41. Okrutny i kochany. Tylko jedna osoba na świecie może taka być!

121 21 78
                                    

Aiden okazał się być okrutnym człowiekiem.

Podczas dwóch godzin sprzątania przekraczał strefę osobistą Anthony'ego wiele razy i z tego powodu tyle samo przyprawiał go o mały zawał. Osiemnastolatek był na skraju załamania i rozpaczy. Czuł, że jeśli Aiden go chociaż raz nie przytuli, to uschnie jak jesienny liść. Ciągle głowił się, dlaczego go nie unika, a jednak unika bliskości z nim. Niby było mu to na rękę, bo przecież sam tyle sobie obiecywał, że ma się uspokoić, ale... Aiden mu na to nie pozwalał! Pokazywał, że go lubi, że jest przy nim szczęśliwy i traktuje go wyjątkowo, ale dlaczego zachowywał dystans? Przecież nareszcie byli sami! Nawet w sklepie trzymali się za ręce, ba, w kuchni pod stołem także, a babcia była obok. Całowali się koło przedszkola, potem na huśtawce i jeszcze w wielu miejscach, nie wspominając już o buziakach w pokoju gościnnym podczas oglądania "Ostatniego Samuraja", dlaczego więc teraz zachowywali się jak przyjaciele i tylko przyjaciele?

Anthony miał świadomość, że to dobrze, ale jednocześnie czuł, że to niedobrze.

Przez te dwie skrajności był wewnętrznie rozdarty.

Tak o tym wszystkim myślał, analizował, rozkładał na czynniki pierwsze, próbując złożyć do kupy, że stojąc w kuchni przy kontuarze, na usłyszane pytania zaczął odpowiadać bez choćby sekundy zastanowienia.

– Yhm, tak, to już wszystko.

– Na pewno niczego więcej nie trzeba posprzątać? – dopytywał Aiden, opierając się przedramionami o blat. Patrzył na chłopaka, który wzrok utkwiony miał w podłogę i wyglądał, jakby odpłynął myślami na drugi koniec globu.

– Yhm.

– A nie masz tu żadnego kociaka do nakarmienia?

– Nie. Chyba nie mam.

Aiden cicho się zaśmiał i kontynuował przepytywanie.

– Pranie wyciągnąłeś?

– Jeszcze jakaś godzina.

– Jesteś zmęczony?

– Nieszczególnie.

– Dwa razy dwa?

– Pięć.

– Masz na coś ochotę?

– Yhm, na ciebie.

– A co chciałbyś ze mną zrobić?

– Ja... – Anthony podniósł głowę i z niezrozumieniem wymalowanym na twarzy zapytał: – O co pytałeś?

– Czy jesteś głodny.

Umysł osiemnastolatka przez chwilę przetwarzał sobie tę odpowiedź, po czym poszybował wzrokiem na lodówkę i powrócił do chłopaka.

– Chyba... jestem – powiedział powoli.

– Okej, najpierw wspólna kąpiel czy jedzenie?

Kąpiel... jedzenie... – główkował, nadal do końca nie wiedząc, o co jest pytany. Nie zwrócił też uwagi na słowo "wspólna", które powinno go otrzeźwić.

– Chyba jedzenie... – Przytknął przedramię do brzucha. – Tak, najpierw bym coś zjadł. Yhm, jestem głodny... – wymamrotał, siadając na barowym krześle.

– Zrobić kanapki, czy odgrzewamy naleśniki z serem i rodzynkami od babci?

Na słowo "rodzynki" w sekundę całkowicie oprzytomniał.

– Jeszcze pytasz? Jasne, że rodzynki z naleśnikami!

Kilka minut później, popijając grejpfrutowy sok z wysokiej szklanki, Anthony obserwował Aidena, który podsmażał na patelni cztery naleśniki. Nie mógł odsunąć wzroku od jego pleców, poruszających się pod białą koszulką łopatek, od karku z krótko przystrzyżonymi czarnymi włosami zaczynającymi się w dolnej części głowy, od rękawów przylegającego do ciała materiału, który tylko podkreślał pracujące, twarde mięśnie ramion. Talia chłopaka miała idealne proporcje – był szerszy w ramionach i węższy w pasie. Pewnie poruszał się w kuchni, wyciągając z odpowiednich szafek talerze, z szuflady sztućce. Wyglądał przy tym naturalnie. W oczach Ant pasował tu. Nie tyle w kuchni przy "garach", co w jego domu i zajmując dobrze mu znane "cztery kąty". Będąc na wyciągnięcie ręki, z nim, dla niego.

Uskrzydlony Duet AAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz