13.12.1939 ~Warszawa~
Stacja kolejowa. Z pociągu wysiada ruda dziewczyna z walizką w ręku. Widać że coś ją gnębi. Zatrzymuje się, bierze głęboki wdech, wolną ręką ociera łzy i idzie w kierunku mieszkania, gdzie mieszka wraz z swoją przyjaciółką i jej chłopakiem.
Jak wiecie zakończyła się przygoda Marii i Tadeusza. Ich życie toczy się dalej ale muszą przerwać rozdział który razem pisali. Już nigdy nie będą sobie tak bliscy. Róża cały czas się głowiła że gdyby nie ta cholerna noc, gdyby nie ta ciąża i gdyby nie zataiła przed chłopakiem tej wieści wszystko było by inaczej. Tak mocno za nim tęskniła. Była w stanie oddać wszystko żeby móc cofnąć czas.
Weszła do kamienicy w której znajdowało się mieszkanie gdzie mieszkała wraz z Lidką i Michałem. Weszła do mieszkania, zamknęła za sobą drzwi, szybko ściągnęła ubrania wierzchnie i buty, odstawiła je na swoje miejsce po czym wzięła walizkę i skierowała się do swojego pokoju. Zamknęła drzwi na klucz, pieprznęła gdzieś walizkę i oparła się o drzwi, pomału osuwając się na podłogę. Wydała z siebie zduszony krzyk i wybuchnęła gorzkim płaczem.
- Róża, Róża co się stało? - odezwał się zmartwiony głos jej przyjaciółki zza drzwi - Róża, otwórz martwimy się
Mijały minuty coraz dłuższe, Mania już nie płakała ale dalej nic się nie odezwała. Lidka non stop pukała do drzwi, nawołując dziewczynę ale to nic nie dawało. Dalej cisza. Nagle rozległo się natarczywe walenie do drzwi.
- Maryśka, do cholery jasnej otwórz te jebane drzwi albo je wywarzę - krzyknął zza drzwi Michał
- Nie pomagasz, deklu - napomniała go Lidka
Minęło kilka godzin, Mania dalej nie wychodziła z pokoju ani nie dała znaku życia. Przypominała sobie najlepsze chwile jakie przeżyła z chłopakiem. Oni byli przy sobie na dobre i na złe, w zdrowiu i w chorobie. A teraz? Już nie są tymi samymi ludźmi którymi byli. Obydwoje rozdarci na milion malutkich kawałków.
Maria spojrzała na zegarek. 21:11. Kręciło jej się w głowie, było jej zimno i chciało jej się pić. Postanowiła w końcu wyjść z pokoju i iść do kuchni się napić. Wygramoliła się z łóżka i skierowała się w stronę wyjścia. Przy stole siedział Michał, a Lidka robiła coś na kuchni cały czas gadając do chłopaka
- Róża! - rzuciła się jej na szyje Lidka, która bardzo się o nią martwiła - Co się stało? Chcesz pić? Jesteś chora?
- Daj jej złapać oddech - odezwał się Michał zachrypniętym głosem, a Mania usiadła przy stole obok niego
- Wszystko dobrze? Blado wyglądasz - dodał po chwili widząc w jakim Róża jest stanie, przyłożył dłoń do jej czoła - Jesteś rozpalona
Po krótkim czasie obok pojawiła się Lidka która również przyłożyła swoją dłoń do jej czoła.
- Jak ten debil Zawadzki Cię pilnował, że się rozchorowałaś? - zapytała Lidka, podchodząc do szafki z lekami w celu znalezienia jakiś leków na gorączkę
- Maryśka nie jest małym dzieckiem, umie o siebie zadbać - odparł Michał
Tośka wstała od stołu i poczuła że nogi robią się jej jak z waty. Obraz stawał się dla niej coraz bardziej rozmyty a dźwięki dochodziły do niej jakby przez szklaną szybę. W końcu dziewczyna przed oczami widziała tylko ciemność
-Róża, Róża to ja Kotwicki
- T-Tadeusz
- Tak kochanie, spokojnie wszystko dobrze. Musisz wyzdrowieć
- A-ale co z nami?
- My? Nas już nie ma maluchu. Nasze życie toczy się dalej ale musimy przerwać przygodę którą pisaliśmy razem
- Nie, nie zostawiaj mnie proszę nie! Tadeusz!
To był tylko sen Mani, gdy się obudziła leżała w swoim łóżku. Nad nią stałą Lidka a w tle słyszała rozmowę jakiegoś mężczyzny z Michałem
- T-Tadeusz - wymamarotała Róża próbując się podnieść
- Leż i się nie ruszaj nigdzie - powiedziała Lidka kładąc dziewczynę
- Tadeusz tu był, gdzie on jest? - rzekła dziewczyna
- Kochanie, nikogo nie było, prócz doktora Brzozowskiego- odparła zdziwiona Lidka
- Myślałem że ja jestem Twoim jedynym kochaniem- powiedział Michał wchodząc do pokoju
- Weź się ogarnij Guzik - rzekła Lidka a Michał popatrzył się na Róże
- Gdzie jest Tadeusz ? - znów zapytała Róża
- Schizofrenia? - zapytał Guzik patrząc to na Manię to na Lidkę
- Żeby tylko nasze dziecko nie było tak głupie jak Ty - burknęła dziewczyna
- Co? - zapytał zszokowany Guzik
- No - odparła Lidka
Po chwili rozległ się dzwonek do drzwi, Michał został z Marysią a Mari poszła otworzyć.
- Ty łajzowaty krótkochujny cwelu - odezwała się dziewczyna zobaczywszy Tadeusza w drzwiach
- Miłe powitanie - rzucił Tadeusz - Daj to Mani- powiedział podając Lidce pudełko a sam zniknął w mgnieniu oka
Serwus!
To ja! I nowy rozdział. Jak Wam się podoba? Dajcie znać a nowy rozdział już jutro
Kotwicka, Czuwaj!
CZYTASZ
𝐙𝐝𝐨𝐛𝐲𝐭𝐞 𝐬𝐞𝐫𝐜𝐞 𝐝𝐨𝐰ó𝐝𝐜𝐲 [𝐓.𝐙𝐚𝐰𝐚𝐝𝐳𝐤𝐢]
أدب تاريخي"𝐌𝐢ł𝐨ść 𝐜𝐢𝐞𝐫𝐩𝐥𝐢𝐰𝐚 𝐣𝐞𝐬𝐭, ł𝐚𝐬𝐤𝐚𝐰𝐚 𝐣𝐞𝐬𝐭. 𝐍𝐢𝐞 𝐬𝐳𝐮𝐤𝐚 𝐩𝐨𝐤𝐥𝐚𝐬𝐤𝐮, 𝐧𝐢𝐞 𝐮𝐧𝐨𝐬𝐢 𝐬𝐢ę 𝐩𝐲𝐜𝐡ą" 𝐀 𝐜𝐳𝐲 𝐦𝐢ł𝐨ść 𝐦𝐨ż𝐞 𝐛𝐲ć 𝐥𝐞𝐤𝐚𝐫𝐬𝐭𝐰𝐞𝐦? 𝐂𝐳𝐲 𝐨𝐛𝐞𝐜𝐧𝐨ść 𝐧𝐚𝐣𝐝𝐫𝐨ż𝐬𝐳𝐞𝐣 𝐨𝐬𝐨𝐛𝐲 𝐦...