7. Droga do domu, ale... do czyjego?

122 27 82
                                    


Burza się skończyła, a Anthony wstał, aby rozruszać zastałe od nadmiernego zaciskania mięśnie. Nie poruszali tematu ataku paniki oraz niedawnej bliskości. Twarz chłopaka była zarumieniona, ale ciemność nocy dobrze to ukrywała. Kaptura nie zdejmował, a dłonie ukrył w rękawach. Aiden podejrzewał, że nadal mu drżą. Zastanawiało go, dlaczego wcześniej nie powiedział, że boi się grzmotów. Udawał przy nim twardziela? Czy może i tak było już za późno, więc robił dobrą minę do złej gry? Jeśli tak, to naprawdę dobrze się trzymał, bo gdyby burza przeszła bokiem, z niczym by się nie zdradził.

Pewnie właśnie na to miałeś nadzieję – pomyślał.

W oczach Aidena nic złego się nie stało. Każdy ma lęki i nie zawsze można nad nimi zapanować. Nie będzie o tym mówić, a przynajmniej nie zacznie tematu pierwszy.

Wstał i podeszwą buta podbił deskorolkę. Wziął ją w dłoń, a na ramię zarzucił plecak.

Pojedyncze krople nadal spadały z nieba, ale powietrze wcale nie zrobiło się zimne.

– Mogę jeszcze na trochę zatrzymać bluzę? – zapytał Anthony. Głos miał zachrypnięty i dało się w nim wyczuć niepokój.

– Pewnie – odparł swobodnie Aiden. Podał chłopakowi butelkę wody mineralnej, którą miał ze sobą. Tę podarowaną mu przez chłopaka wypił podczas zawodów.

– Dzięki.

Szli po mokrej trawie do obwodnicy, a kawałek przed nią Aiden zapytał:

– Idziesz w lewo czy w prawo?

– W lewo.

– To tak jak ja, odprowadzimy się kawałek. – Podał chłopakowi jego deskę. – Mieszkasz blisko obwodnicy?

– W sumie to nie. Mieszkam po drugiej stronie rzeki, na osiedlu z domkami jednorodzinnymi.

– To chyba w przeciwną stronę?

– Ano, w przeciwną. – Postawił deskorolkę na chodniku i zaczął się powoli odpychać, dostosowując prędkość do marszu Aidena.

– To dlaczego wybrałeś lewo?

– Bo ty idziesz w tym kierunku – odparł, robiąc kółeczko na tylnych kołach.

Aiden stanął. Anthony obrócił deskę i podjechał do niego.

– O co chodzi? Chcesz po drodze zahaczyć stację paliw i zjeść hot doga albo napić się kawy?

– Anthony, wracaj do domu. Już po północy.

– Pfft! – Chłopak parsknął, chowając twarz w obszernym rękawie bluzy. – Dawno nie słyszałem takiego tekstu. Co z tego, że po północy? Odprowadzę cię i wrócę.

– Nie ma mowy.

– Jest. Wyluzuj. Ja cię dziś zaprosiłem, więc muszę zadbać, żeby bezpiecznie cię odstawić. Mówiłeś, że twoja babcia mieszka w dziesięciopiętrowcu, a na blokowiskach o tej godzinie nie zawsze jest bezpiecznie. Do tego na weekend.

– Po pierwsze – zaczął wyliczać Aiden – już jest "jutro", więc twoja odpowiedzialność za mnie wygasła kilkanaście minut temu. Po drugie, jestem dorosły i jestem facetem. Po trzecie, w razie kłopotów sobie poradzę i po czwarte, skoro ktoś ma już kogoś odprowadzić – patrzył intensywnie w jego oczy – będę to ja.

To mówiąc, obrócił się na pięcie i ruszył z powrotem.

– Ej-ej-ej! Wracaj!

Anthony odbił się stopą i po kilku sekundach dogonił bruneta, zajeżdżając mu drogę.

Uskrzydlony Duet AAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz