- Ale niby o czym miałabym wam powiedzieć? - zapytałam szczerze nie rozumiejąc co ich tak ciekawi i siadając na kanapie obok nich.
- No jak się poznaliście, jaki on jest, czy go lubisz. Musimy wiedzieć z kim się zadajesz, żeby potem przypału nie było. - pierwsza odpowiedziała Valeria.
- Ale tu naprawdę nie ma nic ciekawego do mówienia. Nawet go zbytnio nie lubię.
- Ee, tam. Ty nikogo nie lubisz. - machnął ręką Cornell. - To? Jak się poznaliście?
- Normalnie. Ubieram łyżwy, Sophia po mnie przychodzi, żebym się pospieszyła, idziemy na lodowisko, a tam jeździ sobie jakiś chłopak. No i się poznajemy wiadomo, koniec.
- Ale my chcemy szczegóły. Jak się czułaś jak go poznałaś? - spytała Valeria.
- Ale jakie to ma znaczenie? Poznałam go i tyle nic więcej.
- Dziewczyno z tobą nie da się rozmawiać. - westchnął chłopak.
- No nie moje wina, że nie mam wam nic do powiedzenia!
- Szczegóły. S z c z e g ó ł y. - przeliterowała blondynka. - Jak się czułaś gdy go poznałaś?
- Ojeju, nie wiem. Byłam na niego zła, bo musiałam z nim jeździć a dobrze wiecie, że wolę jeździć sama. Nie byłam do niego przekonana, a teraz jeszcze bardziej nie.
- Czyli powiadasz, że główny wątek to enemies to lovers? Uwielbiam takie książki! - zaklaskał w dłonie Cornell.
- Co ty pieprzysz? Jakie enemies to lovers?
- No czytasz przecież książki co nie? - zapytał.
- No tak, wiem co to znaczy, ale typie ja z nim nic nie robiłam nie robię i nie będę robić. - zaprotestowałam, coraz bardziej zdenerwowana tą rozmową.
- Valeria, zakład, że do końca mistrzostw wylądują w jednym łóżku? - zwrócił się chłopak do dziewczyny.
- Ja daję im góra miesiąc. - podała dłoń Cornell'owi.
- Jesteście beznadziejni. - pokręciłam głową.
- Dobra to jaki on jest? Bo nadal nie wiemy wszystkiego. - zapytała Valeria.
- Złośliwy i mnie wkurza. - odpowiedziałam szybko.
- Już ty trzymaj te swoje emocje na wodzy, bo szalejesz z miłości dziewczyno. - zaśmiał się czarnowłosy, na co ja tylko po raz setny westchnęłam.
- No, ale jaki jest naprawdę. - powiedziała ignorując żart chłopaka, blondynka.
- Ech, często się uśmiecha gdy go widzę nie wiedząc czemu. Raczej dobrze umie jeździć na łyżwach jeśli też o to chodzi. - westchnęłam. - No nie wiem, na początku miałam wrażenie, że strasznie chciał mi się przypodobać, albo po prostu ma taki sposób bycia. Później zaczął mnie jeszcze bardziej wkurzać, a już w ogóle tymi przezwiskami.
- Uu, jakimi przezwiskami? - zapytała uśmiechnięta Valeria. Ja na to tylko westchnęłam. Znowu.
- Muszę mówić? - zapytałam nieśmiało.
- Tak. - opowiedzieli jednocześnie. Czasami zaskakiwali mnie to jak podobni do siebie są, tak jakby byli bliźniakami.
- Od jakiegoś czasu zaczął mnie nazywać tak jak kiedyś robiła to mama. Czasami mówi do mnie Śnieżynko. - powiedziałam zawstydzona pod nosem. Oboje od razu spojrzeli na siebie z bananami na twarzach i zaczęli piszczeć jak nastolatki, które spotkały swojego ulubionego aktora.
- Mogłem powiedzieć jednak, że skończą razem szybciej. Teraz ty wygrasz, bo będziesz najbliżej. - oznajmił niby to obrażony Cornell do Valerii.
CZYTASZ
Never Give Up
RomansaWinter od dziecka jeździ na łyżwach i z każdym dniem jest coraz lepsza. Kiedy przyszedł czas na kolejne mistrzostwa, dziewczyna jest bardziej niż chętna, żeby wziąć w nich udział. Ale kiedy dowiaduje się, że nie wystąpi tym razem jako solistka, jej...