Obaj zostali do zachodu słońca. Rozmawiali, żartowali, śmiali się i przekomarzali. Kiedy słońce przestało prażyć i chyliło się ku horyzontowi, przespacerowali się po całym terenie skateparku, a potem poszli nad rzekę. Minęli ogromne filary z bloków piaskowca podtrzymujące prawie dwustuletni wiadukt, który nawet po tylu latach trzymał się znakomicie. Podeszli bliżej schodów spiętrzających nurt rzeki. Było ich cztery i każdy miał ponad metr wysokości. Przy nich wody było więcej, ale już pod stojącym dwadzieścia metrów dalej samym wiaduktem mogli przejść na drugą stronę, zaledwie mocząc sobie spodenki do połowy ud.
Anthony nie powstrzymał się przed schłodzeniem ciała, ale Aiden pozostał na brzegu, siadając przy filarze i obserwując chłopaka zachowującego się niczym małe dziecko: biegającego i widzącego wodę pierwszy raz na oczy. Śmiał się, chlapał na boki, zwilżał kark lub twarz i było widać, że dobrze się bawi. Gdyby nie orteza stabilizująca, Aiden także dołączyłby do niego – przynajmniej zamoczyć stopy, ale nie chciał się zdradzić ze swoją kontuzją.
Po kilkunastu minutach pluskania Anthony wrócił na brzeg i usiadł przy Aidenie na trawie. Był odświeżony i zadowolony.
– Tego mi było trzeba – westchnął z rozkoszą.
– Brudnej wody pachnącej rybami?
– Jakiej tam brudnej! – obruszył się. – I wcale nie śmierdzę rybami! – dodał, ale dla pewności powąchał swoje mokre przedramiona. – No, może odrobinę jakimś zielskiem.
– Może zmienisz ksywkę z Mrówy na Pana Glona?
– Ha, ha, bardzo śmieszne. A ty? Jaką ksywę chcesz? Pan Dowcipniś, Zgred, a może Czepialski?
– Aiden wystarczy.
– Aiden-Złośliwiec.
– Nie jestem złośliwy.
– A ja nie jestem glonem.
– Trochę jesteś – podsumował go ze śmiechem.
– I ty także panie "Trochę Zgred" – odwdzięczył się.
– Jakbyś zjadł do końca tamtą arrabiatę, to bym cię podziwiał, a nie z ciebie żartował.
– O! Widzisz? W końcu się przyznałeś.
Aiden kiwnął głową na zgodę. Tak, trochę sobie pofolgował z żartowaniem z Anthony'ego. Jednak było w tym też trochę odwdzięczenia się za ochlapanie go wodą, kiedy pierwszy raz nawiązali ze sobą kontakt. Co prawda blondyn przeprosił, ale kto powiedział, że wybaczenie musi być takie szybkie?
– Przez to, że trochę się ze mnie naśmiewasz, niesprawiedliwe zresztą, mam prawo zadać ci kilka pytań.
– Och, naprawdę? – Aiden udał zdziwionego. – A kto i kiedy tak ustalił?
– Ja i teraz.
– Dobra, jak tak mówisz, to zadawaj – rzucił mu, uśmiechając się półgębkiem. – Nikt nie powiedział, że mam obowiązek na nie odpowiadać.
– Ej, Aiden! Psujesz całą zabawę.
Odpowiedział mu śmiech, a potem zachęcające słowa:
– Dawaj, Anthony, jeśli nie będą zbyt osobiste, to odpowiem.
– Super! – Klasnął w dłonie. – A więc zacznijmy od łatwych. Pierwsze. Jaki kolor najbardziej lubisz?
– To będą tego typu pytania?
– Cicho! Miałem zacząć od łatwych, więc nie marudź.
– Okej, ale dla równowagi umówmy się, że ty też odpowiesz.
CZYTASZ
Uskrzydlony Duet AA
RomanceTegoroczne lato jest inne. Tak samo upalne, przesiąknięte słońcem, suchą trawą i szumem kółek toczących się po drodze, ale śmiech jest radośniejszy niż kiedykolwiek. Śmiech zakochanej osoby. Dwóch chłopaków, dwa odmienne charaktery i coś, co połączy...