17. Chłopak o niebieskich oczach

603 15 8
                                    

- Czemu twojego taty nie ma? - zapytałam, przerywając ciszę. Jak się wcześniej okazało, ławka, na której usiadłam, znajdowała się dosyć daleko od mojego domu. Kiedy myślałam, że przeszłam tylko kilka metrów, tak naprawdę byłam prawie przy lodowisku. A ono znajdowało się ponad dwa kilometry od mojego domu. No tak. 

- Miał jakieś wezwanie w pracy. Nieważne. Czemu to cię interesuje? - spytał spoglądając na mnie.

- Tak tylko pytam. - odpowiedziałam speszona. Nie interesowało mnie to zbytnio, ale po prostu nie mogłam już znieść tej okropnej ciszy, która wcale nie była tą, którą uwielbiałam w takich momentach.

- A twój tata? Nie ma go w domu skoro nie chcesz wrócić? - zapytał. Och, chciałabym, żeby tak było.

- Nie. Jest... w domu. - powiedziałam cicho.

- Po skończeniu treningu wróciłaś do domu? Tak? - zapytał niespodziewanie.

- Czemu pytasz? 

- Odpowiedz. - wpatrywał się we mnie intensywnie, pomimo że szliśmy. Chociaż dosyć wolno, głównie przeze mnie.

- Tak. O co ci chodzi? - zagryzałam policzek, z obawy o dalszą część tej konwersacji.

- Winter, co się wydarzyło? - nagle zatrzymał się, a ja razem z nim i chwycił za mój podbródek, bym na niego spojrzała. - Proszę, powiedź mi. Nikomu absolutnie nic nie powiem, po prostu się... martwię. - patrzył mi głęboko w oczy. Pierwszy raz zdarzyło mi się, że ktoś powiedział mi coś takiego, zaledwie po kilku dniach znajomości. Nie mogłam mu nic powiedzieć. W końcu mu przecież nie ufam... Nie popełnię tego samego błędu co kiedyś. Nie mogę. 

Długo zwlekałam z odpowiedzią i zamiast tego patrzyliśmy sobie w oczy. 

- Tak? - mruknęłam po chwili. Mój wyraz twarzy się zmienił. Już nie byłam zaskoczona, przez nagły gest chłopaka, tylko jak zawsze moje spojrzenie było puste. Kamienna twarz zawsze maskowała każde zawahanie i inne niechciane emocje.

- Martwię się o ciebie. - wyszeptał. - To co widziałem kilka minut temu, ciebie, siedzącą na tej ławce. Miałaś atak paniki do cholery! Nie mogę tak po prostu tego zostawić i udawać, że wierzę kiedy mówisz, że wszystko jest okej. Winter... chce dać ci czas, żebyś sama zdecydowała kiedy chcesz mi wyznać prawdę, ale chociaż... proszę nie mów mi, że jest dobrze kiedy tak nie jest. - przerwał i westchnął, żeby się uspokoić. - Nie znamy się jakoś długo, ale już po tych kilkunastu dniach mogę stwierdzić, że jesteś wyjątkową osobą. I bardzo dobrze udajesz, ale widzę, że już masz tego dość. Nie wiem kto cię kiedyś tak zranił, że nie umiesz mi zaufać, ale pamiętaj, że nie każdy taki jest. - wpatrywał się w moje szare tęczówki przez cały ten czas. Nie mam pojęcia co ten chłopak ze mną robił. 

- Skąd możesz wiedzieć, że ktoś mnie kiedyś zranił? Nie znałeś mnie. - odparłam. Tylko modliłam się w myślach, żeby mój głos nie zadrżał.

- Nie mogę być tego pewien, ale skądś musiało się to wziąć. A przecież najłatwiej jest się zniechęcić gdy doświadczasz czegoś na własnej skórze, a nie słyszysz z opowieści, prawda? - zapytał. Często rzucał jakimiś dziwnymi porównaniami, albo przenośniami, których nie umiałam pojąć.

- Czekaj, skąd pomysł, że miałam jakiś atak paniki? To była przecież tylko zwykła chwila słabości... - zapytałam, zmieniając temat i wracając do jego wcześniejszych słów. Westchnął po raz kolejny.

- Chodź, jeszcze trochę do mojego domu. Tam wszystko omówimy. - złapał mnie za rękę i znów zaczął iść. Nie protestowałam i dałam się mu prowadzić.

***

- Dać ci jakąś bluzę? - zapytał Nathaniel, przejmując ode mnie jego kurtkę. Przed chwilą weszliśmy do dosyć wielkiego domu i staliśmy teraz na korytarzu.

Never Give UpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz