Rozdział 11

6.7K 210 69
                                    

ARES

Moje rękawice raz, za razem w szybkiem tempie uderzają o worek, który kołysze się w każdą stronę. Nie mogę przestać i muszę się na czymś wyładować. Jestem taki wkurwiony. A to wszystko przez tą pieprzoną małą smarkule o, której nie mogę przestać myśleć. Mam też trochę wyrzuty sumienia. Za to co jej ostatnio powiedziałem. Kurwa w tedy byłem wkurwiony i wyżyłem się akurat na pierwszej osobie, którą spotkałem.
Czyli w tym przypadku na niej. Ale cholera przecież nie chciałem żeby przeze mnie dostała jakiegoś pierdolonego ataku paniki. Mimo że ze jej nienawidzę, to nie jestem aż takim skurwielem. Jeszcze chwila i naprawdę myślałem że mi tam zejdzie. To prawda, miałem się jej stąd pozbyć, ale nie za taką kurwa cenę.

-Stary spokojnie, bo jeszcze trochę i rozwalisz ten worek-Odwracam się kiedy słyszę za plecami głos mojego kumpla z boksu.

-Spierdalaj Zack-Mówię oschle bo nie mam nastroju na jakieś bezsensowne rozmowy. Jedyne czego chce w tym momencie to się wyżyć na tym pierdolonym worku.

Tak jakby wcześniejsze dwie godziny jeszcze mi nie wystarczyły-Prycham w myślach.

-Dobra, dobra co tak nie miło? Już się nie odzywam-Mówi podnosząc obie ręce do góry. A następnie odwraca się i odchodzi do innego worka.

Kolejna godzina mija mi jeszcze na walenie w worek i kilku innych ćwiczeniach. Później udaje udaje się do szatni żeby się ogarnąć. Po krótkim przyszyciu i zabraniu wszystkich rzeczy z szafki idę oddać klucz od niej. Za ladą stoi młoda dziewczyna, która za każdym razem jak tu jestem próbuje mnie podrywać. Więc znowu ją zlewam kładąc tylko klucz na meblu i nawet na nią nie zerkając wychodzę z budynku.

No cóż koleżanko.. nic z tego.

Kieruję się do mojego czerwonego forda mustanga z dwoma czarnymi paskami a następnie już bardziej zrelaksowany, odjeżdżam kierując się w stronę domu.

****

Wchodzę do posiadłości, kierując się odrazu do kuchni po butelkę zimnej wody z lodówki. Ale pierwsze co zauważam to, to że przy blacie tyłem do mnie stoi smarkula, która dzisiejszego dnia zajmowała część moich myśli.

Ale nie wiedziałem że od tego momentu będzie zajmować większość z nich.

Ignoruje ją przechodząc obok, jakby nigdy nic ale mimowolnie mój wzrok podąża po jej ciele. Czuję mocne zdziwienie, patrząc na to w co jest ubrana. Krótka,czarna sukienka na cienkich ramiączkach, która wygląda na niej niczym druga skóra. A do tego czarne rajstopy i mała torebka przewieszona przez ramię brunetki. Powiedzieć że wyglądała gorąco to jakby nie powiedzieć nic. Stoję w miejscu dłuższą chwilę niczym sparaliżowany.

Mogę jej nienawidzić. Ale tego że jest cholernie piękną i seksowną laską nie mogłem już zaprzeczyć. Dopiero teraz się orientuję że jest już odwrócona w moją stroną i patrzy na mnie jak na debila. Więc natychmiast przywołuje kamienny wyraz twarzy i mijam ją otwierając lodówkę a przy tym zachowuje się jakby jej wygląd w cale nie zrobił na mnie wrażenia.

Ale zrobił. I to wręcz cholerny.

****

Otworzyłem ociężałe powieki przez głośny hałas na dole, trzaskania drzwiami.

Co do kurwy?

love is treacherousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz