33. Bo gdy serce czegoś pragnie, każdą regułę dla niego nagnie!

144 23 108
                                    

Wrócili dopiero po zmroku. Lucas zatrzymał czarnego SUV-a przed dziesięciopiętrowym blokiem i odwrócił się, na pożegnanie przybijając Aidenowi "żółwika". W jego ślad poszedł Max, który co chwilę przecierał ze zmęczenia oczy, ale dzielnie nie zasypiał. Objął szyję najnowszego "wujka" i przytulił go do siebie.

– Pobawmy się następnym razem, wujku Aidi.

– Pewnie, Max, kiedy twoi rodzice znowu wyjadą, na pewno się spotkamy – obiecał. – Do tego czasu dużo ćwicz, żebyś mógł mnie pokonać w każdej konkurencji.

Chłopiec kiwnął głową. Oczy same mu się zamykały, więc Aiden nie chciał przedłużać i wyszedł z samochodu. Z drugiej strony Anthony też otworzył drzwi i razem podeszli do klatki schodowej. Akurat z wnętrza wyszło trzech rosłych chłopaków o nieprzyjemnym spojrzeniu i w czapeczkach baseballowych. Kiwnęli Aidenowi głową, ale nic się nie odezwali. Minęli ich, na chwilę zawieszając wzrok na czarnym aucie i kierowcy, po czym skierowali się za blok.

Aiden wsunął stopę w szparę zamykających się drzwi. Spodziewał się, że po tym, co stało się po południu, Anthony nie będzie chciał zwyczajnie powiedzieć "cześć" i wrócić do domu.

Nie mylił się.

Osiemnastolatek dla dodania swojej pozie luzu wsunął dłonie do kieszeni czarnych jeansów i cicho poprosił:

– Przyjdź do mnie dzisiaj.

Aiden oparł plecy o futrynę i założył ramiona na piersi.

– Nie. – Uśmiechnął się, zawieszając wzrok na jego bladoniebieskich tęczówkach. – Ty zostań u mnie jutro.

– Dlaczego dopiero jutro? – zapytał nadal półszeptem, choć było widać u niego wszystkie emocje: ekscytację, oczekiwanie, pragnieniem zbliżenia się do Aidena i porozmawiania. Spędzenia czasu, który mogliby dzielić wspólnie. Tylko oni, nikt więcej.

Zmarszczył brwi, a potem uniósł je w zrozumieniu.

– Czy to dla... bezpieczeństwa?

– Mojego czy twojego? – Jedna z dłoni Aidena powędrowała w przód, a palce złapały za dolny brzeg czarnej koszulki. Nikt tego nie widział, bo Anthony stał pomiędzy samochodem a wejściem na klatkę schodową.

– Sam nie wiem... – odparł i od razu się rozpogodził. – Chyba twojego.

– Potrafię się obronić.

– Nie wiem, czy przed każdym rodzajem niebezpieczeństw. – Zaczepnie uniósł prawą brew. – Czasami atak nadchodzi niespodziewanie.

– Tak? – Dotknął opuszkiem jego brzucha, czując małe zwycięstwo, kiedy uśmiech osiemnastolatka się złamał, napiął mięśnie i otworzył usta, żeby nabrać powietrza. – Przyjmę to wyzwanie, jeśli...

– Przestańcie już flirtować, bo Max ziewa jak wygłodniała bestia – dobiegło do nich ostre upomnienie z wnętrza pojazdu. – Co, młody, zmęczony?

– Nie... – odpowiedział Max, ale zaczął znowu ziewać.

Aiden zabrał rękę z powrotem, a Anthony wyjrzał przez ramię. Lucas wyszedł z samochodu i otworzył bagażnik, szukając tam czegoś. Jego przyjaciel wykorzystał tę chwilę nieuwagi, żeby błyskawicznie podejść do Aidena. Objął jego szyję w krótkim przytuleniu i powrócił na swoje miejsce. Lucas zamknął bagażnik i podał Maxowi małą poduszkę oraz kremowy koc.

Aiden jak gdyby nigdy nic, złapał za dłoń Ant w geście pożegnania. Tylko szeroki uśmiech na jego ustach zdradzał, że przed chwilą coś się stało.

Coś bardzo dobrego.

– Niespodziewane ataki czasami są zaskakująco miłe – uznał, po czym puścił go, lecz z pewnym ociąganiem, zahaczając opuszkami o wnętrze dłoni Anthony'ego.

Uskrzydlony Duet AAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz