W kawiarni z Lukiem obgadaliśmy wiele spraw. Nie sądziłam, że tak szybko go polubię, ale polubiłam. Był po prostu dobrą osobą, z którą możesz porozmawiać o wszystkim. Wydawało mi się, że zaczynałam przekraczać tą barierę, którą sama sobie zbudowałam i zaufanie komuś trochę bardziej niż w ogóle po kilku wspólnych spotkaniach, nie wydawało się już takie trudne.
Razem z Valerią postanowiłyśmy odbudować nasz kontakt, który mieliśmy przed śmiercią mojej mamy. Tak samo jak z Cornellem, dlatego umówiliśmy się w trójkę w moim domu.
Valerię poznałam w czwartej klasie podstawówki kiedy zapisałam się do nowej szkoły. Pamiętam jaka byłam wtedy przestraszona tą zmianą. Na początku, dziewczyna mnie nie polubiła dlatego, że dużo osób zachwycało się moją osobą. Nie wiem dokładnie czemu, ale wiem, że gdy nauczyciel kazał mi powiedzieć o sobie kilka słów, wspomniałam coś, że uczę się figurowej jazdy na łyżwach. Pewnie dlatego tyle par oczu zwróciło się na moją osobę. A, mała Valeria była adorowana przez większość chłopców i dziewczyn, przez jej urodę, która już wtedy zachwycała i przez jej sposób bycia. Była ona i ładna i miła dla wszystkich. Gdy to ja byłam głównym tematem, obraziła się na mnie i nawet się nie przedstawiła. Poszłam wtedy do toalety i usłyszałam ją płaczącą w jednej kabinie. Nie wiem czemu, ale gdy poprosiłam o otworzenie drzwi, zrobiła to i powiedziała wprost, że to ja jestem powodem jej łez. Przeprosiłam ją czując się winna i tak zaczęła się nasza przyjaźń. Cornell za to doszedł w komplecie z Valerią. Jest w naszym wieku, ale chodził do innej klasy, bo były trzy klasy czwarte. Ale i tak na każdych przerwach rozmawialiśmy razem i wzmacnialiśmy naszą relację. Poszliśmy nawet do tego samego liceum by być blisko siebie. Niestety gdy miało się właśnie rozpocząć, moje życie się zawaliło i odsunęłam się od moich przyjaciół, którzy na początku nie wiedzieli o co chodzi i dlaczego nie chce z nimi rozmawiać. Dopiero trzy miesiące po śmierci mamy, powiedziałam im o tym fakcie. Niby się przyjaźniliśmy, ale to nie było to samo co kiedyś. Za co obwiniam się do teraz.
Byłam w kuchni i wsypywałam do szklanej miski chipsy, kiedy zadzwonił mój telefon, który leżał na blacie. Odłożyłam wszystko co trzymałam w rękach i podeszłam do urządzenia. Na wyświetlaczu widniało imię Nathaniela. Sophia kazała nam wziąć od siebie numery, żebyśmy lepiej się poznali czy coś takiego. Zdziwiłam się, że do mnie dzwonił, bo to był pierwszy raz kiedy to robił. Wcześniej poza treningami nie odzywaliśmy się do siebie słowem. Wzięłam telefon do ręki i odebrałam. Przyłożyłam go do ucha i po chwili usłyszałam zachrypnięty głos.
- Halo?
- Po co dzwonisz? - zapytałam oschle.
- Milutka. Sophia kazała mi cię poinformować, że piątkowy trening się nie odbędzie. - poinformował. Nasze treningi odbywały się w poniedziałki i soboty, a dziś była środa. Od kilku dni mamy wolne od szkoły, dlatego posiadamy więcej czasu wolnego, więc często trenujemy też w piątki. Szkoda mi było tego treningu, ale jednocześnie się cieszyłam, bo miałam więcej czasu dla siebie.
- Czemu? - zapytałam trochę zawiedzona.
- Ma jakieś tam prywatne sprawy, ale nie chce mi powiedzieć o co dokładnie chodzi. Jak dla mnie znalazła sobie w końcu jakiegoś chłopa, bo od kilku dni jest jakaś taka bardziej szczęśliwa i pewnie idzie z nim na randkę.
- No nie gadaj, a ja myślałam, że zostanie starą panną z masą kotów. - zaśmiał się melodyjnie na moje słowa. Nie rozumiałam siebie, dlaczego tak lubiłam jego śmiech pomimo, że nie znosiłam tego chłopaka. Jaka ja jestem głupia.
- Też tak myślałem, ale jak widać życie zaskakuje. - odparł niczym jakiś poeta.
- Masz coś jeszcze mi do przekazania? - spytałam po chwili ciszy.
CZYTASZ
Never Give Up
RomanceWinter od dziecka jeździ na łyżwach i z każdym dniem jest coraz lepsza. Kiedy przyszedł czas na kolejne mistrzostwa, dziewczyna jest bardziej niż chętna, żeby wziąć w nich udział. Ale kiedy dowiaduje się, że nie wystąpi tym razem jako solistka, jej...