Po usłyszeniu rozgrzewających, wręcz rozpalających pierś Anthony'ego słów, że jest najlepszy, zawstydził się tak bardzo, że z całej siły ścisnął Aidena. Policzek schował przy jego szyi, ani myśląc się teraz odsunąć, bo był pewny, że jego twarz zdradza w tym momencie milion emocji. Jak zakochana nastolatka ze szkolnego serialu dla dzieciaków, z której czyta się jak z bilbordu na ścianie najwyższego drapacza chmur w mieście!
Zajęło mu chwilę, żeby się uspokoić. Mięśnie ramion już odrobinę bolały z wysiłku, jaki sprawiała mu próba miażdżenia aidenowskiego ciała – oczywiście nieudana, gdyż chłopak nawet nie próbował się wyswobodzić i z delikatnością po prostu gładził jego plecy, od czasu do czasu masując kark.
Skater wziął wdech i odsunął od siebie o kilka centymetrów wyższego chłopaka. Zapatrzył się w jego czarną koszulkę, jakby wahał się, czy nie mieć jej znowu blisko siebie, ale ostatecznie chwycił tylko za dłoń. Podniósł z ziemi deskorolkę i bez słów zaczął iść wzdłuż ściany budynku. Próbował zapanować nad oddechem i pozbyć się supła w żołądku, który nie pozwalał mu jasno myśleć. Nie wspominając już o spodenkach z wypukłym, na szczęście już niewiele, obszarem między nogami.
Przy początku schodów prowadzących do przeszklonego wejścia zwolnił, nie będąc pewnym, w którym kierunku zmierzają. W otaczającym ich mroku niewiele widział.
– Prosto, jeśli chcesz wejść w prawdziwe zarośla, w prawo, na plac zabaw – podpowiedział Aiden, przystając obok i czekając na decyzję.
– Mówisz to specjalnie. – Anthony ruszył w prawo.
– Nic podobnego. Tylko poinformowałem. W tej ciemności niewiele widać, nie znasz tego terenu, a księżyc oświetla drugą stronę terenu przedszkola.
– Yhm, na pewno nie miałeś nic na myśli, wspominając "zarośla".
– Ja?
– A kto inny! Mogłeś od razu mnie pociągnąć w bok, a nie sugerować jakieś...
– Jakieś "co"?
– Jakieś miejsca z górą podtekstów!
– O żadnej górze nawet nie pomyślałem – rzekł niewinnie.
– Najpierw mi mówisz, że masz ochotę mnie całować, kiedy tylko na mnie patrzysz, a potem chcesz wmówić, że w tych krzakach...
Aiden parsknął, nie mogąc się już powstrzymać.
– Jeśli nie potrafiłbym siebie kontrolować, to nadal stalibyśmy pod ścianą. – Zerknął na niego. – Albo pocałowałbym cię tutaj. Nikt i tak nas nie zobaczy.
– Jak... jak możesz o tym mówić tak... tak otwarcie?!
– Ja? Przecież od samego początku i ty, i ja byliśmy wobec siebie szczerzy. Kiedy mi coś nie pasowało, od razu o tym mówiłem.
– Na początku to było co innego! Teraz... – westchnął głośno niepocieszony – nie mam pojęcia, czy nie powinienem się ciebie bać. Za każdym razem ogarnia mnie takie zawstydzenie, że nawet nie mogę w spokoju na ciebie patrzeć.
– Myślisz, że jesteś z tym sam? – Ścisnął mocniej dłoń młodszego kolegi. – Ja także nie przywykłem do takich sytuacji. Jednak ostatecznie wygrywa to, że lubię twój uśmiech, dlatego nie odbieram sobie tej przyjemności.
Anthony zwolnił, na zmianę patrząc pod nogi i na Aidena.
– Ugh, jakie to trudne! Ciągle się denerwuję.
– To przecież nic złego – pocieszył go. – Nic niestosownego. Nic, z czego należy się tłumaczyć. Zachowuj się przy mnie jak zawsze, mów to, na co masz ochotę. Poza tym, że idziemy razem za rękę, wymieniliśmy kilka pocałunków i na pewno milion bakterii przez ślinę, nic się nie zmieniło.
CZYTASZ
Uskrzydlony Duet AA
RomantizmTegoroczne lato jest inne. Tak samo upalne, przesiąknięte słońcem, suchą trawą i szumem kółek toczących się po drodze, ale śmiech jest radośniejszy niż kiedykolwiek. Śmiech zakochanej osoby. Dwóch chłopaków, dwa odmienne charaktery i coś, co połączy...