32. Lepiej dla pana

590 19 9
                                    

Nathaniel

Leżałem na łóżku i rozmyślałem o wszystkim. A bardziej o wszystkim związanym z Winter i mną. O tym co teraz się u niej dzieje i co się działo, oraz jak nasza relacja się zmieniła. Nie mogłem dopuścić do siebie myśli, że ktoś mógł kiedyś skrzywdzić moją Śnieżynkę. Byłem wściekły i smutny jednocześnie. Teraz, jedyne czego chciałem najbardziej, to pójść do jej domu i po prostu być przy niej. Chciałem, żeby była szczęśliwa.

Kiedy znów ją zobaczyłem i spojrzałem jej w oczy, wiedziałem, że coś jest nie tak. Teraz gdy dowiedziałem się chyba większości, chciałbym wymazać to z pamięci. A raczej wymazać to wszędzie, żeby mieć świadomość, że ona jednak tego nie przeżyła. Martwiłem się o nią jak cholera, gdy tylko coś się u niej działo. Po jej telefonie, chciałem do niej znów zadzwonić, albo napisać z pytaniem jak się ma. Ale ona też ma własne życie, które musi poskładać. I nieważne jak będę chciał jej pomóc, ona sama przede wszystkim musi sobie pomóc. A jeśli nadal będzie tak jak jest, postaram się, żeby w końcu była szczęśliwa. 

Minęły dwa dni odkąd poinformowała mnie o tamtej wiadomości i od naszej rozmowy. Dzisiaj mieliśmy kolejny trening. Wyszedłem z domu żegnając się z ojcem. Zawsze gdy to robiłem, chciałem po drodze spotkać Winter, ale ona zawsze się spóźniała, więc gdy docierała na lodowisko, ja już na nim dawno byłem. Tym razem było podobnie. Razem z Sophią czekaliśmy na nią już od piętnastu minut. Uśmiechałem się do siebie za każdym razem gdy Sophia na nią narzekała.

- Czy ta dziewczyna w końcu zrozumie, że powinna być bardziej odpowiedzialna? - pokręciła głową. - Każdy zegarek ma niedziałający czy o co chodzi? - westchnęła i spojrzała w stronę wejścia na lód. - No jesteś w końcu! - powiedziała więc również spojrzałem w tamtą stronę i mój wzrok napotkał ją. 

- Wcale nie słyszałam tego co mówisz. Moje zegarki działają, ale jestem zdania, że nie warto się śpieszyć. - nim się obejrzałem podjechała do nas i zatrzymała się obok mnie. Gdy obserwowałem jej jazdę, zawsze nie mogłem wyjść z podziwu jak dobrze jeździ. 

- A mi się wydaję, że śpieszysz się zawsze gdy tylko zauważysz, że jesteś spóźniona. - odparłem unosząc kącik ust.

- A ty co? Nigdy się nie spóźniłeś? Taki idealny jesteś?

- No tak. - przewróciła oczami na moją odpowiedź.

- Winter, prawda jest taka, że to ty zawsze się spóźniasz i nic do ciebie nie dociera. Jeśli jeszcze raz się spóźnisz, pogadam z twoim ojcem, że ma cię pilnować i zawozić, żebyś była na czas.

- Ale on jest taki zajęty. Proszę go nie kłopotać. - powiedziała na końcu cicho prychając.

- Znajdzie czas dla córeczki.

- Mhm. - mruknęła. - Możemy przejść do rzeczy? Marnujemy czas.

- To ty nam tutaj zmarnowałaś czas. - odwarknęła Sophia.

***

- Słuchaj, Cornell'owi i Valerii bardzo spodobało się nasze ostatnie spotkanie, a raczej testowanie mojej cierpliwości, i chcą się jeszcze raz spotkać. Z tobą i Lukiem. - powiedziała Winter, gdy już byliśmy po treningu i zdejmowaliśmy łyżwy.

- Mi też się podobało. Czyli chcą stworzyć jakąś grupę przyjaciół? 

- Raczej zeswatać nas, ale to chyba też. - zaśmiałem się w odpowiedzi. Nie wiedzieć czemu, kompletnie nie przeszkadzało mi sparowanie mnie z Winter. 

- W porządku, kiedy i gdzie?

- Jutro,
na lodowisku. 

- Okej. Tak w ogóle, wiem, że chyba nie chcesz o tym rozmawiać, ale jak sprawa z tamtym Ethanem?

Never Give UpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz