Zostali do zamknięcia. Korzystali z każdej wolnej chwili na doskonalenie własnych umiejętności i uczenie Aidena. Chłopak, jak na nowicjusza, był bardzo pojętny. Miał ogromną wiedzę, znał dziesiątki przewrotów, śrub, salt i kiedy przyswoił sobie podstawy poruszania się w tunelu aerodynamicznym, potrafił bez niczyjej pomocy wykonać swoją pierwszą akrobację. Szczegóły, jak wygięcie dłoni, ułożenie rąk i nóg, później pomogli mu dopracować Anthony z Lucasem, którzy byli w tej dziedzinie ekspertami, jednak to on zrobił ten pierwszy krok.
I dostarczyło mu to nie lada frajdy.
W niedziele flyspot zamykano wcześniej niż w pozostałe dni, więc trzech zmęczonych, ledwo żywych, lecz szczęśliwych chłopców, już po dziewiątej wieczorem wracało do swoich domów.
Odkąd zapięli pasy i wyruszyli w drogę powrotną, prowadzący samochód Lucas nie odezwał się ani słowem. Jego pasażerowie wcale się temu nie dziwili. Oni mogli oprzeć głowę o zagłówek, wyłożyć się wygodnie w fotelu, rozluźnić mięśnie, a nawet zamknąć oczy, podczas gdy kierowca mimo wyczerpania musiał być skupiony na drodze.
Tego wieczoru zmrok zapadł szybciej, ponieważ ciemne chmury zawisły nisko na niebie. Aiden uświadomił sobie, że nie miał pojęcia, czy w dzień padało, świeciło słońce, czy może sypał śnieg, ponieważ od poprzedniej nocy nie opuszczał betonowego bloku, który mieścił tunel aerodynamiczny. Przez cały ten czas był całkowicie pochłonięty nowym sportem.
Oraz oczywiście tamtejszym "mistrzem".
Od pary przyjaciół otrzymał tak ogromny prezent, że na pewno nigdy o nim nie zapomni. Podarowano mu więcej, niż mógłby sobie wymarzyć. Od osób, które znały go raperem chwilę, a traktowały, jakby byli ze sobą blisko od lat.
Rozmyślał o tym, patrząc przez okno na szybko mijane drzewa, w półmroku nawet dostrzegając na polach skubiące trawy stada saren. Z głośników leciał rockowy kawałek. Nie znał go. Gitara elektryczna wydawała przyjemne brzmienia, ale nie miał siły na wyciągnięcie telefonu i sprawdzenie, co to za utwór lub zespół, a przerywać ciszy także nie zamierzał.
Lucas prowadził, zaciskając dłonie na kierownicy. Aiden podejrzewał, że walczy z ogarniającym go coraz większym zmęczeniem. Zaproponowałby mu zamianę miejsc, ale poznał go na tyle, że był pewny, iż odmówi. Anthony natomiast wyglądał, jakby spał. W odbiciu przedniej szyby widział przesłaniające oczy powieki. Głowę miał przekręconą na bok i od kilkunastu minut nieruchomą. Ponadto nic nie mówił. A cichy "Mrówa" to albo bijący się z myślami "Mrówa", albo smacznie śpiący. Stawiał, że to drugie, bo był za bardzo spokojny. Kiedy odczuwał zdenerwowanie lub stres, dotykał się po twarzy lub karku i wiercił, jakby ten problem wił się pod skórą i wywoływał dyskomfort.
Oparł ramię o podłokietnik, a nogi wyciągnął w przód, aż kolanami dotknął przedniego siedzenia. Przetarł oczy, czując, że nieprzyjemnie pieką. Teraz, kiedy otaczała go cisza pomieszana z szumem jednostajnie pracującego silnika i niegłośną muzyką w tle, zrobił się senny. Niewiele spał, a miniona doba obfitowała w niejedną sytuację, która wywołała szybsze bicie serca. Utkwiwszy wzrok w tyle głowy z jasnymi, spiętymi w niewielką kitę włosami, pozwolił sobie na uniesienie kącików ust. Coraz częściej łapał się na tym, że bezwiednie to robi.
Uśmiecha się szczęśliwie.
Poczuł na sobie wzrok i spojrzał w przednie lusterko. Ciemne oczy Lucasa spotkały się z jego, a potem powróciły na oświetloną reflektorami jezdnię.
Kierowca zerknął na telefon i się skrzywił.
– Jeszcze nam wypadku brakowało... – mruknął niezadowolony. Nie miał nawet siły przeklinać, a często to robił, kiedy ktoś albo coś go irytowało.
CZYTASZ
Uskrzydlony Duet AA
RomanceTegoroczne lato jest inne. Tak samo upalne, przesiąknięte słońcem, suchą trawą i szumem kółek toczących się po drodze, ale śmiech jest radośniejszy niż kiedykolwiek. Śmiech zakochanej osoby. Dwóch chłopaków, dwa odmienne charaktery i coś, co połączy...