rozdział 7

6.7K 201 52
                                    

-Siadaj proszę Nessa-Zamykam powoli drzwi od gabinetu i robię to o co mnie prosi na miękkich nogach.

Gabinet zachowany był w ciemnych barwach i był dość duży na środku stało biurko a za nim duże okno z bardzo ładnym widokiem na miasto nocą.

W rogu pomieszczenia ale i nie tylko tam, znajdowały się jeszcze półki z teczkami oraz segregatorami. Nic ciekawego

-Dzwonili do mnie ze szkoły i mówili że pobiłaś się z jakąś dziewczyną. Czy to prawda?-Słysząc trochę poddenerwowany głos ojca natychmiast przenoszę na niego wzrok.

-Tak-Szepcze cicho krótką odpowiedź. Bo co więcej miała bym mu powiedzie?

On nie lubił długich odpowiedzi.

A ja nie chciałam kolejnej kary.

Nie chciałam już niczego.

Tak bardzo nie chciałam.

-Dobrze. Przynajmniej jesteś szczera. Doceniam to. No cóż ja też byłem młody i wiem jak to jest-Zaśmiał się krótko, a ja spojrzałam na niego zdziwiona-Tylko proszę, postaraj się już nie wdawać w żadne podobne akcje bo nie chce żeby dzwonili do mnie ponownie-Uśmiechnął się a ja dalej patrzyłam na niego ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy.

Jak to? Nie jest zły? Nie nakrzyczy na mnie? Nie ude..

-No dobrze Nesso, to chyba na tyle co chciałem ci powiedzieć. Możesz już iść i pamiętaj nie wdawaj się już w bójki. Za często-Ostatnie zdanie wyszeptał bardziej do siebie chyba myśląc że tego nie słyszałam.

Cóż, słyszałam.

Wyszłam z gabinetu oddychając z ulgą. Było.. cóż dobrze. Nawet powiedziałabym że nawet bardzo dobrze.

Sądziłam, że będzie wściekły i będę miała problemy.

W tedy jeszcze nie wiedziałam że moje problemy dopiero się zaczną.

****

Wracając do pokoju minęłam się z Aresem, który spojrzał na mnie pogardliwym spojrzeniem a ja odwdzięczyłam mu się tym samym.

Będąc już w pokoju, postanowiłam zobaczyć co tam w świecie Internetu i na tym spędziłam najbliższe godziny.

Nawet nie zorientowałam się kiedy a był już wieczór. Przygotowałam się na jutrzejszy dzień w szkole, poszłam pod prysznic i położyłam się do łóżka ale za nic nie mogłam zasnąć.

Do mojej głowy cały czas wkradały się obrzydliwe wspomnienia, o których chciałabym raz na zawsze zapomnieć.

Obrazy w mojej głowie zaczęły być coraz to wyraźniejsze a ja nie mogłam sobie z nimi poradzić.

To tak okropnie bolało.

-Masz takie piękne, młode ciało kochanie-Powiedział głaszcząc mnie po zaczerwienionym policzku. Zawsze tak się kończyło kiedy się sprzeciwiałam.

Wstałam z łóżka i podeszłam do komody.

-Rozbierz się-Na jego twarzy widziałam ten chytry uśmieszek. Do oczu napłynęły mi łzy i zaczęłam nerwowo kręcić głową.

love is treacherousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz