Lucas. Lucas i Anthony. Co was tak naprawdę łączy? – zastanawiał się kolejną minutę Aiden, od kiedy został sam ze śpiącym chłopakiem.
Krople deszczu bębniły o blachodachówkę. Dobrze je słyszał, jakby uderzały zaraz nad jego głową. Przypomniał sobie, że pokój Anthony'ego znajdował się na piętrze, a budynek miał spadzisty dach – o niewielkim nachyleniu, ale jednak był. Przyjrzał się białemu sufitowi i zauważył, że też nie jest równy – z jednej strony schodził po skosie w dół. Na beżowych ścianach wisiały plakaty ze skateboardzistami wykonującymi swoje tricki, a nad biurkiem półki zapełnione książkami i zeszytami. Ubranie, które Lucas wyciągnął z szafy i potraktował jak swoje, również musiało należeć do osiemnastolatka.
Wszystko wskazywało na to, że w nocy przyszli tu we trzech i po prostu padli na łóżko. Nie rozebrali się, poza Anthonym, który już od nocy, odkąd się oblał piwem, biegał bez koszulki, i razem zasnęli.
Większość imprezy pamiętał, ale tego – wcale. Kiedy ściągnął ortezę? Czy zrobił to sam, czy ktoś to zrobił za niego, gdy stracił kontakt z rzeczywistością? Nie miał bladego pojęcia.
Niczego nie ukrywał, ale nie lubił pytań. Były dla niego niewygodne. Przywodziły wspomnienia o tych "lepszych" czasach. Rozpościerająca się przed nim obecna przyszłość była mniej zachęcająca i kolorowa, niżby sobie wymarzył.
Na przedramieniu poczuł zimno. Przekręcił głowę i zobaczył nad sobą otwarte okno. Chłodny, deszczowy wiatr wlatywał do pokoju. Dotąd nie zwrócił na niego uwagi, co mógł zawdzięczać nadal krążącemu w żyłach alkoholowi i rozgrzanemu, znieczulonemu ciału.
Sięgnął po szary koc, który wskazał mu Lucas i okrył nim nagie plecy Anthony'ego. Śpiący chłopak ciaśniej objął Aidena ramieniem i przysunął się do niego, łącząc całą powierzchnią klatki piersiowej.
Był gorący, może nawet odrobinę spocony, ale Aiden ze śmiechem pomyślał, że zachowuje się podobnie jak poprzedniej soboty rano w salonie u babci, a także wczoraj. Jak wielki, "tulaśny" miś, który jak raz złapie, ciężko się od niego odkleić.
Nawet podczas burzy zachowywałeś się jak mała panda przy swojej matce. – Nie mógł wyrzucić tej myśli z umysłu i przestać się uśmiechać.
Tak, to pewnie dlatego, że jestem jeszcze pijany...
Przytknął nos do jego rozpuszczonych, gęstych włosów. Nie pachniały żadnym zwierzęciem, lecz szamponem. I Anthony, i on musieli pachnieć tak samo. Przecież użyli tych samych kosmetyków.
Powoli docierało do niego, że ten chłopak coraz częściej pojawiał się w jego myślach i życiu. Jak na wakacyjną znajomość pierwszy raz szła ona tak szybko. Wmawiał sobie, że to przez zbytnią otwartość i swobodę właściciela blond czupryny, ale sam także przed niczym się nie wzbraniał. Może i niczego nie inicjował, ale przystawał na każde zachowanie Anthony'ego.
Nawet teraz. Mógł odmówić Lucasowi, odsunąć się, okryć śpiącego chłopaka kocem i zostawić. Wstać, także wziąć prysznic, zjeść śniadanie, napić się czegoś na kaca, bo czuł suchość w gardle, i wrócić do domu.
Ale został.
I sam go przy sobie trzymał.
Czy coś zmieniły słowa Lucasa? Wiedza, że ten wesoły na co dzień, zarażający pozytywną energią, otaczający się wianuszkiem i będący duszą towarzystwa znajomych chłopak nocami jest samotny, tęskni za rodzicami i ich ciepłem?
Czy było mu szkoda Anthony'ego, dlatego był teraz przy nim?
Aiden znał odpowiedź.
Przecież wcześniej nic o nim nie wiedział, a nigdy się nie odsunął. Wcale nie musiał teraz trzymać dłoni na jego plecach, gładzić jego odstające łopatki. Znosić gorąca ich zetkniętych ciał, zapachu alkoholu unoszącego się w każdym gorącym oddechu. Cichego pochrapywania, kolana między nogami, które wywoływało lekki dyskomfort, czy twardego czoła wbijającego się w jabłko Adama.
CZYTASZ
Uskrzydlony Duet AA
RomanceTegoroczne lato jest inne. Tak samo upalne, przesiąknięte słońcem, suchą trawą i szumem kółek toczących się po drodze, ale śmiech jest radośniejszy niż kiedykolwiek. Śmiech zakochanej osoby. Dwóch chłopaków, dwa odmienne charaktery i coś, co połączy...