39. Nie chcę czekać

601 20 9
                                    

- Winter? - spojrzał na mnie mój zdziwiony ojciec.

Spodziewałam się, że będzie w domu, nawet Ethan to przyznał.

- Cześć, tato. - odpowiedziałam zachrypniętym głosem.

Widząc moje czerwone oczy i mnie samą, szybko mnie przytulił. Objął mnie i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę jak bardzo mi tego brakowało.

Gdy się ode mnie oderwał, przeniósł wzrok na Nathaniela.

- Dobry wieczór. - przywitał się chłopak.

- Miło cię wiedzieć. Wejdźcie. - otworzył szerzej drzwi wpuszczając nas do środka.

Na początku cały czas mnie przepraszał i przepraszał. Zaczął nawet płakać, przez to co zrobił.

Rozmawialiśmy i rozmawialiśmy, aż w końcu przeszliśmy na temat Ethana i postanowiłam opowiedzieć mu o tym, jak naprawdę wyglądała nasza relacja. I o tym, co wydarzyło się jakąś godzinę temu. Ojciec przysłuchiwał mi się w milczeniu, a w jego oczach błyszczały łzy. W końcu skończyłam na tym jak Nathaniel mnie uspokoił. Zabawne, bo zrobił to po raz kolejny.

Długi czas milczelismy, tata przetwarzał informacje, a ja czekałam aż coś powie.

- Ethan cię skrzywdził. A ja o tym nic nie wiedziałem. - spojrzał na mnie. - Uważałem, że jest idealnym chłopakiem. Jak zwykle się myliłem.

- Nic ci nie powiedziałam, mogłeś nie wiedzieć. - odparłam.

- Ale mogłem się domyślić! Przeze mnie cierpiałaś! Z resztą nie tylko dla tego, że nic nie zauważyłem. - westchnął i wiedziałam, że chodzi mu o jego samego i o jego problemach z alkoholem.

- Tato... - zdecydowałam się zacząć. - Już dużo razy mnie przepraszałeś i obiecywałeś, że to się nie powtórzy. To nic nie dawało. Ale jeśli naprawdę chcesz, żeby było jak dawniej i, żebym ci wybaczyła, musisz coś zrobić.

- Zrobię wszystko. - obiecał chwytając mnie za rękę.

- Idź na odwyk. - powiedziałam.

- Dobrze. Zrobię to. - uśmiechnął się delikatnie.

- I... - spojrzałam na Nathaniela niepewna moich dalszych słów. Domyślił się co chcę powiedzieć i uśmiechnął się pokrzepiająco. - I... może umów mnie... do...

- Gdzie? - spytał.

- Może... umówisz mnie do psychologa? - odparłam cicho.

- Psychologa? Ale z tobą jest wszystko w porządku. Nie masz żadnej depresji ani czegoś. - zdziwił się.

- Co? - spojrzałam na niego. - Po pierwsze, skąd możesz to wiedzieć i po drugie, nawet jeśli to co? Tylko z depresją się chodzi do specjalisty?

- No chyba nie, ale ty przecież nie jesteś na nic chora. Mam zdrową córkę. - wstał. - Nie jesteś chora. Nie jesteś. Jesteś normalna. - powtarzał jak w amoku i zaczął nerwowo chodzić po salonie.

- Tato. - powiedziałam stanowczo. Wreszcie spojrzał na mnie a ja kontynuowałam. - Ja, naprawdę potrzebuję pomocy specjalisty. Nie chcę już się tak dłużej czuć, proszę zrób to. Chociaż to. - powiedziałam drżącym głosem.

- Winter, ty jesteś przecież zdrowa. Po co ci psycholog? - dalej trzymał się przy swoim.

- Proszę. Jeśli w końcu chcesz być dobrem ojcem, to pomóż mi. Nie zniosę już więcej tych okropnych myśli, które mówią mi tylko jak beznadziejna jestem. Albo tego, że od śmierci mamy minęły już trzy cholerne lata, a ja nadal się z tym nie pogodziłam! W dodatku Ethan, tamte dziewczyny... Ty. - powiedziałam przez łzy. - Ja nie chcę, rozumiesz?! Jeśli mnie nie zapiszesz, sama to zrobię. Nie chcę tak dalej żyć.

Never Give UpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz