𝐃𝐨𝐦𝐮 𝐧𝐢𝐞 𝐦𝐚𝐜𝐢𝐞?

656 18 35
                                    


03.10.1939 ~Warszawa~

POV RÓŻA:

Wczoraj zostałam postrzelona. Dziśaj czuję się już nieco lepiej, noc spędziłam w mieszkaniu Tadeusza. Jego mieszkanie pachniało pergaminem. Taki przyjemny zapach. W jego mieszkaniu czułam się bezpiecznie, że nic mi nie grozi. Pierwsza noc kiedy nie musiałam bać się czy rano się obudzę

- Witam, jak się spało? - zapytał chłopak podchodząc do mnie, a ja udawałam że śpię

- Maryśka wiem że nie śpisz- dodał nieco zażenowany

- Olka wstawaj- wait kurwa, skąd on wie jakie mam imię z bierzmowania?

Nagle poczułam jak Zawadzki gwałtownie zdziera ze mnie kołdrę. No życie mu nie miłe?

- Tadeuszu Leonie Józefie Zawadzki, życie Ci nie miłe? - (jak oficjalnie xdd ~autorka~) mruknęłam

- Mario Wiktorio Aleksandro Zawadzka - zaczął, czekaj, czekaj czy on powiedział do mnie Zawadzka

- Ty się tak Zosieńko nie zapędzaj - powiedziałam uśmiechając się złowieszczo

- Dobra Mario Wiktorio Aleksandro Leśniak wstawaj bo już po jedenastej- rzekł

- Dobra, dobra już wstaje. A tak wogóle to skąd Ty wiesz jakie mam imie z bierzmowania? - zapytałam, serio mnie to ciekawiło

- Im mniej wiesz tym lepiej - odprał z szyderczym uśmieszkiem

- Ale Ty jesteś- mruknęłam, i próbowałam wstać ale niezbyt mi to szło. Czy ja będę musiała uczyć się od nowa chodzić?

- Chodź pomogę Ci - odparł chłopak, odkładając kołdrę którą ze mnie zdarł, złapał mnie za przedramiona i pomagał mi chodzić

Po chwili chłopak mnie puścił i nie był to najmądrzejszy pomysł bo zaczęłam tracić równowagę. Opadłam na jego klatkę piersiową.

- Hej Mania, spokojnie. No będziesz jeszcze przez jakiś czas kuleć ale nauczysz się chodzić od nowa - powiedział Tadeusz po czym mnie przytulił a ja odwzajemniłam uścisk

Po chwili gdy odstąpiliśmy od siebie, stanęłam wyprostowana. Spojrzałam w oczy chłopaka, takie piękne błękitne. W pewnym momencie chłopak położył swoje dłonie na moich policzkach. Z sekundy na sekundę znniejszał się dystans między naszymi twarzami. Serce biło mi jak powalone. W tej ciszy każdy by je usłyszał. W końcu chłopak złączył nasze usta w delikatnym pocałunku. W brzuchu miałam motylki. Usta chłopaka wchodziły coraz niżej
Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Odskoczyliśmy od siebie, Tadeusz gdzieś poszedł a ja otworzyłam drzwi. Byli to nie kto inni jak Rudy i Alek

~Serwus, domu nie macie?- pomyślałam

- Serwus, jak się czujesz ? - przywitał się Rudy

- Serwus macie zajebiste wyczucie czasu - pomyślałam

- Serwus - przywitałam się z jednym i z drugim

Chłopaki weszli do salonu a Tadeusza jak nie było tak nie było. Alek usiadł na fotelu a Rudy usiadł mu na kolanach. Drybals próbował strącić Rudzielca z kolan, ale na darmo.

- Ej nie za wygodnie Ci?- zapytał zażenowany Alek

- Nie, wiesz w chuj wygodnie - odparł, rozkładając się na jego kolanach jeszcze bardziej

- Słodka z Was parka- powiedziałam z szyderczym uśmieszkiem

- Z Ciebie i Zosieńki bardziej - odparł zadowolony Rudy

- Ej Mania co Ci się stało w szyję?- zapytał Alek, a ja zasłoniłam dłonią ślady

- Em, komar mnie ugryzł - odpowiedziałam zawstydzona, wtem z pokoju wyszedł nie kto inny jak Zawadzki, zakład że Rudy wyleci z jakimś genialnym tekstem. Trzy, dwa, jeden..

- Witamy Pana komara - wypalił Rudy, dekl zawsze ma teksty

- Chyba Rudy wpadliśmy w nieodpowiednim momencie- rzekł zadowolony Alek

- Wpadli to Twoi rodzice 19 lat temu- odparłam, na co wszyscy prócz Alka parsknęliśmy śmiechem

- Mało śmiesznie - odparł Alek

- Śmieszna to jest Twoja twarz - powiedziałam

Potem czas upłynął nam na dogryzaniu sobie

Przyjaciele na zawsze, co nie?

-----------------------------------

Serwus!

No i mamy nowy rozdział. Czekacie na następne rozdziały?

Kotwicka, Czuwaj!

𝐙𝐝𝐨𝐛𝐲𝐭𝐞 𝐬𝐞𝐫𝐜𝐞 𝐝𝐨𝐰ó𝐝𝐜𝐲 [𝐓.𝐙𝐚𝐰𝐚𝐝𝐳𝐤𝐢]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz