Aiden został. Usiadł na puf, pochylił tułów, rozwiązał sznurówkę i poluźnił język w lewym bucie, lekko poruszając stopą. Kilka ostatnich godzin spędził dość intensywnie, ale w przyjemnej atmosferze, dlatego nie czuł zmęczenia. A przynajmniej dopóki biegające dookoła dzieciaki nie poszły do kolejnego pomieszczenia i nie nastała cisza. Rozejrzał się po eksponatach, makietach, ogromnej cewce Tesli – aktualnie wyłączonej, a potem przetarł twarz i zamknął na chwilę oczy. Rozluźnił ciało i oparł się łopatkami o stół do quizu, poruszając na boki głową. Otworzył oczy dopiero po kilkudziesięciu sekundach. Wyprostował się, splótł ze sobą palce na udach i utkwił wzrok w Anthonym.
– Chcesz ze mną o czymś porozmawiać? – zapytał, domyślając się powodu nienaturalnego milczenia zawsze wesołego i rozgadanego skateboardzisty.
– Najpierw chciałem przeprosić.
Aiden nic nie powiedział, choć chłopak znów umilkł.
Dopiero po kilku oddechach i pozbieraniu myśli, zaczął:
– Już od wczoraj wiedziałem, że będzie z nami Max. Ojciec Wilka... – potarł o siebie kciuki, patrząc w podłogę – jest dość apodyktyczny. Nie ma u niego słowa "nie". Wilku miał się zająć małym demo... – kaszlnął, zaraz się poprawiając – "małym" na czas nieobecności jego siostry. Czyli do jutra. – Podniósł głowę, krzyżując wzrok z Aidenem. – To ja wpadłem na pomysł, żebyśmy wspólnie, to znaczy we czterech, przyjechali tutaj. Miałem przeczucie, a może nadzieję, sam już nie wiem, co mną kierowało, że lubisz dzieci i potrafisz się dogadać z każdym, nawet tym złem wcielonym.
– Lubię.
– Ale to mnie nie usprawiedliwia! – jęknął. – Bo dobrze wiedziałem, jaki Max jest. Nigdy nie potrafiliśmy się dogadać. On od zawsze robił co chciał i był niesforny. Niesforny – powtórzył – to jakby nazwanie oceanu kałużą. – Zapatrzył się na dłonie Aidena i dokończył: – Mimo to nie uprzedziłem cię. Przepraszam. Nie wiem, co sobie wczoraj myślałem. Może chciałem wierzyć, że od naszego ostatniego spotkania trochę się zmienił, ale dziś... dziś naprawdę trząsłem portkami, bo okazał się jeszcze gorszy. – Westchnął. – Schrzaniłem to, schrzaniłem na maksa. Nadużyłem twojej dobroci i cię oszukałem. Dlatego masz prawo być na mnie zły. Możesz mi przyłożyć, że postawiłem cię w takiej sytuacji, tylko... – głos mu się lekko załamał – tylko proszę, nie skreślaj naszej znajomości.
Aiden podniósł dłoń, kierując ją w stronę twarzy Anthony'ego. Bladoniebieskie oczy szybko zasłoniły powieki, a usta i zęby zacisnęły się, czekając na przyjęcie ciosu. Jednak kolejny raz oczekiwał na coś, czego nie otrzymał.
Przynajmniej nie tak, jak to sobie wyobraził.
Spodziewał się twardych knykci zaciśniętej pięści na nosie, tymczasem opuszki palców delikatnie przesunęły się po policzku i zatrzymały na czole.
– Jesteś taki niepoważny. – Usłyszał rozbawiony głos, a po nim lekki dotyk przeniósł się na włosy, zakładając zbłąkany jasny kosmyk za ucho.
– Nie, nie, nie. Nie bądź dla mnie taki miły. – Otworzył oczy. – Zawsze mi pobłażasz jak... jak młodszemu bratu.
– Bratu? – Tym razem zaśmiał się i zabrał dłoń.
Anthony uniósł wyżej powieki i z przekonaniem powiedział:
– Tak, jak bratu. Jesteś dla mnie zawsze wyrozumiały, nigdy nie krzyczysz, wspierasz, cokolwiek zrobię głupiego czy żenującego, nie złościsz się, rozumiesz mnie i... uch... tyle tych braterskich wibracji jest wokół ciebie, że czasami czuję się nawet nie jak brat, ale jak młodsza siostra!
CZYTASZ
Uskrzydlony Duet AA
RomanceTegoroczne lato jest inne. Tak samo upalne, przesiąknięte słońcem, suchą trawą i szumem kółek toczących się po drodze, ale śmiech jest radośniejszy niż kiedykolwiek. Śmiech zakochanej osoby. Dwóch chłopaków, dwa odmienne charaktery i coś, co połączy...