28. Opowieść

551 16 4
                                    

- Odprowadzę Winter do domu. - powiedział w końcu Nathaniel przerywając dyskusję, którą rozpoczął Cornell.

Nie chciał, żebym wracała sama do domu. Naprawdę zachowywał się jakbym miała pięć lat, a wszyscy dookoła byli jakimiś mordercami, albo gwałcicielami. Wiadomo, że istniało jakieś zagrożenie, ale do tej pory nic mi się nie stało, a często spacerowałam sobie w nocy. Na szczęście, albo wręcz przeciwnie, Nathaniel zgodził się „być za mnie odpowiedzialnym". Po pożegnaniu z przyjaciółmi i Lukiem, którego nie do końca mogę jeszcze tak nazwać, ruszyliśmy w stronę mojego domu. Jak na razie żadne z nas się nie odzywało. Nie wiedziałam co powiedzieć więc nic nie mówiłam tylko szłam owijając się ramionami. Gdy wyszliśmy z knajpki, padał śnieg, który co prawda szybko się topił, ale padał.

Było pięknie. Aż zastanawiałam się dlaczego właściwie, po śmierci mamy przestałam lubić zimę tak bardzo jak kiedyś. Nadal była dla mnie cudowna, ale nie potrafiłam już dostrzec w niej tego co widziała ona. Tego, że naprawdę potrafi być piękna, pomimo masy narzekających na nią ludzi.

- Wiesz, nie chcę cię pospieszać, ale jak myślisz, kiedy będziesz gotowa mi coś opowiedzieć o tamtym Ethanie? - z moich przemyśleń wyrwał mnie jego głos. Spojrzałam na niego badając każdy skrawek jego twarzy. Zastanawiałam się czy naprawdę nie udaje. I nie wydawało mi się.

- Chyba, jestem gotowa. - odparłam zatrzymując się w miejscu, a on zrobił to samo i teraz staliśmy na przeciwko siebie. - Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że nie będzie tak źle. To dziwne, ale czasami nie umiałam powiedzieć komuś nawet tego, że moja mama nie żyje. Cały czas zastanawiam się dlaczego tak jest. Dlaczego jest mi tak trudno wyznać cokolwiek. Będąc dzieckiem potrafiłam powierzyć największy sekret największemu wrogowi, a teraz, nadal nie powiedziałam mojemu tacie dlaczego zerwaliśmy. On nadal sądzi, że po prostu do siebie nie pasowaliśmy. A za tym „nie pasujemy" kryje się o wiele więcej. Na treningu dostałam wiadomość od Ethana. - powiedziałam na głos nie dowierzając, że te słowa wychodzą jak na razie z taką lekkością. - Napisał do mnie po trzech latach. 

- Co napisał? - zapytał wpatrując się w moje oczy.

- Zwykłe „cześć". Ale to nie jest najważniejsze. Zrozumiesz o co mi chodzi dopiero gdy ci wszystko opowiem. Tylko... Zachowasz to dla siebie? I nic później nie zrobisz? - zapytałam niepewnie nadal mając obawy co do tego pomysłu. Czułam, że mogę mu zaufać, tym bardziej po jego ostatnim wyznaniu, ale jednocześnie, czy naprawdę mogę to zrobić? 

- Chodzi ci o to czy później cię nie zranię? - niepewnie skinęłam głową. - Nigdy, Śnieżynko. - uniósł kącik ust co trochę mnie podniosło na duchu.

- Zmieniłam szkołę przez trzy dziewczyny. Pamiętasz jak kiedyś ci powiedziałam, że dużo osób mi mówi, że za dużo gadam? - delikatnie skinął głową. - W większości mówiły to i nie tylko moje przyjaciółki. Nie nazywam ich tak teraz, ale wtedy jeszcze tak. Gdy w końcu z płaczem wyznałam mamie, że mogę je stracić jeśli nadal będę taką beksą i tak dalej, co same mi powiedziały, postanowiła, że zmienię szkołę. Bo ona zdawała sobie sprawę, że „przyjaciółki na zawsze" to, to nie były. - zaśmiałam się sztucznie i nerwowo jednocześnie.

- Ile wtedy miałaś lat?

- Kiedy poszłam do innej szkoły to trzynaście.

- Mhm, możesz mówić dalej. - zaczęliśmy iść wolnym krokiem, bym zdążyła opowiedzieć do końca moją historię, choć wątpiłam, że to mi się uda.

- Jakiś miesiąc po rozpoczęciu roku, zaczęłam interesować się chłopakiem z starszej klasy. Zawsze gdy siadałyśmy z Valerią na naszym parapecie, on był w pobliżu. W końcu do niego podeszłam i tak rozpoczęła się nasza znajomość. Wiesz, zabawne, ale na początku gdy go poznałam widziałam w nim trochę ciebie. A raczej chłopaka o niebieskich oczach. Bo on też wydawał mi się idealny, czyli taki jaki ty mi dla mnie byłeś.

- Pamiętałaś mnie mając już trzynaście lat? 

- Eee, no tak. 

- Ja ciebie też. Możesz kontynuować, już nie będę się odzywać.

- Nieważne. Na początku byliśmy tylko przyjaciółmi, ale już wtedy czasami zachowywał się dziwnie. Na przykład był zazdrosny. A najbardziej o ciebie.

- Co?

- Trochę mu poopowiadałam o naszym spotkaniu. - przełknęłam ślinę, bo właśnie miałam zacząć opowiadać o najgorszym. - Powiedział, że na pewno ciebie nie lubię i, że skoro nadal nie dotrzymałeś obietnicy to już jej nie dotrzymasz. Mówił też, że pewnie dawno o mnie zapomniałeś więc mam zrobić to samo. No i oczywiście, że zamiast myśleć o tobie mam myśleć o nim, bo jest lepszym kandydatem na przyjaciela. - pamiętałam wszystko o czym rozmawialiśmy co sprawiało mi przykrość. - wierzyłam mu nawet jeśli nie chciałam. Tak czy siak, Już nie mogłam więcej choć o tobie wspomnieć. Potem już nie było chyba więcej takich podobnych sytuacji, ale często nazywał mnie naiwną i tak dalej. Nie dziwiłam i dziwię się mu, ale to nadal bolało. Pewnego razu gdy do niego przyszłam powiedział mi, że będę jego dziewczyną. Nie zapytał się. Nie zapytał się też czy chcę go pocałować. Nie pytał mnie tylko robił to co chciał, a ja mu na to pozwalałam, bo co innego miałam zrobić? 

- Śnieżynko... - wyszeptał Nathaniel niespodziewanie chwytając mnie za rękę. 

- Powiedział, że jestem jego dziewczyną, ale on ma kilka warunków. Nie pamiętam tego wszystkiego dokładnie, ale mniej więcej brzmiały one tak, że muszę być jego, nie mogę myśleć o innych chłopakach, mam ograniczyć czas z przyjaciółmi, bo pomimo, że naprawdę zaniedbywałam naszą relację, mu nie wystarczało. Nie wiem czy było coś jeszcze. W skrócie, miałam chyba być jego jakąś lalką, bo traktował mnie bardziej jak rzecz niż człowieka. Całował kiedy on chciał, spotykaliśmy się kiedy on chciał. A warto wspomnieć, że rolę przepraszającego odgrywałam ja, bo on przecież zawsze był niewinny i to ja musiałam go błagać o wybaczenie. - poczułam jak Nathaniel mocniej ściska moją dłoń. 

- Za co na przykład musiałaś przepraszać?

- W sumie za wszystko. Albo o jakieś błahostki, czyli na przykład kupiłam mu nie ten sok, który chciał, nie wiedząc jaki chce. Ale czasami widziałam go całującego się z jakimiś innymi dziewczynami. I zgadnij co... - zaśmiałam się smutno jeśli tak w ogóle się da. - Musiałam przeprosić, bo zrobiłam aferę o nic, nawet jeśli o to tylko zapytałam. Jeśli on chciał pocałować kogoś innego to okej, ale jeśli ja tylko spojrzałam na innego chłopaka w jego towarzystwie to od razu na mnie krzyczał i znów musiałam przepraszać. Przepraszałam tyle razy, że chyba mówiłam to słowo przez sen. - wzrok miałam wlepiony w ziemię, ale wiedziałam, że Nathaniel obserwuje mnie cały czas. - chociaż jakby się zastanowić to ten nawyk już miałam wcześniej wpisany w system. Tamte dziewczyny też nie były za miłe. Nieważne. Nie będę już mówić o jakiś pojedynczych sytuacjach, które miały miejsca w naszym związku. Opowiem ci o tej, która doprowadziła do jego końca.

~~~

Krytyka, błędy, cokolwiek >>>

Never Give UpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz