𝐙𝐚𝐫𝐞̨𝐜𝐳𝐲𝐧𝐲

394 11 1
                                    

29.10.1940

Minęło kilka tygodni od "nieoficjalnych" zaręczyn Mani i Tadeusza, dziewczyna doszła już do siebie po chorobie. Narzeczeni mieszkali w nowym mieszkaniu zdala od Żoliborza.

Tego ranka Róża obudziła się sama w łóżku, rozglądnęła się po pokoju i nic. Pusto. Gdy wstała z łóżka a zimny dreszcz przeleciał po jej plecach, spostrzegła na komodzie karteczkę. Podeszła do komody i wzięła ją w ręce i przeczytała na głos:

- "Przyjdź na 11 w to miejsce gdzie byliśmy na pierwszej randce. Twój T.Z." - po czym ciężko westchnęła - Co on znowu wymyślił?

Odłożyła karteczkę na komodę i skierowała się do szafy, otworzyła ją i wzrokiem szukała ubrań które mogła by założyć. W końcu wygrzebała zielone bojówki i koszule Tadeusza, którą kiedyś sobie przywłaszczyła. Zamknęła szafę i poszła do łazienki. Tam ubrała się, umyła twarz i zęby oraz spięła włosy w koka wypuszczając z przodu dwa pasemka.

Wyszła z łazienki, ubrała kozaki, płaszcz a na koniec swoją ulubioną czapkę kroju listonoszka. Wzięła jeszcze torebkę i wyszła z mieszkania, zamknąwszy drzwi na klucz, ruszyła na wskazane miejsce. Przez drogę myślała co jej nieoficjalny narzeczony wymyślił. W duchu przez drogę śmiała się z tego co powiedzą ich dzieci w przyszłości jak zapytają jak ich rodzice się zaręczyli.

Po piętnastu minutach dotarła na miejsce lecz nie zastała tam Tadeusza ale za to byli tam: Rudy, Alek, Słoń, Anoda i parę innych osób.

- Powie mi ktoś co tu się dzieje? - zapytała zatrzymawszy się po czym nagle poczuła że ktoś zasłonił jej oczy

- Zgadnij kto to - powiedział głos zza jej pleców, był to męski głos i doskonale widziała do kogo on należał, do Tadeusza

- Hmm, no nie wiem. Święty Mikołaj? - droczyła się z nim dziewczyna

- Nie zgadłaś - odparł po czym odsłonił jej oczy i stanął przed nią

- Wiedziałam że to Ty - zaśmiała się pogodnie Marysia a Tadeusz odwzajemnił uśmiech

- Mania, tamte zaręczyny to były śmiechu warte więc zrobię to jeszcze raz. Mario, jesteś kobietą mojego życia. Więc pytam, zostaniesz moją żoną i matką moich dzieci? - zapytał po czym uklęknął na jedno kolano a z kieszeni wyciągnął pierścionek

Dziewczyna nie ukrywała zaskoczenia i wzruszenia. Odpowiedziała "tak" a Tadeusz nałożył pierścionek na jej palec po czym wstał i wziął ją na ręce w stylu panny młodej i złączył ich usta w pocałunku. W tym czasie cała ekipa zaczęła bić brawo a Rudemu i Alkowi załączył się tryb śpiewaków

- Była sobie kurka, kurka złotopiórka. Kogut sąsiada chciał jej skubać piórka, nie chciała mu dać, nie chciała mu dać. Oj nie chciała, nie chciała mu dać - śpiewali kołysając się na boki i wymachując rękami .

Po dłuższej chwili Tadeusz odstawił Tośkę na ziemie . Oklaski ucichły a Rudy i Alek dalej śpiewali

- Dobra już się zamknijcie, bo zaraz się szkopy zlecą i dupa będzie nie zaręczyny - skarcił ich Anoda

- Szkopy? Na tym wypizdółku? Dobre sobie! - zakpił Rudy

- Mówcie co chcecie ale ja już w liceum wiedziałem że oni będą razem - rzekł Słoń odpalając papierosa

- Ej, a pamiętacie jak się pocałowali na studniówce? - przypomniał Alek na co wszyscy wybuchli śmiechem prócz Marysi i Tadeusz którzy mieli oczy jak pięć złoty

- No to co teraz moi kochani czekamy na wesele - zmienił temat Anoda

- Wesela nie będzie - oznajmiła Mania spojrzawszy na Tadeusza - chcemy wziąć szybki ślub, a jak Bóg da to po wojnie urządzimy wesele

- No chyba Was posrało - oburzył się Słoń wyrzuciwszy ręce w powietrze

- Mój dowódca się żeni, a ja nawet nie napiję się wódki na jego weselu? - wyrzucił pretensjonalnie Rudy objąwszy stojącego obok Alka ramieniem

-Dobra, dobra już nie tak oficjalnie. A zresztą wódki możesz się napić w każdej chwili - odparł Kotwicki

- Mańka, ja wiem że Ty się długo nie dasz prosić, bo Ciebie zawsze było wszędzie pełno i kto jak kto ale Ty lubiałaś zabawić, więc przekonaj tego melepetę do tego wesela - zwrócił się do Marysi Rudy a dziewczyna parsknęła śmiechem

- Tadeusz nie możesz powiedzieć "nie" - włączył się Anoda

- Nie tylko mogę ale i mówię - odparł Zawadzki który miał już dość

- Dobra, zostawcie to mnie - odezwała się Marysia, fakt był taki że ona od początku chciała tego wesela

- No ja wiedziałem Marysiu, Marysieńko że Ciebie nie trzeba będzie długo namawiać - powiedział rozradowany Alek który ucieszył się jakby to on miał się żenić

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Serwus!

Jak tam? Mam nadzieję że nie chcecie mnie zjeść za wczorajsze straszenie śmiercią? No to jak wrażenia? Zdradzę w tajemnicy że wesele będzie baaardzo ciekawe

Kotwickaa, Czuwaj!

𝐙𝐝𝐨𝐛𝐲𝐭𝐞 𝐬𝐞𝐫𝐜𝐞 𝐝𝐨𝐰ó𝐝𝐜𝐲 [𝐓.𝐙𝐚𝐰𝐚𝐝𝐳𝐤𝐢]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz