rozdział 4

6.5K 196 87
                                    

Po wczorajszej sytuacji już więcej nie wyszłam z pokoju. Nawet na kolację. W sumie to i tak nie byłam głodna.

Dzisiaj niestety musiałam wstać i iść do nowej szkoły. Boże błagam, daj mi cierpliwość bo jak dasz mi siłę to rozpierdolę ich wszystkich.

Jest szósta trzydzieści a ja jestem w cholerę zmęczona. Przez moje koszmary, które nie pozwalają mi na spokojne noce spałam tylko jakieś trzy godziny. Ale to i tak nieźle jak na mnie.

Wstaje podchodząc  do szafy z której wyciągam kremowe luźne dżinsy z dziurami na kolanach oraz do tego zwykły czarny top na ramiączkach, a na to zwykłą szarą rozpinaną bluzę i kieruje się do łazienki.

Po umyciu oraz pomalowania zaczynam się ubierać ale kiedy w moich rękach lądują spodnie orientuje się co ja tak właściwie wzięłam.

Spodnie z dziurami na kolanach. Na, których masz rany idiotko. Zdając sobie sprawę z tego, że nie mogę ich ubrać wychodzę z łazienki w majtkach i topie oraz do połowy zapiętej bluzie, która ledwo zasłania mi tyłek. Znów staje przy szafie odkładając spodnie i szukając innych. Kiedy nagle dziwi do mojego pokoju otwierają się z hukiem.

-Jak nie chcesz jechać autobusem do szkoły to się pośpi.. -Patrzę w szoku na chłopaka, który bez pukania wszedł do mojego pokoju i zjeżdża mnie wzrokiem od góry do dołu zatrzymując dłużej wzrok na moich poranionych kolanach za co klnę na siebie w myślach i szybko zasłaniam się spodniami.

-Puka się kurwa-Odpowiadam lodowato-A teraz wyjazd. Nie widzisz że się ubier.. - Przestaje mówić kiedy zauważam że nawet nie słucha tego co do niego mówię, tylko cały czas patrzy w jeden punkt. A tym punktem są moje kolana.

-Co Ci się stało?-Pyta opamiętując się w końcu. A Kiedy udaje że nie wiem o co mu chodzi ponawia pytanie.

-Co Ci się stało w kolana?-Podchodzi do mnie na co się cofam, więc przystaje w miejscu.

-Nie twój interes-Odpowiadam mu wkurzona-A teraz łaskawie mógłbyś w końcu stąd wyjść-Nie czuję się komfortowo, stojąc przed nim i zasłaniając się jedynie spodniami.

-Jeszcze wrócimy do tej rozmowy a teraz jeśli nie chcesz jechać autobusem do szkoły to radzę Ci się pośpieszyć-Dodaje i kiedy wychodzi z mojego pokoju zamykając drzwi, oddycham z ulgą.

Ubieram szybko inne spodnie i biorę plecak wychodząc z pokoju schodzę na dół. Gdzie czeka na mnie ten idiota.

No błagam, nie mówcie że to on ma mnie zawieść do szkoły.

-Ruszaj się, nie mam dla ciebie całego dnia-Patrzę na niego niechętnie i idę ubrać buty.

Przez całą drogę każdy z nas milczał i kiedy myślałam że już tak zostanie do końca drogi to postanowił to zmienić.

-Powiesz mi teraz co Ci się stało? Dlaczego masz poranione kolana?-Może dlatego geniuszu, że przez ciebie dostałam ataku paniki i upadłam kolanami na odłamki rozbitego szkła?

Ale oczywiście tego nie zamierzałam mu powiedzieć.

-Już ci powiedziałam, nie twój interes-Na moje słowa zacisnął mocniej szczękę.

-Ojoj, czyżby ktoś tu się zdenerwował? Jak mi przykro-Robię udawaną, zbolałą minę-Tak bardzo że aż wcale-Dodaje sarkastycznie, a następnie uśmiecham się widząc że jeszcze mocniej zacisnął zęby.

Kiedy zatrzymał auto na parkingu pod szkołą i zauważam że znowu otwiera usta żeby coś powiedzieć wysiadam szybko z auta trzaskając głośno drzwiami, pokazując mu środkowy palec i uśmiechając się szeroko.

Jeden, zero kutasie.

Ares

Patrzę ostatni raz na oddalającą się wkurwiającą, brunetkę i odjeżdżam, zanim zebrałyby się jakieś dziewczyny i zaczęły mnie podrywać i to nie tak, że tego nie lubię. Tylko po prostu mam dużo ważniejsze sprawy na głowie.

A jedną z nich jest ta wkurzającą laska, która panoszy się w moim pierdolonym domu i która wlazła z butami w moje życie.

Głupia smarkula, nic nie wie o życiu. Miała wszystko co chciała. Rozpieszczona i wyszczekana. Niech wraca stamtąd skąd przyjechała. A ja zrobię wszystko, żeby się jej pozbyć.

Gdybym wtedy wiedział cofnął bym czas i strzelił sobie po mordzie.

Jadąc teraz do pracy myślę nad nadchodzącym wyścigiem, w którym mam wziąć udział. Czyli jak zawsze. Ale kocham tą adrenalinę, mając na liczniku tak wysokie cyfry czuje że żyję.

Pracuję w warsztacie samochodowym razem z trzema przyjaciółmi. Poznaliśmy się na początku liceum i od tamtej pory trzymamy się razem.

Jesteśmy dla siebie jak bracia. Po liceum poszliśmy na wspólne studia, bo jak się okazało każdy z nas chciał iść na ten sam kierunek a w przyszłości otworzyć warsztat samochodowy co nam się udało i prowadzimy go już prawie dwa lata. To fakt, nie było łatwo. Ale było warto.

W trakcie studiów wynajęliśmy razem mieszkanie, w którym mieszkamy do dzisiaj. Lecz częściej jestem w domu rodzinnym. Matki i jej faceta i tak praktycznie nigdy nie było więc miałem wolną chatę i mogłem robić imprezę kiedy tylko chciałem.

Nie sądziłem że w jeden miesiąc tyle rzeczy może się zmienić.

Nessa

-Mam twój numer, to się jeszcze zgadamy do zobaczenia!-Mówi Noemi i kiedy zadzwonił dzwonek udajemy się do swoich sal w których mamy lekcje.

Ona akurat teraz musi iść do innej części szkoły. Ale na szczęście mamy razem kilka przedmiotów. W sumie to nawet ją polubiłam pomogła mi znaleźć sekretariat i opowiedziała trochę o uczniach oraz nauczycielach.

Na przerwie ma oprowadzić mnie trochę po szkole, myślę że zostaniemy dobrymi koleżankami.

Przechodząc korytarzem zauważyłam jak trzy dziewczyny szarpią tą czwartą, niższą dziewczynę krzycząc na nią i wyrzucając jej rzeczy z plecaka.

Jak najszybciej udałam się w ich kierunku. Nie mogłam pozwolić żeby silniejsi znęcali się nad słabszymi.

-Hej wy! Zostawcie ją!-Krzyknęłam w ich kierunku, odpychając tą, która szarpała najniższą z nas dziewczynę, a raczej dziewczynkę bo miała na oko z jedenaście lat.

Tylko co w tej szkole robiła by jedenastolatka? To liceum, nie podstawówka.

-A ty to kto?-Patrzy na mnie z miną wkurzonego kurczaka-Z resztą nie ważne. Nie interesuje mnie to, nie wtrącaj się w nie swoje sprawy i zjeżdżaj stąd kretynko-Dodaje a ja mam ochotę się zaśmiać. To mój pierwszy dzień w tej szkole a już robi się ciekawie.

-Posłuchaj mnie laska szpachla-Śmieje się cicho z własnych słów-Będę się wtrącać jeśli znęcasz się nad słabszymi od siebie. Jeżeli chciałaś się dowartościować i poznęcać nad kimś młodszym bo wiedziałaś że z kimś w swoim wieku nie dała byś rady to obok ciebie stoją twoje koleżaneczki. Również szpachle, więc szansę będą wyrównane nie sądzisz?-Patrzę jak laska aż robi się cała czerwona na twarzy, a para to zacznie jej chyba zaraz uszami wylatywać ze złości.

Patrzę na jej koleżaneczki, które też są nieźle rozzłoszczone.

Oh coź za ironia losu.

-Czy ty wiesz z kim właśnie rozmawiasz?! -Wydziera się laska szpachla, podchodząc do mnie.

-Tak, z laską szpachlą, a ty nie wiesz? Ah jaka szkoda. Przynieść Ci może lusterko?-Uśmiecham się z kpiną wymalowaną na twarzy.

love is treacherousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz