Przylegałam do boku samochodu, bo Ethan coraz bardziej zabierał mi moją przestrzeń osobistą. Patrzyłam na niego z obrzydzeniem i najchętniej zwróciłabym te truskawki, które zjadłam przed przyjściem do Nathaniela.
- Odsuń się ode mnie ty kretynie! - warknęłam, gdy jego twarz znajdowała się już tylko kilka centymetrów od mojej.
- Skarbie, tak długo cię nie widziałem. - uśmiechnął się.
- Z własnego wyboru. I nie mów tak do mnie! - powiedziałam, a mój oddech zaczął przyśpieszać.
Przypomniało sobie tamten moment, gdy próbował mnie całować, akurat wtedy kiedy najmniej tego chciałam. Zdałam sobie sprawę, że on nie miał prawa robić czegoś, czego nie chcę.
To nie ze mną było coś nie tak, że tego nie chciałam, tylko z nim, bo to zrobił.
- Słodka jesteś. - ujął mój policzek, a moje oczy pewnie zrobiły się czerwone, tak jak zawsze, gdy zaczynałam płakać. Nie było sensu nawet się wyrywać, lub na siłę próbować otworzyć drzwi. Byłam zamknięta jak w klatce i nie umiałam się ruszyć.
Pocałował mnie, najpierw delikatnie, ale potem bardziej namiętnie. Nie odwzajemniałam pocałunku i tylko prosiłam w duchu, żeby w końcu mnie zostawił. Nawet po takim czasie, miał nade mną kontrolę.
- Zostaw mnie. - odsunęłam się, próbując swoich sił.
- Ale tak właściwie, czemu tego nie chcesz? Twoja matka chyba już umarła, więc już nie masz czym się martwić. - powiedział unosząc brwi. Mój przyśpieszony oddech zatrzymał się.
- Ty cholerny... - zaczęłam, wpatrując się w niego z furią w oczach. - Nie masz prawa, mówić o mojej mamie! Nie masz prawa, mnie choćby dotknąć! Nie masz prawa, znów rozwalać mojego życia, ty pieprzony...
- Nieładnie tak się wyrażać, takiej osobie jak ty. - przerwał mi. - Pochodzisz przecież z dobrze wychowanej rodziny. - uśmiechnął się tak jak miał w zwyczaju. Czyli podle i obrzydliwie.
- Żartujesz sobie ze mnie?! Wypuść mnie ty idioto! - zaczęłam szarpać za klamkę. Jak zepsuje drzwi, trudno, zasłużył sobie.
- Nie wypuszczę, dopóki nie zgodzisz się zostać moją dziewczyną. - odparł stanowczo.
- Ty jesteś jakiś chory! - prychnęłam. - wypuść mnie. Mój tata o wszystkim się dowie. Co mi zrobiłeś i co w tym momencie robisz!
- Na pewno? A jak cię zmuszę, żebyś się zgodziła? Wtedy też mu powiesz?
- Co to ma do tego?!
- Ty chyba mnie przeceniasz, Winter. Albo się zgodzisz i razem pojedziemy do mnie, żeby nadrobić ten stracony czas. - uśmiechnął się dwuznacznie. - Albo skończy się to dla ciebie gorzej.
- Co ty niby możesz mi zrobić, co? - odpowiedziałam, pewna, że może zgrywać takiego, ale naprawdę nic mi nie zrobi.
- Jesteś aktualnie uwięziona w moim samochodzie, bez telefonu. Jak myślisz, do czego jestem jeszcze w stanie się posunąć? - uniósł brwi i kącik ust.
Jak on mnie irytował. I smucił. Naprawdę miał smutne życie.
- Wiesz, że powinieneś się leczyć?
- Och, skarbie. - zaśmiał się. - To jak? Zerwiesz z tym twoim chłopaczkiem i wrócisz do mnie? Nie masz wyjścia. - przegryzłam wnętrze policzka. Tak mocno, że poczułam okropny smak krwi. Byłam wściekła, smutna i przerażona jednocześnie. Ale postanowiłam obrać inną taktykę.
- Czyli... jeśli się zgodzę, zostawisz mnie w spokoju? - zapytałam z udawaną nadzieją w głosie. Bycie dobrą aktorką często się opłaca.
- No wiesz, w sumie tak. Ale najpierw pojedziemy do mnie. To jak? - westchnęłam i spojrzałam na niego złowieszczo.

CZYTASZ
Never Give Up
RomanceWinter od dziecka jeździ na łyżwach i z każdym dniem jest coraz lepsza. Kiedy przyszedł czas na kolejne mistrzostwa, dziewczyna jest bardziej niż chętna, żeby wziąć w nich udział. Ale kiedy dowiaduje się, że nie wystąpi tym razem jako solistka, jej...