30. Zasługujesz na to

639 18 0
                                    

Dziwne, bo nie czułam żadnego lęku po opowiedzeniu całej historii Nathanielowi. No dobra, może lekki. Ale spodziewałam się, że będzie gorzej. Że będę wymyślać tysiąc scenariuszy, co może się teraz stać. Ale tego nie robiłam. Byłam spokojna...? 

Ale po odczytaniu po raz setny wiadomości, którą dostałam od mojego byłego chłopaka, zaczęłam odczuwać niepokój. Nathaniel mi powiedział, że zawsze mogę do niego zadzwonić jeśli będzie taka potrzeba i rozważałam to. A więc teraz wpatrywałam się w jego numer od kilku chwil. 

Tak właściwie, co miałabym mu powiedzieć? Tylko to, że on znów do mnie napisał i co dalej? Trochę zaczynałam się w tym wszystkim gubić. Ale chyba już dawno się zgubiłam. Może Nathaniel mnie znajdzie? Chciałam mieć tą nadzieję, więc kliknęłam "zadzwoń". Zaraz się okażę, czy właśnie nie popełniłam kolejnego błędu w moim życiu. A może tylko dramatyzowałam.

- Halo? - po kilku sygnałach usłyszałam jego głos w telefonie. Było dosyć późno i jakiś czas temu się widzieliśmy, więc pewnie się dziwi, po jaką cholerę do niego dzwonię. Chociaż jego głos nie brzmiał jakby miał pretensję.

- Eee, cześć. Nie przerwałam ci czegoś ważnego? - zapytałam, bez powodu wstając z łóżka.

- Spokojnie, Śnieżynko. Moje życie jest nudne i nic ciekawego nie robię. Tak jak teraz. W sumie to miałem iść zaraz pod prysznic.

- W porządku to ci nie przeszkadzam. - powiedziałam prędko i już po chwili chciałam się rozłączyć.

- Nie, czekaj! Nie przeszkadzasz mi. - zaśmiał się delikatnie.

- Na pewno? 

- Mów o co chodzi. No chyba, że po prostu chciałaś usłyszeć mój głos. Ja twojego też mógłbym słuchać godzinami. - ostatnio często się rumieniłam. Tym razem nie było inaczej.

- Tak jakby, chodzi o Ethana. - przyznałam cicho.

- Co się stało? - jego ton głosu zmienił się na poważny. Trochę mi to utrudniało, bo nie lubiłam u niego tej całej poważności. 

- No, napisał do mnie, znowu. Tym razem trochę rozbudował swoją wypowiedź. - bez powodu, zaśmiałam się nerwowo.

- Co napisał? - spytał, nadal opanowany. 

- Że chce pogadać i takie tam. 

- Zgaduję, że nie odpisałaś? 

- Nie.

- Zamierzasz? - sama się zastanawiałam nad odpowiedzią.

- Nie wiem. Naprawdę, nie mam pojęcia. Ja wiem, że raczej nie powinnam i mogłam zablokować jego numer od razu po rozstaniu, ale... Nie wiem to wszystko jest bez sensu. Nie wiem, czemu w ogóle do ciebie dzwoniłam, przepraszam. 

- O co cię prosiłem? Nie przepraszaj mnie za coś, za co nie powinnaś. To normalne, że nie wiesz co masz zrobić. Cieszę się, że do mnie zadzwoniłaś. Jeśli chcesz mogę do ciebie przyjść, nawet tu i teraz. 

- Nie, sama sobie poradzę. Dziękuję. Za wszystko co do tej pory dla mnie zrobiłeś.

- Ja też dziękuje.

- Za co? - spytałam, zastanawiając się, co takiego dla niego zrobiłam, ale nic nie przychodziło mi do głowy.

- Kiedyś ci odpowiem. No dobra, to ja mogę powiedzieć ci tyle, że najlepiej by było gdybyś go zablokowała. Dziwne, że nie powiedziałem ci tego wcześniej, ale jakoś wypadło mi z głowy.

- Teraz? - spytałam głupio. Nie, aż przyjdzie pod twój dom z różami.

- Uwierz mi, że to jest najlepsze rozwiązanie. On przestanie do ciebie pisać, a ty może w końcu zapomnisz o jego wiadomościach. Śnieżynko, wiesz, że to nie jest najlepszy człowiek? Nie powinien cię ranić i nie ma prawa zrobić tego ponownie. Tak będzie najlepiej.

- Masz rację. Ale najgorsze jest to, że ja nadal czasami myślę, że może powinnam do niego napisać, zadzwonić i przeprosić. Żeby wszystko wróciło do tamtego stanu, w którym byłam nieszczęśliwa. Nie wiem, ale może stałam się od niego zależna? I pomimo tych trzech lat, nadal jestem?

- Nawet jeśli, to to też jest całkowicie normalne. W sensie, wydaję mi się, że powinnaś poszukać pomocy, ale to nic dziwnego, że tak się czujesz. Jeśli ktoś cię manipulować przez długi okres czasu i stałaś się od tej osoby zależna, to czasami nawet po rozstaniu za nią tęsknisz. Ale, Winter, jako osoba, która kiedyś też starała się zakładać maskę, pomimo swoich problemów, wiem, że naprawdę potrzebujesz pomocy. I nie chodzi mi o wsparcie ode mnie, przyjaciół czy kogokolwiek. Ale to też jest ważne, oczywiście. Chodzi mi o to, że nikt, kto nie posiada odpowiedniej wiedzy, nie uleczy twojej każdej rany. W filmach, książkach czy w czymkolwiek, często zdarza się, że tą „zepsutą" osobę, „naprawia" ta „idealna". Ale w prawdziwym życiu, jeśli chcesz być naprawdę szczęśliwy, a doznałeś jakiejś traumy, nawet miłość ci nie pomoże. Chociaż w niektórych przypadkach, może i tak, ale terapia to najlepsze wyjście. Chcę tylko powiedzieć, że jeśli nie chcesz dalej cierpieć, poproś tatę, żeby zapisał cię do psychologa. A jeśli to nie pomoże, sama się zapisz. Zasługujesz na to.

Przez długi czas milczałam i analizowałam w głowie jego słowa.
Nigdy nie zastanawiałam się nad tym, że potrzebuje jakiejś większej pomocy, no bo tak raczej nie jest. Nie jestem aż tak zepsuta, prawda? A co jeśli... 

Psycholodzy nie kojarzyli mi się z jakimiś przerażającymi szpitalami psychiatrycznymi. Nie bałam się ich ani nic takiego. Dobrze wiedziałam czym się zajmują i zawsze cieszyłam się, że pomagają ludziom. Ale nigdy nie brałam pod uwagę, że i mi mogliby pomóc. Zawsze dostrzegałam swoje problemy jako te nieważne. W mojej głowie zawsze gdzieś krążyła myśl, że „inni mają gorzej".  Czemu ja miałabym mieć takie poważne problemy, żeby od razu iść z tym do psychologa?

- Nie wydaję mi się, że moje problemy są aż tak poważne. - powiedziałam cicho.

- To, że tak ci się wydaje, nie oznacza, że tak jest. Słuchaj, wiem, że możesz uważać swoje problemy za nieważne i nawet skupiając się na nich najbardziej potrafisz je bagatelizować. Ale czasami warto iść do specjalisty, z dla nas, nieważnym kłopotem. Przez rok nie chciałem iść do psychologa, bo uważałem, że jestem całkowicie zdrowy i nie mam żadnych problemów. Dopiero po kilku sesjach, zrozumiałem, że coś jest nie tak. Terapia to jest najlepsze, na co mogłem się zdecydować. Bo gdyby nie ona może i mnie by tutaj nie było. - zachciało mi się płakać, choć niezupełnie widziałam dlaczego. Czy on musi doprowadzać mnie do takiego stanu? - Przemyśl to, Księżniczko. Dzwoń jak cokolwiek będzie się działo. W każdej chwili. - po tych słowach usłyszałam tylko piknięcie oznaczające, że Nathaniel się rozłączył. Zrobił to i zostawił z tymi wszystkimi myślami. 

Czy naprawdę mógł mieć racje? Przecież ze mną było wszystko w porządku, prawda?

Nie dość, że skupiałam się na tym czy naprawdę potrzebuje jakiejś pomocy, to także dotarły do mnie jego prawie ostatnie słowa. Było z nim, aż tak źle, że gdyby nie terapia, jego... On by już ze mną nie był? Nie zastanawiałam się często nad tym jak kiedyś wyglądało jego życie. Wiedziałam, że kiedyś nie było mu łatwo, ale mało o tym mówił. Poczułam nawet dziwne poczucie winy, że tak bardzo skupiałam się na sobie, że w ogóle nie zastanawiałam się nad tym, że Nathaniel kiedyś cierpiał. Jeszcze kilka chwil temu nie interesował mnie zbytnio fakt, że taki szczęśliwy, na pozór, chłopak jak Nathaniel, miał trudną przeszłość. Zdawałam sobie z tego sprawę, ale byłam za bardzo pochłonięta sobą, żeby o tym w ogóle myśleć.

Naprawdę byłam strasznie samolubna. Zabawne.

~~~

Planuję w następnym, albo jeszcze innym rozdziale, przenieść się znowu do przeszłości. Także mam nadzieję, że to zauważycie.

Jak wam minął/mija dzień?

Krytyka, błędy, cokolwiek >>>

Never Give UpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz