Tej nocy Aiden nie mógł zasnąć. Pierwszym powodem tego stanu był ból w lewej stopie. Wiedział, że lekkomyślnie nadwyrężył ją podczas szaleńczej pogoni, ale gdyby mógł, zrobiłby to jeszcze raz i jeszcze raz. Dawno nie czuł tego czegoś. Gwałtownego skoku adrenaliny, zatracenia się w chwili, nie myśleniu o niczym prócz pracujących mięśniach i wyobrażania sobie swojego ciała kierowanego samym instynktem oraz wieloletnim treningiem. Nawet o drugiej w nocy komórki w jego ciele nadal pamiętały wcześniejszą euforię. Wiele by dał, żeby móc znów każdego dnia robić to, co kocha.
Co kochał.
Drugi powód bezsenności to nic innego, a pamięć o pewnym upierdliwym chłopaku. Głupim, choć jednocześnie tak bystrym, aby w dwa tygodnie go przejrzeć.
Od kiedy stałem się dla innych transparentny?
Wkurzał go. Anthony aka Mrówa irytował go niesamowicie, a w tamtym momencie, na rampie, mówiąc mu to wszystko, co ukrywał, a raczej co starał się ukryć, wkurzył go jeszcze bardziej.
Ale... teraz, w środku nocy, w ciemnym pokoju i patrząc na biały sufit, sam przed sobą mógł się przyznać, że tu nie chodziło konkretnie o tego skateboardzistę. Powoli narastająca w nim samym frustracja w końcu musiała znaleźć sobie ujście.
Odetchnął głęboko, przecierając dłonią twarz, na której pozostał lekki uśmiech.
Nie wyśpię się, ale i tak było warto.
*
Piątkowe popołudnie jawiło się nie mniej upalnie niż kilka poprzednich.
Anthony przed pożegnaniem się z nim poprzedniego dnia niemal wymusił, aby przyszedł na "ustawkę". Piłował mu tak długo, aż się zgodził. Obiecał, że nie będzie tego żałował, a jeśli tak się stanie, to rzuca deskę i zaczyna kuć jak szalony albo zacznie grać na harfie. Aiden nie chciał w to wierzyć, ale pewność, z jaką mówił Ant, była zadziwiająca. Dlatego mu nie odmówił, choć też nie obiecał, że będzie.
Po piątkowym obiedzie wziął ze sobą plecak, do którego włożył dużą butelkę wody mineralnej i bluzę z kapturem. Uprzednio poinformował babcię, że dłużej zostanie poza domem, ale żeby się o niego nie martwiła i w razie czego dzwoniła.
Bolącą kostkę owinął czarną neoprenową ortezą. Elastyczny bandaż byłby wygodniejszy na taki upał, ale wolał nie nadwyrężać stawu. Wybrał więc coś pomiędzy znienawidzoną sztywną ortezą, a pozostawieniem stopy samej sobie. Żeby zamaskować zgrubienie, założył miękkie buty za kostkę kupione na dziale z artykułami do siatkówki.
– Może jednak cię zawieźć? – zapytała babcia z kuchni.
– Nie, babciu. Dzięki, ale wolę się przejść.
Skończył wiązać sznurówki i wstał. Zrobił kilka okrężnych ruchów stopą. Nie było idealnie, ale źle także nie.
Babcia wyjrzała z drugiego końca korytarza. Oboje mieli świadomość, że kiedy ból powraca, nie powinien się forsować, ale jacy byliby z nich przyjaciele, gdyby starsza kobieta nie wiedziała, jak bardzo Aiden pragnie wrócić do sportu?
Nie był głupi. Znał swój limit i po prostu jeszcze go nie osiągnął.
– Jaskółki mi przepowiedziały, że wieczorem popada – powiedziała, patrząc, jak chłopak otwiera drzwi i odwraca się do niej z uśmiechem.
– Przekaż im, że z cukru nie jestem i trochę deszczu jeszcze nikomu nie zaszkodziło.
– Jeżeli wrócisz późno, wywieś ubrania na suszarce – rzuciła mu, powracając do kuchennego stołu i rozwiązywania krzyżówki. – I pamiętaj o gorącym prysznicu!
CZYTASZ
Uskrzydlony Duet AA
RomanceTegoroczne lato jest inne. Tak samo upalne, przesiąknięte słońcem, suchą trawą i szumem kółek toczących się po drodze, ale śmiech jest radośniejszy niż kiedykolwiek. Śmiech zakochanej osoby. Dwóch chłopaków, dwa odmienne charaktery i coś, co połączy...