6. Zazdrosny?

1.1K 31 1
                                    

Odpowiedziałam i ominęłam go, bez czekania na jakąkolwiek reakcję z jego strony. Nie chciałam rozpamiętywać dawnych czasów, dlatego powiedziałam tak jak powiedziałam. Nawet głupie przezwisko wywołuje u mnie te okropne uczucie. Poza tym kim on niby jest, żeby mnie tak nazywać? Jakimś lordem, przepraszam bardzo?

Poszłam od razu na lodowisko, nie patrząc za siebie. Czułam jak gapi się na mnie, gdy odchodzę.

Zrobiliśmy jeszcze kilka tych durnych ćwiczeń na zaufanie i w końcu dobiegł koniec. Lubiłam te treningi, ale nie kiedy muszę się męczyć z kimś kto mnie wkurza niemiłosiernie. Albo tym bardziej kiedy muszę wykonywać jakieś bezsensowne ćwiczenia. Co one niby dały? Czy zaczęłam mu bardziej ufać? Raczej nie, pomimo, że w ogóle mnie nie puścił podczas tych zajęć. Zaufania nie da się zyskać od tak. A już w ogóle nie od tego, co robiliśmy. Zaufanie można zyskać tylko i wyłącznie przez czas. To czas zawsze pozwala lepiej poznać daną osobę. A czasu mieliśmy dużo, tylko że mało wykorzystywaliśmy.

- No dobra. Nie wiem na ile pomogły wam te zajęcia, ale mam nadzieję, że chociaż trochę. Oczywiście wątpię, że ufacie sobie już w stu procentach, bo to jest niemożliwe. Tak czy owak jeśli chcecie sobie zaufać na tyle by nie powywalać się podczas jeżdżenia to polecam wam umówić się na jakąś kawę czy coś. Także powodzenia i mam nadzieję, że na kolejnym treningu już mniej będziecie marudzić. - powiedziała Sophie. Na kawę? Serio? Już mi wystarczy, że zgodziłam się na nią z obcym typem poznanym na łące, który tak się składa, że za niedługo pewnie po mnie przyjdzie. Już bez większego narzekania udałam się do szatni. Kiedy już w niej byłam, najpierw napiłam się wody. Niestety ktoś zakłócił mój spokój.

- Co to miało znaczyć? - zapytał brunet.

- Niby co?

- To co powiedziałaś mi w tej szatni jakiś czas temu.

- O co ci chodzi? Chyba miałam prawo powiedzieć, że wolę, żebyś mnie tak nie nazywał.

- Nie o to mi chodzi. Spodziewałem się, że się obrazisz na mnie za to. Chodzi mi o twoje ostatnie słowa.

- Nadal chyba nie rozumiem.

- Powiedziałem, że przecież pasuje ci to przezwisko. - spojrzałam na niego unosząc jedną brew cały czas z kamienną twarzą. - A ty odparłaś, że o tym wiesz dlatego nie mam cię tak nazywać.

- No tak, to czego nie rozumiesz? - westchnął na moje słowa.

- Skoro o tym wiesz, dlaczego nie chcesz by cię tak nazywano?

- A to już nie jest twoja sprawa, królewiczu.

- Czyli się nie dowiem? Czemu musisz być taka tajemnicza?

- Bo tobie nie ufam, chyba logiczne. Nie będę ci się wyspowiadać z mojego życia.
- powiedziałam cały czas patrząc mu w oczy z powagą. - Chcesz coś jeszcze czy nie? Bo spotykam się z kimś i najprawdopodobniej ta osoba już na mnie czeka.

- Z kim?

- Nadal nie zrozumiałeś przekazu moich słów? Po co mam ci mówić o rzeczach, które cię nie interesują i, o których nie chcę ci mówić?

- Skąd założenie, że mnie nie interesują? - uniósł jedną brew.

- Och, daj już spokój człowiekowi. - powiedziałam i zaczęłam zdejmować moje łyżwy, które nadal miałam na sobie. Nathaniel chwilę na mnie patrzył, ale odpuścił i też usiadł na ławce, żeby je zdjąć. 

Włożyłam swoje buty na nogi, a łyżwy wpakowałam do torby, bo planowałam je ze sobą zabrać do domu. Chłopak po chwili zrobił to samo i wstał znów będąc ode mnie wyższy. Wymieniłam z nim krótkie spojrzenie i wyszłam z szatni. Rozejrzałam się po budynku, wzrokiem szukając blondwłosego chłopaka, który miał po mnie przyjść.

Never Give UpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz