Nie licząc sytuacji jak powiedziała mi że ma syna, który jest ode mnie o trzy lata starszy i będę z nim mieszkać.
No po prostu wspaniale.
Ale lepsze to, niż mieszkanie z tamtym potworem.
Wysiadam z auta, a w oczy od razu rzuca mi się duży, biało szary dom.
A może, raczej willa?
Tak. To pieprzona willa.
-Walizki zostaw. Mój syn ci je potem przyniesie-Mówi kobieta i zanim zdążę cokolwiek odpowiedzieć, kieruje się w stronę domu.
****
Wchodzę do swojego nowego pokoju i jestem trochę zdziwiona.
Myślałam że dostanę jakiś pokój gościnny. Czy coś w tym stylu, ale jak widać mój ojciec się postarał.
Duży pokój z balkonem. Przy ścianie stoi łóżko, które na spokojnie pomieściłoby ze trzy osoby. Obok wisi lustro, a na przeciwko stoi biurko z obracanym krzesłem i toaletką do makijażu.
Zauważyłam jeszcze drzwi do dwóch innych pomieszczeń. Więc jak się domyślam, to musi być garderoba oraz łazienka.
W tym momencie, jedyne na co mam ochotę to odpoczynek.
Najchętniej to położyła bym się spać, ale wiem że nie zasnę.
Nie przez moje koszmary.
Nie chcę żeby znowu mnie dopadły.
Więc postanowiłam że pójdę na imprezę.
W San Francisco imprezowałam i to dość sporo.
Żebym tylko imprezowała.
Zapomniałam że moje walizki zostały w aucie, więc będę musiała po nie iść. Bo do tej pory nikt mi ich jeszcze nie przyniósł, a z tego co wiem to ten cały jej synek miał być w domu już jakąś godzinę temu.
Otwieram drzwi od razu na kogoś wpadając i gdyby nie jakieś silne ręce, które złapały za moją talie i od których razu cała się spinam, to zapewne już dawno wylądowała bym na podłodze.
-Patrz co robisz mała pokrako-Słyszę nad głową zimny ton jakiegoś chłopaka.
-Sam patrz co robisz-Odpyskowuje, równie zimnym tonem co on i strzepuje jego ręce ze swojego ciała.
-Przyniosłem ci walizki-Mówi beznamiętnym tonem i wychodzi trzaskając drzwiami.
Dupek.
Już wiem że na pewno się nie polubimy.
****
Hej kochani i jak wam się podoba pierwszy rozdział?Tik tok: Igglesiaa__
CZYTASZ
love is treacherous
Teen Fiction~I kto by się spodziewał że osoba która miała mnie naprawić zniszczyła mnie doszczętnie~ Kłótnie rodziców, wyprowadzka ojca z domu, nowy partner matki. To właśnie od tego momentu życie siedemnastoletniej Nees zamieniło się w istne piekło. Kiedy matk...