2. Pogoń, która nie kończy się jak w bajkach. I księżniczki brak!

176 29 60
                                    

Z początkiem kolejnego dnia Aiden miał opory, aby znów pojawić się na skateparku, ale po dłuższych przemyśleniach doszedł do wniosku, że ten cały "Mrówa" nie jest groźny. Trochę marudził, był uparty i jego zachowanie działało mu na nerwy, ale może jak przeprosi, co sam sobie ubzdurał, to da mu spokój.

Dlatego zaraz po obiedzie w czarnych adidasach, spodenkach do kolan, czapeczce z daszkiem i białych skarpetkach oraz T-shircie z kolorowym nadrukiem "Let's do it now!" wyszedł z klatki schodowej na prażące słońce. Babcia dała mu na drogę orzechowego batona i wodę mineralną. Wiedziała, że po obiedzie jeszcze długo nie będzie głodny, ale też nie wróci szybko. Orzechy dodawały energii, a brak czekolady nie spowoduje spłynięcie jej przez panujący upał i zrobienie w opakowaniu brązowej brei.

Zabrał ze sobą także zakładane na głowę bezprzewodowe słuchawki. Lubił swoje earpody, ale tym razem każdemu, kto się do niego zbliży, chciał dać do zrozumienia, że nie ma ochoty na rozmowę.

Wczoraj jasno pokazał, żeby się do niego nie zbliżać.

Jeśli ten cały "Mrówa" znów zrobi coś głupiego, nie będę się powstrzymywał.

Co dziwne, tak nalegał, aby poznać jego imię, a sam w myślach nadal mówił na niego Mrówa.

Co złego w Anthonym? Imię jak każde inne. Nie ma w nim nic krzywdzącego – myślał, idąc szerokim chodnikiem ciągnącym się przy obwodnicy miasta. – A może wyśmiewali go w szkole? Cholera, co mnie to obchodzi?

Podgłośnił muzykę i z 30 seconds to Mars dotarł pod wiadukt. Nie chciał tego widzieć, ale Mrówa już z oddali do niego machał, jakby go wypatrywał i tylko czekał na jego przybycie.

Aiden westchnął, udając, że nikogo nie widzi. Wszedł na teren skateparku i usiadł na swojej ulubionej ławce, skąd miał widok na wiadukt, kawałek rzeki oraz cały rekreacyjny teren.

Prawie od razu pojawił się przed nim uśmiechnięty od ucha do ucha chłopak z niedbale spiętymi w niedużą kitkę włosami. Ubrał o kilka rozmiarów za dużą koszulkę we wszystkich wynalezionych przez ludzkość kolorach, wyglądając jak choinka na Boże Narodzenie oraz w pomarańczowe, szerokie spodenki trzy-czwarte. Coś mówił, bo poruszał ustami. Aiden patrzył na niego jak na taflę szkła.

W końcu skateboardzista zobaczył, że jego usilne starania w porozmawianiu spełzły na niczym i odszedł.

Piosenka w słuchawkach zmieniła się na Through Glass – Stone Sour.

Zdawało się, że nawet los mu sprzyjał, wybierając odpowiedni do sytuacji utwór.

Niestety. Jego zadowolenie trwało tylko minutę. Przed oczami ponownie pojawił się upierdliwy blondyn w swoim rzucającym się w oczy stroju. Nic nie mówił, nawet na niego nie spojrzał. Położył deskorolkę na ziemi ze skoszoną suchą trawą i wskoczył na nią.

Poruszał dolną połową ciała, przesuwając deską w prawo i w lewo, jeżdżąc po kilkadziesiąt centymetrów w obie strony. Ugiął nogi w kolanach i podskoczył. Deska uniosła się razem z nim, jakby się przykleiła do stóp, a potem podbił ją. Aiden nie był w stanie dostrzec, w jaki sposób, ale deskorolka okręciła się wokół własnej osi, a kiedy Anthony wylądował na niej, znów była ustawiona normalnie.

Brunet nie chciał dać po sobie poznać, że był tym zaciekawiony, więc przesunął wzrok na akurat przejeżdżający wysoko na wiadukcie pociąg. Kącik jego oka wychwytywał subtelny ruch, gdzie znajdował się z skateboardzista, ale wydawało się mu, że nie robi nic poza kołysaniem się na boki.

Upierdliwy – pomyślał.

Chłopak już poprzedniego dnia wykazał się wyjątkową wytrwałością i nie poddawaniem się, choćby w tak prozaicznej rzeczy jak poznanie jego imienia, dlatego był prawie pewny, że i teraz nie da mu spokoju, dopóki nie dopnie swego.

Uskrzydlony Duet AAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz