33. Dziwne

559 20 4
                                    

Winter

Pan Harris chyba się zdziwił na mój widok. Chyba bardzo. Myślę, że byłam ostatnią osobą której się tu spodziewał, o tej godzinie, ale ucieszył się. 

Leżałam razem z Nathanielem na jego łóżku, opierając głowę o jego ramię. Na jego nogach, przykrytych kocem, był postawiony laptop z włączonym filmem. Wypiłam już moje kakao i teraz jedyne czego chciałam to zostać tak już na zawsze, albo iść spać.

Moje oczy same się zamykały, mimo że chciałam jeszcze chwilę wytrzymać. Bo byłam bardzo spokojna. Każda minuta, którą spędziłam z nim uspokajała mnie jeszcze bardziej.

- Chcesz iść spać? - zapytał Nathaniel widząc moje zamykające się oczy. Mruknęłam tylko coś sennie co miało oznaczać „mhm". - To idź.

- Ale jestem u ciebie.

- To co? Nie będziesz przecież teraz pytać się ludzi czy ktoś cię przenocuje. Zostań jak na razie tutaj.

- Valeria by się pewnie zgodziła, albo Cornell. Nawet bym nie musiała ich o to błagać, bo i tak by się zgodzili od razu, jakby mnie zauważyli w ich drzwiach z smutną twarzą.

- Ty spryciaro. - zaśmiał się.

- No przecież prawda. To oni nie umieją mi odmówić niczego.

- Czemu? Aż taki mocny ten twój urok osobisty?

- Też, ale bardziej chodzi o to, że od śmierci mamy zwracają na mnie większą uwagę. Wiesz o co chodzi. - przyznałam, chociaż sama nie wiedziałam do końca czemu mu to mówię. Może po prostu tak bardzo chciało mi się spać i nie myślałam.

- Rozumiem. - powiedział cicho i chyba go zasmuciłam. Nie powinnam mówić takich rzeczy w takich momentach. - Wiesz, zawsze gdy mi mówisz o takich rzeczach, jest mi cholernie przykro, że wtedy mnie nie było. Byliśmy osobnymi jednostkami i nawet nie myśleliśmy o tym jak druga osoba teraz cierpi.

- Nie miałeś nawet takiego obowiązku. - odpowiedziałam cicho przytłoczona jego słowami. - Skąd mogliśmy wiedzieć, że osoba, którą kiedyś poznaliśmy, w tym momencie przeżywa trudny okres. Poza tym miałam jeszcze moich przyjaciół więc nie było tak źle. A... ty?

- Co ja?

- Nigdy mi nie opowiadałaś jak było gdy mieszkałeś w Tokio. - odpowiedziałam cicho. - Ale jeśli nie chcesz to w porządku. - dodałam szybko.

- Nie, ty mi opowiedziałaś o trudnych momentach w twoim życiu. Jestem ci to winien.

- Nie jesteś. Przecież nie zmusiłeś mnie, żebym to wszystko powiedziała.

- Ale chcę ci powiedzieć. Wiesz, to był trudny, ale jednocześnie ważny okres. - spojrzałam na niego tak jak on na mnie. - Zaczęło się zanim w ogóle przeprowadziłem się do Japonii. - zaczął.

Opowiadał o swojej historii, a ja nie przerywając mu czekałam jak ją skończy. Próbowałam nie poznać po sobie, że najchętniej bym się na niego rzuciła i nie pozwoliła dalej mówić, bo za bardzo mnie to bolało. Chciałam, żeby się wygadał, bo z tego co powiedział, tylko jego terapeuta wiedział najlepiej co przeżywał. Nikomu poza nim nie opowiadał wszystkiego. Byłam pierwsza, więc chciałam, żeby mówił.

Ale gdy usłyszałam, że kiedyś się ciął nie wytrzymałam i spuściłam głowę, żeby nie zobaczył łez zbierających się w moich oczach. Ale zamiast mówić dalej, przerwał.

- Chodź tu. - uśmiechnął się smutno i przyciągnął mnie do siebie. Chciałam powiedzieć, że jak już ja powinnam przytulać go, ale kontynuował. - Wiesz, jedyne co mi wtedy pomagało i dzięki czemu przeżyłem to wszystko, to były łyżwy i wspomnienia. Wspomnienia, że kiedyś było dobrze, więc w końcu to wróci do normy. I jedna malutka rzecz, która była wtedy jednym z powodów, dlaczego chciałem jeszcze żyć. Wtedy była malutka nawet pomimo tego, że wcześniej o często sobie o niej przypominałem. Ale trochę pomagała. Teraz jest o wiele większa.

Never Give UpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz