23. Bo do tanga trzeba dwojga. Do latania... najlepiej też!

103 23 122
                                    

Jeśli Aiden miałby wskazać moment, w którym jego młodzieńcze hormony przebudziły się w pełnej krasie i zalały ciało oraz umysł szkarłatnym pożądaniem, omal nie doprowadzając do rzucenia się na młodszego kolegę, niczym na małą, bezbronną owieczkę, byłoby to chwilę przed tym, jak ta blond istota pognała w ciemny korytarz, zostawiając go z Lucasem w głównej sali flyspotu. Mógł być gwałtowny w walce, w nerwach, gdy ktoś go zdrowo zirytował, w skokach po ścieżce gimnastycznej, z rodzicami podczas kłótni lub kolegami w szkole, gdy któryś pyskował, ale nigdy ta gwałtowność nie przejawiła się w chęć nie skrzywdzenia drugiej osoby, lecz porwania jej w ramiona i przyciśnięcia do swojego ciała! Oczywiście, że było "coś jeszcze" do kompletu, ale sam przed sobą bał się nazwać tę myśl, chwilową potrzebę, ten brak samokontroli do zrobienia czegoś, co nagle zrodziło się w jego umyśle. Do urzeczywistnienia tego. Natychmiast. Gdyby Lucas się nie odezwał, a Anthony pocałował go drugi raz w kark – o tak, doskonale wyczuł miękkość warg – albo zsunął dłoń niżej niż pępek, w sekundę obróciłby się, a swoje usta przyciskał do jego.

Tyle potrzebował, aby żar przesuwający się po ciele dotarł do mózgu i zastąpił jego szare komórki.

W tym momencie czuł ulgę, że przywrócono mu zimną krew. Dzięki temu unikną "dziwnych sytuacji" i będą mogli nadal udawać, że nic się nie dzieje.

Ani on, ani Anthony nic do siebie nie czują...

A więc dlaczego po zniknięciu chłopaka zacisnął pięść z lekkiej irytacji, której powód oddalał od siebie, niczym natrętnego owada?

– Skończone – usłyszał głos Lucasa. – Gdzie ten Mrówa znów polazł?

– Do łazienki – odparł, zdążając ukryć wszelkie emocje.

– Dobra, to zanim wróci, sam ci pokażę nasze sposoby komunikacji.

– Okej – zgodził się dość chętnie. Przynajmniej przez chwilę skupi się na czymś innym, nie na jakimś "Mrówie". – Na ile wynajęliście to miejsce? Na godzinę, dwie? Na pewno sporo was to kosztowało. Może ja...

Lucas zaśmiał się i wyszedł zza monitorów, podchodząc do niego.

– Znów chcesz palnąć jakimś głupim tekstem, że się do czegoś dołożysz? Jeszcze się nie nauczyłeś? – Klepnął go w ramię. – Jeśli z Mrówą chcemy coś zrobić, to robimy to bez żadnych dodatków, zwłaszcza kasy. Nic ekstra nie musisz nam oddawać, ale jeśli ci się spodoba, na koniec możesz rzucić "dzięki". Prawda jest taka, że w ściągnięciu ciebie tutaj mamy też swój interes. Spokojnie, nic wiążącego. Nie będziemy się starali do niczego cię namówić. A co do czasu na latanie, chyba naiwnie nie łudzisz się, że w godzinę poczujesz prawdziwą radochę, jaką dostarcza to miejsce? O dziewiątej rano otwierają. Do tej godziny całe to miejsce jest nasze.

Po tym krótkim przemówieniu zaczął pokazywać Aidenowi proste znaki dłońmi i ich znaczenie.

"Rozluźnij ciało, napnij ciało, wyżej głowa, szerzej ręce, niżej nogi, broda do przodu" i wiele innych. Gesty były proste i bardzo sugestywne, więc Aiden w mig je przyswoił.

– Tyle na początek – zdecydował Lucas. – Kiedy zrobicie sobie przerwę, dodamy kolejne. Najważniejsze to położyć się na wietrze i poczuć go każdą częścią ciała. Potem wbić sobie do głowy, że nawet ruch palców potrafił zmienić twoją pozycję, a reszta... Mrówa lepiej ci to wytłumaczy. – Mrugnął mu. – W końcu jest najlepszy.

– Najlepszy... To znaczy tu?

– Nie – zaczął się śmiać. – Najlepszy na świecie.

– Co mnie obgadujecie? Kurna, Wilku, miałeś nie gadać nic niepotrzebnego! – usłyszeli Anthony'ego, który przekroczył próg pomieszczenia.

Uskrzydlony Duet AAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz