W każdą sobotę babcia zarządzała generalne sprzątanie. Jednak wyjątkowo, przez nocnego gościa, pozwolili sobie spać do południa. Po późnym śniadaniu Aiden przetarł meble, odkurzył dywany i umył podłogi, a babcia wysprzątała łazienkę. Uwinęli się w niecałą godzinę i mieli wolną resztę dnia. Poszli na zakupy i razem przygotowali obiad: zupę jarzynową oraz gulasz z kurzych żołądków z ziemniakami i ogórkiem kiszonym. Oboje często coś przyrządzali, a Aiden zawsze powtarzał, że jak będzie kogoś miał, to pewnie przez babcine nauki wyląduje w kuchni "przy garach".
Żartowali na ten temat bardzo często, ale chłopak nigdy nie przepuścił okazji pomocy przy pichceniu.
Babcia nie wypytywała go o nowego znajomego. Przyznała tylko, że to szczery, pełen energii młody chłopak i z miłą chęcią w przyszłości ponownie go ugości. Choć może tym razem w ciągu dnia, kiedy będzie miała ułożone włosy i założy coś innego niż koszulę nocną i szlafrok. Aiden się z nią zgodził. Obiecał, że w poniedziałek z nim porozmawia i zaprosi na obiad w tygodniu. Kiedy kobieta usłyszała, że lubi makarony, postanowiła znaleźć przepis na smaczną lasagne.
Po obiedzie Aiden swoim zwyczajem poszedł do skateparku przy wiadukcie. Ulubiona ławka była zajęta przez młodą parę, która bujała przed sobą wózek z niemowlakiem, dlatego wybrał dalszą. Ludzi zdecydowanie było więcej niż w dni powszednie. Zwłaszcza dorosłych. Po pięciu dniach pracy nareszcie mogli przyjść tu ze swoimi pociechami, aby obserwować ich podczas zabawy. Powietrze po burzy oczyściło się. Nie było duszno, choć oczywiście temperatura nie spadała poniżej trzydziestu stopni. Niebo wydawało się bardziej błękitne i przejrzyste, prawie jak wody otaczające urokliwe tajlandzkie wysepki.
Na rampie oraz innych używanych przez skaterów przeszkodach wzrokiem odnalazł osoby z grupy Anthony'ego, ale nie jego. Tak jak uprzedzał. Wysoki chłopak, którego imienia nie znał, ale przyglądał się mu poprzedniego dnia, machnął mu ręką, więc Aiden zrobił to samo. Przez chwilę skater rozmawiał z kolegami, wskazując na niego ruchem głowy i kilka innych osób także mu pomachało. Odpowiedział im i rozłożył ramiona na oparcie ławki, zamykając oczy i unosząc twarz ku słońcu. Nie raziło, więc nie ubrał okularów przeciwsłonecznych. Słuchawek też nie założył.
Otaczał go przyjemny harmider i ciepło, a lekki wiatr zawiewał z lewej strony, kojąc i niwelując wysoką temperaturę. Oddychał powoli, wciągając w nozdrza świeże powietrze wymieszane z zapachem trawy i przyrządzanego w pobliskim food tracku makaronu. Było idealnie.
Aż za idealnie.
Uniósł odrobinę powieki, upewniając się, że zaraz zza krzaka nie wyleci jakaś blond czupryna, chcąca mu przeszkodzić, krzyknąć coś do niego, rzucić żartem albo znów oblać wodą...
Ale był sam. Nikt nawet nie zwracał na niego uwagi.
Odetchnął z ulgą i powrócił do błogiego odpoczynku.
Kwadrans później wstał i obszedł cały teren skateparku. Poszedł nad rzekę, porzucał "kaczki". Na brzegu zdjął buty i wszedł do wody. Zmoczył dłonie i przedramiona, myśląc o tym, że naprawdę jest przyjemnie. Uśmiechnął się sam do siebie. Nadepnął na jakiś kamień i lekko się skrzywił przez ból w kostce. Nadal była odrobinę opuchnięta, ale nie zamierzał siedzieć całymi dniami w domu.
Brodził w rzece przez kolejne dziesięć minut, aż wyszedł na brzeg, kładąc się w trawie i patrząc na niebo. Przesłonił oczy przedramieniem i cicho powiedział do siebie:
– Ciekawe, co ty dziś robisz, Mrówa. – Uśmiechnął się, przypominając sobie radosną twarz chłopaka. – Może coś szalonego, bo właśnie to pasuje do ciebie najlepiej.
Jak powietrze i ogień.
Jak pożar.
* * *
CZYTASZ
Uskrzydlony Duet AA
RomanceTegoroczne lato jest inne. Tak samo upalne, przesiąknięte słońcem, suchą trawą i szumem kółek toczących się po drodze, ale śmiech jest radośniejszy niż kiedykolwiek. Śmiech zakochanej osoby. Dwóch chłopaków, dwa odmienne charaktery i coś, co połączy...