34. Dałeś mi wolną rękę, więc cóż... musiałem skorzystać!

145 27 125
                                    

Po usłyszeniu rozgrzewających, wręcz rozpalających pierś Anthony'ego słów, że jest najlepszy, zawstydził się tak bardzo, że z całej siły ścisnął Aidena. Policzek schował przy jego szyi, ani myśląc się teraz odsunąć, bo był pewny, że jego twarz zdradza w tym momencie milion emocji. Jak zakochana nastolatka ze szkolnego serialu dla dzieciaków, z której czyta się jak z bilbordu na ścianie najwyższego drapacza chmur w mieście!

Zajęło mu chwilę, żeby się uspokoić. Mięśnie ramion już odrobinę bolały z wysiłku, jaki sprawiała mu próba miażdżenia aidenowskiego ciała – oczywiście nieudana, gdyż chłopak nawet nie próbował się wyswobodzić i z delikatnością po prostu gładził jego plecy, od czasu do czasu masując kark.

Skater wziął wdech i odsunął od siebie o kilka centymetrów wyższego chłopaka. Zapatrzył się w jego czarną koszulkę, jakby wahał się, czy nie mieć jej znowu blisko siebie, ale ostatecznie chwycił tylko za dłoń. Podniósł z ziemi deskorolkę i bez słów zaczął iść wzdłuż ściany budynku. Próbował zapanować nad oddechem i pozbyć się supła w żołądku, który nie pozwalał mu jasno myśleć. Nie wspominając już o spodenkach z wypukłym, na szczęście już niewiele, obszarem między nogami.

Przy początku schodów prowadzących do przeszklonego wejścia zwolnił, nie będąc pewnym, w którym kierunku zmierzają. W otaczającym ich mroku niewiele widział.

– Prosto, jeśli chcesz wejść w prawdziwe zarośla, w prawo, na plac zabaw – podpowiedział Aiden, przystając obok i czekając na decyzję.

– Mówisz to specjalnie. – Anthony ruszył w prawo.

– Nic podobnego. Tylko poinformowałem. W tej ciemności niewiele widać, nie znasz tego terenu, a księżyc oświetla drugą stronę terenu przedszkola.

– Yhm, na pewno nie miałeś nic na myśli, wspominając "zarośla".

– Ja?

– A kto inny! Mogłeś od razu mnie pociągnąć w bok, a nie sugerować jakieś...

– Jakieś "co"?

– Jakieś miejsca z górą podtekstów!

– O żadnej górze nawet nie pomyślałem – rzekł niewinnie.

– Najpierw mi mówisz, że masz ochotę mnie całować, kiedy tylko na mnie patrzysz, a potem chcesz wmówić, że w tych krzakach...

Aiden parsknął, nie mogąc się już powstrzymać.

– Jeśli nie potrafiłbym siebie kontrolować, to nadal stalibyśmy pod ścianą. – Zerknął na niego. – Albo pocałowałbym cię tutaj. Nikt i tak nas nie zobaczy.

– Jak... jak możesz o tym mówić tak... tak otwarcie?!

– Ja? Przecież od samego początku i ty, i ja byliśmy wobec siebie szczerzy. Kiedy mi coś nie pasowało, od razu o tym mówiłem.

– Na początku to było co innego! Teraz... – westchnął głośno niepocieszony – nie mam pojęcia, czy nie powinienem się ciebie bać. Za każdym razem ogarnia mnie takie zawstydzenie, że nawet nie mogę w spokoju na ciebie patrzeć.

– Myślisz, że jesteś z tym sam? – Ścisnął mocniej dłoń młodszego kolegi. – Ja także nie przywykłem do takich sytuacji. Jednak ostatecznie wygrywa to, że lubię twój uśmiech, dlatego nie odbieram sobie tej przyjemności.

Anthony zwolnił, na zmianę patrząc pod nogi i na Aidena.

– Ugh, jakie to trudne! Ciągle się denerwuję.

– To przecież nic złego – pocieszył go. – Nic niestosownego. Nic, z czego należy się tłumaczyć. Zachowuj się przy mnie jak zawsze, mów to, na co masz ochotę. Poza tym, że idziemy razem za rękę, wymieniliśmy kilka pocałunków i na pewno milion bakterii przez ślinę, nic się nie zmieniło.

Uskrzydlony Duet AAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz